Blizzard gotów na film StarCraft, ale tylko z Cameronem
Blizzard idzie powoli na dno?
Opowieść o Marinie Szczwanym Lisie
Już tuż, tuż nowy dodatek do Hearthstona, bo 8 grudnia.
Dostałem 7 legend w 49 pakietach z Rycerzy Mroźnego Tronu. Jak tu się nie pochwalić?
Jeśli kochasz serię gier Diablo, to mam dla Ciebie idealną książkę.
Znamy już datę premiery Starcraft II: Heart of the Swarm – 12 marca 2013 roku. Twórcy gry coraz śmielej poczynają sobie w kwestii budowania hype’u i zdradzania konkretów dotyczących pierwszego rozszerzenia do największej obecnie gry strategicznej czasu rzeczywistego. Powiedziałem największej? Miałem na myśli – jedynej*.
Nie chcę dramatyzować, ale od ilości i jakości zmian, jakie planuje wprowadzić Blizzard w trybie sieciowym zależy przyszłość gatunku. Nie mam tutaj na myśli tego, co wiemy, że pojawi się już w dniu premiery HotS, choć one również są potrzebne. Chodzi mi raczej o kierunek, które one wyznaczają i w którym, miejmy nadzieję, deweloper pójdzie dalej.
*znaczącej
Dziś w godzinach porannych (naszego czasu, oczywiście) na europejskich forach Blizzarda pojawili się gracze z Iranu, pytający, czy Battle.net dostał czkawki albo chwilowo padł, gdyż nie mogą się zalogować. Z czasem pojawiło się więcej wpisów, w tym jeden, ukazujący disclaimer wystosowany przez władze Iranu, dotyczący World of Warcraft:
Blizzard Entertainment słynie z tego, że potrafią wydawać trailery, które zapierają dech w piersiach. Jest to zwykle czysta, pięknie wyglądająca, pre-renderowana grafika komputerowa, ale jest użyta w taki sposób, że po prostu kopara opada. Tak było w przypadku StarCraft II, Diablo III, czy choćby dodatku do World of Warcraft, zatytułowanego Wrath of the Lich King, jednakże panowie z Kalifornii tym razem przebili sami siebie.
Siedzisz na tylnym siedzeniu, zły. Wsiadłeś do tego samochodu i kipisz z wściekłości. Pewnie – może i na początku chciałeś jechać, ale teraz wszystko się zmieniło. Nagle Warszawa wydaje się bardzo daleko, a ty czujesz, że to będzie najgorsza podróż w twoim życiu. Nieznajomy chłopak wsiada z drugiej strony, zajmując miejsce obok ciebie. Jest starszy i zna wszystkich w samochodzie. Ty nie znasz nikogo, poza swoim ojcem, który właśnie zajmuje miejsce kierowcy. Ruszyliście. Z tyłu jest ciasno dla trzech osób. Ciszę mąci jedynie warkot silnika. Nie rozumiesz jeszcze wszystkiego, ale zaczynasz domyślać się jakie będą twoje relacje z tym drugim. I wcale Ci się to nie podoba. Siedzicie obok siebie, ale ty nie zamierzasz się odzywać - to byłoby niezręczne. Cała sytuacja jest niezręczna i powoduje, że czujesz nieprzyjemny ścisk w żołądku. Postanawiasz podjąć jedynie słuszną decyzję - nie odezwiesz się do nikogo przez całą drogę. Odgrodzisz się od nich wszystkich i wtedy może jakoś to przetrwasz.
Chyba nie doceniałem hackerów. Nie ma dla nich żadnej świętości. Rozumiem uderzać w agencje rządowe, złe koroporacje, system, ale żeby Blizzard? Przecież to jest najlepsza firma robiąca gry wideo w historii, która dała nam takie hity jak Starcraft, Starcraft: BroodWar i Starcraft II.
Blizzard co prawda udowodnił, że można na niego liczyć. Poinformował o rozmiarach włamania, hasła były dobrze zaszyfrowane, nie zginęły numery kart kredytowych. Mogliby dać znać wcześniej, a nie tydzień po fakcie, jednak wybaczam, bo bezpieczeństwo użytkowników nie było zagrożone. Pytanie tylko, czy każda firma jest równie dobrze na taki włam przygotowana? Co rusz przecież słyszymy o tym, że na takim czy innym serwerze wszystko jest przechowywane w czystym (ang. plain) tekście.
Nie należę do grupy starych wyjadaczy World of Warcraft, którzy spędzili w Azeroth tysiące godzin swojego życia. Nie znam na pamięć wszystkich raidowych taktyk, a tym bardziej tajnik każdej z dostępnych klas oraz nie udało mi się na arenach wbić ratingu powyżej 2000, jednak w ową produkcję grałem około dwóch lat na różnych dodatkach, toteż mam prawo wypowiedzieć się na temat, który jest obecnie na języku każdego fana tego tytułu – Pandy, kontrowersyjne zmiany, Mists of Pandaria i jak dla mnie nieuzasadniony „hejt” w ich stronę.
170 godzin zabawy, 200 nabitych poziomów, 2500 punktów osiągnięć, 3,5 miliona zebranego złota, 70 tys. zabitych potworów – takim bilansem kończy się moja przygoda z Diablo III. Pomimo początkowych zachwytów i porządnego wykonania samej gry, po niecałych sześciu tygodniach od premiery wygasł mój zapał, a serce i rozum zaczęły szukać bardziej ambitnych zajęć. Dlaczego? Z pięciu powodów.
I to szczegóły sprawiają, że nowa gra Blizzarda to kawał naprawdę bardzo solidnej rozrywki. Po 36 godzinach spędzonych w skórze mnicha (i dodatkowo kilku jako szaman) wiem, że Diablo III zasługuje na medal z błyszczącym 9/10. Z miłą chęcią wyjaśnię zatem, dlaczego obok widać ocenę 88 i jak postrzega Diablo III zakochany w dwójce człek stroniący od gry w sieci i wszystkiego, co nosi choćby znamiona MMO.
Od premiery Diablo III śledzę intensywnie komentarze na forum GOLa. Odkąd opublikowano recenzję Czarnego, przybyło tematów do śledzenia, a mi tematów, na które chciałbym napisać. Jednak chyba przetrenowałem, nie mam nastroju albo siły dyskutować czy przedstawiać swojego punktu widzenia. Przynajmniej dziś, bo dzień był intensywny i nie mam większej ochoty wsadzać kija w mrowisko.
Premiera najnowszej produkcji Blizzarda, tworzonego ponad 10 lat Diablo III, póki co jest największym wydarzeniem roku w branży gier. Dwa miliony pre-orderów, wersje pudełkowe niemal wszędzie wykupione w pierwszym dniu sprzedaży, tysiące ludzi na nocnych imprezach z okazji premiery. Wszystko to wywołane przez wydawcę, który nie pozwala grać bez połączenia z internetem, nie uciekł od problemów z serwerami, sprzedaje swą grę 50% drożej od innych produkcji na PC i nie udostępnił jej recenzentom przed premierą. Blizzard pokazał, gdzie ma problem piractwa w dobie korporacji forsujących ACTA i podobne jej ustawy. Dobra treść sprzedaje się sama.