Promocja czyli słowo które ogłupia większość z nas - okiem marketingowca #2
Rysiek z Klanu wraca do gry
O pasteryzacji... szczęścia - okiem marketingowca #1
Tabula rasa? Nie w tej branży. Kiedy ostatnio podeszliście do gry nie wiedząc o niej wszystkiego?
Nike tworzy kolejną, świetną reklamę
Chcemy Mass Effect 3 w 2012 roku?
Szybka rozkmina to cykl mini-felietonów, który oprócz ukazania interesującego zjawiska, gamingowej ciekawostki, śmiesznego filmiku lub ukrytego bonusu - zaprasza Was do dyskusji na konkretny temat i wzięcia udziału w ankiecie.
Czy jest to zdany egzamin, wygrana w totka, zgoda na randkę czy dzień premiery utęsknionej gry. Ucieszyć się wypada. Sytuacja daleka od rozpaczy. Azjaci, czyli osoby, które mogą być Japończykami urodzonymi w Wietnamie, mieszkającymi w Korei, a i tak zostaną nazwani Chińczykami – potrafią się cieszyć z rzeczy niewielkich, wręcz trywialnych. Pokazuje to reklama tajemniczego Spongeboba. Oprócz podejrzanej ankiety, chorej galerii i histerycznego filmiku – zapraszam do dyskusji na temat szczęścia. Czym ono dla Was jest i jak go okazujecie. Enter the madness!
Wczoraj eJay uraczył Was zestawem najlepszych filmowych zwiastunów, które zostały puszczone w przerwie wielkiego sportowego amerykańskiego święta, czyli Super Bowl - finału rozgrywek ligi NFL, czyli tego innego footballu. Dzisiaj pora na moją listę najfajniejszych reklam produktów wszelakich.
Super Bowl odbył się po raz czterdziesty piąty i znowu był szansą dla wielu firm na zaprezentowanie się z jak najlepszej / najzabawniejszej / najefektowniejszej strony. To właśnie podczas jednego z tych finałów zaprezentowno słynną reklamówkę Apple, która jest doskonałym przykłądem tego, jak wiele środków i pieniędzy idzie na zaistnienie w tym konkrentn momencie roku w USA. Dość powiedzieć, że 6 lutego wykupienie miejsca na trzydziestosekundowy spot kosztowało 3 miliony dolarów. Wiele firm skorzystało, a dzięki potędze sieci wszyscy mogą się pozachwycać (lub ponarzekać) na poziom kreacji zagranicznych mistrzów reklamy. Do dzieła!
Mamy 2011 rok i nieco doświadczenia w obserwacji branży. Wiemy już, że deweloperzy i wydawcy potrafią odpowiednio nakręcać sprzedaż swojej gry odpowiednimi zagrywkami marketingowymi. Na pewno to wiemy?
No właśnie, czy aby na pewno wiemy, że istnieje coś takiego jak PR i twórcy nie boją się go używać? Powinniśmy, bo dzisiaj każdy twórca czegokolwiek chce swój produkt rozreklamować na różne sposoby. Twórcy gier także, dlatego słyszymy zabawne hasełka i obietnice z ust twórców, które często pozostają bez pokrycia.
Japonia znana jest z wielu rzeczy. Samuraje, ninja, manga, anime, zwariowane teleturnieje i… można by tak wymieniać w nieskończoność. Mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni kochają też gry, a te (jak każdy z resztą produkt) trzeba jakoś zareklamować by się sprzedały. Postanowiłem więc pokazać wam jak w kraju samurajów nakłania się ludzi do ich kupowania. Fanów dziwactw zapraszam, a ludziom twardo stąpającym po ziemi powiadam: porzućcie wszelki zdrowy rozsądek, Wy, którzy tu wchodzicie.
Fachowcy od marketingu i reklamy miewają różne pomysły. Jednak czegoś takiego, co zaserwowali nam spece z Electronic Arts chyba jeszcze nie było. Idea całego przedsięwzięcia polega na tym, że niczego nieświadomym kobietom w średnim wieku pokazano najokrutniejsze fragmenty wyjęte wprost z rozgrywki w Dead Space 2. Zadaniem pań było szczere reagowanie na to, co widzą na monitorach. I chociaż reakcje biednych mam raczej zaskakujące nie są, to pomysł EA na kampanię reklamową owszem.
Reklama w sieci jest jeszcze na takim etapie, że nadal potrafi zaskoczyć. Stare formy są eksploatowane aż do znudzenia, ale co raz to ktoś wpada na nowy, wcześniej niespotykany pomysł. Jak pokazuje wiele przykładów, na takich pomysłach w Internecie można zarobić grube pokłady soczystej kasiory. Czy i tak będzie tym razem?
Jak zareklamować zupełnie nową markę w Stanach Zjednoczonych? Zdaniem twórców kampanii marketingowej Bulletstorma wystarczy sparodiować najpopularniejszego reprezentanta tego samego gatunku. W tym przypadku chodzi o Halo 3 i jego słynną reklamę "figurkową", która została odtworzona w typowym stylu dla gry studia People Can Fly.
Reklamy to przekleństwo, ale i błogosławieństwo naszych czasów. Przekleństwo, bo ludziom wciska się kit, błogosławieństwo, bo na publikacji reklam zarabia się kupę kasy i jest to kolejny trybik, który pcha do przodu naszą ekonomię.
Reklama jednak, może być również małym dziełem sztuki i chciałbym Wam dzisiaj zaprezentować dwie bardzo nietypowe realizacje, które powodują opad szczęki. Gwarantuję, że ten materiał zrobi na Was naprawdę duże wrażenie. No przynajmniej na tych, którzy nie mieli jeszcze okazji filmów zobaczyć wcześniej.
Jutro 10 października. Dlaczego data ta jest wyjątkowa? Wystarczy zapisać ją liczbowo. 10.10.10 – taki układ cyfr w kalendarzu nie trafia się często. Zdaniem organizacji ekologicznych godzina 10:10 tego dnia to doskonały moment, by każdy mieszkaniec naszej planety zaczął ograniczać emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Dokładnie o 10% w ciągu 12 miesięcy. Towarzysząca akcji „10:10” kampania informacyjna wzbudza jednak uzasadnione kontrowersje. Widok wysadzanych w powietrze ludzi (w tym także dzieci) zamiast zachęcać do wprowadzania przyjaznych środowisku zmian w swoim życiu, odpycha. Trudno się dziwić, że duże firmy jak Sony, które do tej pory wspierały akcję, chcą się od niej odciąć.
Całkiem niedawno wyszperałem w Sieci serię filmików, które powinny zainteresować fanów żywych trupów. "Deliver me to Hell" to bardzo pomysłowa interaktywna reklama sieci pizzerii Hell, przypominająca pocięty na kawałki krótkometrażowy horror. Przenosimy się do świata tuż po wybuchu zombie-apokalipsy, podejmując co pewien czas decyzje wpływające na dalsze losy głównych bohaterów. Czy uda się utrzymać ich przy życiu czy może dołączenie do armii nieumarłych to dla nich jedynie kwestia czasu?