Age of Empires 2 - DżejGame #1
Starship Troopers: Terran Command - Urban Onslaught
Honey, I Joined a Cult
Starship Troopers: Terran Command
W co gracie w weekend? #358: Gears 5, Halo TMCC, Tales of Vesperia, Perfect Dark Zero, Steins;Gate LBP, Frostpunk, Umineko, Ni no Kuni i FFXIII
Krótka piłka - They Are Billions na PS4
Zagrywaliśmy się w nie wszyscy – symulatory zarządzania szpitalem, wesołym miasteczkiem, czy zoo. Dziś gatunek ekonomicznych gier biznesowych został odrobinę zapomniany, jednak nadal pojawiają się całkiem interesujące, należące do niego produkcje.
W grach o szeroko pojętej tematyce wojennej nie poczułem żadnego powiewu świeżości od dobrych kilku lat. Wojna to trudne zagadnienie, które w wirtualnej rozrywce przedstawiane jest wręcz w skrajnie przerysowanej, uproszczonej i „ugrzecznionej” formie. Wielkie koncerny zazwyczaj idą po linii najmniejszego oporu i bardzo ostrożnie podchodzą do tytułów wydawanych pod swoim sztandarem, stąd próżno szukać prawdziwego obrazu konfliktu zbrojnego w ich produkcjach – wystarczy sobie przypomnieć storpedowanie bardzo dobrze zapowiadającego się Six Days in Fallujah. Kiedy niemal całkiem straciłem nadzieję na powstanie ambitnej, bezkompromisowej pozycji wojennej, w Internecie pojawił się zwiastun rodzimego This War of Mine. Już wtedy czułem, że właśnie na tę grę czekałem te wszystkie lata.
Widzisz swój cel, palec spoczywa na spuście, czujesz trochę bardziej przyspieszony oddech - na tą chwilę czekałeś od paru ostatnich dni, a moment strzału nadejdzie już za… trzy… dwa… jeden…
Szeroko rozumiane konflikty zbrojne od dawna są jedną z najchętniej wykorzystywanych tematyk w grach komputerowych i konsolowych, zwłaszcza strzelaninach. Choć produktów z gatunku wojennych strzelanek na rynku jest całe multum, to po głębszym zastanowieniu się można dojść do wniosku, że gier o wojnie w zasadzie nie ma na nim wcale. Taką właśnie grą – o wojnie – mogło być zniszczone przez przez ignorantów i amerykańskie media Six Days in Fallujah.
Premiera Men of War: Oddział Szturmowy 2 została przełożona na prawie 2 miesiące. Fani z pewnością nie ucieszyli się z tego faktu, ale deweloperzy postanowili zrekompensować im konieczność przeczekania jeszcze blisko 60 dni – wrzucili swój produkt do najmłodszej usługi Steam, a mianowicie Wczesnego dostępu.
Gdy nie ma w co grać, a ma się jednak ochotę uratować świat czy stworzyć jakiś jego odpowiednik na zasadach wykreowanych w naszej wyobraźni, przemierza się sieć w poszukiwaniu nowego punktu zaczepienia. Krąży się po Internecie z nadzieją, że naszym oczom ukaże się zbawczy widok – zapowiedź bądź wzmianka o nowej produkcji, która być może będzie w stanie wciągnąć nas i odpowiednio zagospodarować przeznaczony na granie czas. Mi w ten sposób udało się jakiś porządny czas temu natrafić na grę, która ma być nowym spojrzeniem na kultową serię Sim City.
Potrzebujemy pomocy! Atakuje nas barbarzyński lud żądnych krwi Azteków. Nasze miasta płoną, nasze wojska są w rozsypce, nie mamy już nic! Jedyna nasza nadzieja w Tobie, o boski przywódco! Wysłuchaj naszych próśb i pomóż nam, spójrz co zostało z naszej greckiej potęgi!
Rynek elektronicznej rozrywki ulega nieustannym, a przy tym często radykalnym i bezlitosnym zmianom. Nie dalej niż kilkanaście lat temu strategie czasu rzeczywistego (ang. Real Time Strategy, RTS) okupowały największą przestrzeń na sklepowych półkach z grami. Tytuły takie jak WarCraft, Age of Empires czy Command & Conquer utwierdziły uniwersalny kanon, powielany przez setki pomniejszych kontynuatorów.
Los bywa jednak okrutny: dzisiaj po chwale dawnych tytanów nie ma już prawie żadnego śladu. W ciągu ostatnich kilku lat ukazało się zaledwie parę gier z gatunku RTS, z czego większość – jak StarCraft II czy Company of Heroes 2 – stanowiły zaledwie kontynuacje dawnych hitów. Co gorsza, współczesne strategie tylko w niewielkim stopniu nawiązują do tradycji, coraz popularniejsze stają się zaś różnorakie mutacje, stawiające bardziej na zręczność gracza niż sprytną taktykę. Gatunek, który niegdyś był bardzo popularny, obecnie stał się ekskluzywnym polem zmagań dla e-sportowców oraz wąskiej grupy domorosłych taktyków.
Co było przyczyną tego spektakularnego upadku? Czy z lekcji udzielonej przez historię możemy wysnuć jakieś generalne wnioski?
Jestem prawdopodobnie jednym z największych fanów studia Arcen Games w Polsce. To nie brak skromności, lecz fakt, że ten deweloper ma tylko jedną naprawdę rozpoznawalną grę: AI War. Na moim blogu opisywałem ich kolejne produkcje – dwie odsłony A Valley Without Wind. Pierwsza z nich zapowiadała się nieźle, ale okazała średnia. Druga, zapowiadała się średnio, a okazała się naprawdę dobra (o czym pisałem w recenzji A Valley Without Wind 2). Deweloperzy udowodnili, że potrafią przyznać się do błędu, mówić o tym otwarcie i wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Nawet ja, osoba całym sercem sprzyjająca Arcen Games, nie byłem w stanie nadążyć za ich tempem i odpuściłem dwie kolejne gry: podobno niezłego Shattered Haven i świetnego zdaniem wielu Skyward Collapse. Po Bionic Dues, najświeższej produkcji studia, nie mam wątpliwości, że będę musiał nadrobić zaległości. Powód jest prosty: to bardzo ciekawa i dobra gra, przez którą ze dwa razy wstałem wcześniej niż zwykle, żeby trochę pograć przed pracą (czyli graniem w coś innego, chociażby GTA Online, o którym pisałem niedawno).
Dlaczego ciekawa? Czemu dobra? I co to do cholery jest Bionic Dues?
3 stycznia 1465. W Lublinie powstaje zbrojownia. Powoli lecz sukcesywnie zwiększamy nasze możliwości mobilizacyjne. Przygotowujemy sobie dobry grunt do przyszłej ekspansywnej polityki.
„ … a ten kraj nadwiślański znany z historycznego męstwa stał się bojaźliwy po stracie swojego Króla – Władysława Warneńczyka, w bitwie z hordami niewiernych w 1444 roku. Przekuto w nim miecze na lemiesze, a i rycerstwo dogorywa żałośnie. Przez przeszło dwie dekady nie wyściubili swego nosa, aby bronić wiary katolickiej przed szatańskimi Otomanami.”
Kroniki Papieskie, tom XXVIII. Autor nieznany