"Wilk z Wall Street" - film na miano nominacji do Oscara?
Czego szukamy w kinie? Śmiech i łzy, czyli „Nietykalni” i inne filmowe olśnienia
Przystojna dziewczyna i panna spod klosza - recenzja mangi.
Maska - świrus na prezydenta
Maska tom 2 Omnibus - Maska rozchodzi się po kościach?
Ekhö. Lustrzany świat 9 – Gdy Pershuanom robi się łyso nikomu nie jest do śmiechu
Oto wyłaniam się z mroków emerytury, niosąc ze sobą światłość, której nikt nie powstrzyma. „Aż Twoje wszystkie zuchwałe wrogi, dam za podnóżek pod Twoje nogi”, to chyba jednak prawdopodobnie nie czas na cytowanie Nieszporów, ale jak inaczej mam oddać cześć jednej z najwybitniejszych kreskówek, której geniusz naprawdę ciężko opisać. Może godzinki będą lepsze? „Witaj arko przymierza, tronie Salomona, Tęczo wszechmocną ręką, z pięknych farb złożona. Tyś krzak Mojżeszów boskim ogniem gorejąca, Tyś różdżka Aaronowa, śliczny kwiat rodząca. Brama rajska zamkniona, runo Gedeona, Tyś niezwyciężonego plastr miodu Samsona.”
Czasami bywa tak, że przygotujemy sobie jakiś materiał, a potem zalega nam na dysku tylko dlatego, że w momencie, na który zaplanowana była jego publikacja, pojawia się wpis zdecydowanie bardziej będący na czacie, poruszający aktualne kwestie i, mówiąc wprost, czasami bardziej pożądany. W taki sposób drobna recenzja filmu Ten niezręczny moment (ang. That awkward moment) leżała w odpowiednim folderze w oczekiwaniu na chwilę przestoju, a chwila ta właśnie nadeszła. Jeśli więc ktoś szuka komedii romantycznej, aby zasiąść ze swoją drugą połówką do oglądania – być może jest to coś właśnie dla Was.
Jeśli miałbym oceniać 22 Jump Street po ostatnim wrażeniu wyniesionym z kinowej sali, to jest to wyśmienita, bardzo zabawna kontynuacja. Ostatnie sceny są absolutnie perfekcyjnym podsumowaniem całości. Jeśli zaś oceniać 22 Jump Street jako całokształt, to nadal jest to bardzo zabawna kontynuacja, godnie wypełniająca buty zostawione przez "jedynkę" dwa lata temu. Jenko i Schmidt są znowu na tropie. Przygotujcie przepony!
Pamiętacie 21 Jump Street? Jonah Hill i Channing Tatum zostali policyjnymi partnerami, którzy trafili do liceum i jako udawani nastolatkowie mieli rozpracować dilerski łańcuch zagrażający życiu uczniów. Udało się. Ich sympatyczny kapitan od razu zapowiedział, że teraz chłopaki pójdą do koledżu. 22 Jump Street zabiera naszych bohaterów dokładnie tam. Po udanej tajnej akcji panowie nieco narozrabiali, ale jadąc na sławie i uznaniu dostali przydział: trafiają na uczelnię MC state, gdzie panoszy się groźny narkotyk WHY-PHY. Zadanie: znaleźć i zamknąć dostawcę. Sytuacja nowa, ale tak naprawdę taka sama, więc i zasady obowiązują takie same.
Tytuł nowej komedii Setha MacFarlane'a jest tak długi, że nie siliłem się na jakieś cwane miano dla tej recenzji. Ale już zaraz będę się silił na umiarkowanie długi i rzetelny tekst, więc bądźcie tak mili i przeczytajcie go do końca (szczególnie, że wydźwięk jest ciut inny, niż tekstu promilusa). Dzięki.
Na samym wstępie trzeba zaznaczyć, że najlepszy zabawny film o kowbojach to Płonące siodła Mela Brooksa. A skoro MacFarlane chce się śmiać z Dzikiego Zachodu, to porównania są nieuniknione. Zaskoczeniem też nie będzie fakt, że Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie nie umywa się do przygód Gene'a Wildera i Cleavona Little'a. Na szczęście jednak nie jest tak źle, jak każą sądzić niektóre recenzje i zatrważająco duża liczba widzów, których opinie wytryskują tu i tam. Seth MacFarlane zrobił porządną komedię, choć do komicznego wzorca z Sevres* długa droga.
To drugi kinowy film gościa, który stworzył “Family Guya”. Warto go zobaczyć dla jednej sceny. Genialnego gościnnego wystepu. Trwa to jakieś 10 sekund, ale warte jest wydania dwóch dych na bilet do kina. Nie zdradzę niespodzianki. Zachęcę inaczej: jest więcej zabawy niż na “Tedzie”.
...przyrodzenie. A jak! Przynajmniej tak stwierdził Seth Rogen w jednej z bardzo sympatycznych scen tego zabawnego filmu. A w zasadzie to strasznie śmiesznego. Sąsiedzi okazali się być tacy, jakimi rysowały ich opinie recenzentów i widzów z zachodu. Dobrze wykonaną, wulgarną komedią made in USA, ze zdolną obsadą, masą nie pokazanych w zwiastunie żartów i zaskakującą, jak na tak durnowaty film, dawką głębi. Jeśli tak jak ja lubicie 21 Jump Street, To już jest koniec, Chłopaki też płaczą, Idola z piekła rodem, Wpadkę, 40-letniego prawiczka, Zacka i Miri (który nakręcili porno z Kevinem Smithem) i tego typu humor, to zapraszam dalej. W sumie to wszystkich pozostałych też zapraszam. Taki jestem gościnny.
"Wilk z Wall Street" stał się fenomenem zanim jeszcze go obejrzeliśmy. Zachwycano się wszystkim, a najbardziej grą aktorską diCaprio. Szczerze? Mam mieszane uczucia i na nominację rzeczywiście zasłużyli tylko aktorzy, a nie sam film.
Masa absurdu, seksu i narkotyków. Nie tego się spodziewałam czytając ogólny opis filmu. Liczyłam na większą zawartość faktów, trochę subtelniejsze ich przedstawienie, podczas gdy skupiono się na wszystkim, co sam biznes otaczało.
Co się stanie, jeśli w jednym filmie wystąpią aż cztery legendarne postacie z Hollywood? By się o tym przekonać wystarczy sięgnąć po "Last Vegas"!
Wyjazd integracyjny. Kac Wawa. Jak się pozbyć cellulitu. I wiele innych wesołych, wiele mówiących tytułów polskich komedii ostatnich lat. Zdaniem wielu krytyków polska komedia sięgnęła dna. Niski humor, brak ambicji, schlebianie prostym gustom. Tak jest, tak mówią krytycy, tak musi być. Ale czy na pewno?