"Wilk z Wall Street" - film na miano nominacji do Oscara?
Czego szukamy w kinie? Śmiech i łzy, czyli „Nietykalni” i inne filmowe olśnienia
Przystojna dziewczyna i panna spod klosza - recenzja mangi.
Maska - świrus na prezydenta
Maska tom 2 Omnibus - Maska rozchodzi się po kościach?
Ekhö. Lustrzany świat 9 – Gdy Pershuanom robi się łyso nikomu nie jest do śmiechu
Trudno uwierzyć, że ten film zrobił 71-letni dziadzio. „Wilk z Wall Street” aż kipi od energii. To bardzo szybki rollercoaster, który zwalnia tylko na chwilę, gdy jest na górze. Sekundę później zjeżdża z jeszcze większą prędkością. Martin Scorsese zrobił film na własnych warunkach, nie poszedł na żadne ustępstwa, świadomie rezygnując z płomiennego przemówienia ze sceny na rozdaniach Złotych Globów i Oscarów. Bo gejowskiej orgii, publicznej masturbacji (i wychwalania jej zalet) oraz oddawania czci hedonistycznemu życiu, narkotykom i szczaniu na flagę USA konserwy z jury prestiżowych nagród nie kupią. Nie zmienia to w niczym faktu, że to jeden z najlepszych filmów ostatnich lat.
Bardzo lubię oglądać filmy. Do kina chodzę co środę, bo wtedy mam tańsze bilety. Jestem konsumentem, który pochłania każdy możliwy gatunek, lecz komedie są w czołówce ulubionych gatunków. Poczucie humoru, które sobie cenię, niekoniecznie pokrywa się z normą. Lubię absurd, żarty inteligentne, a nawet te idiotyczne pod warunkiem, że mają w sobie to coś. Oto i lista komedii, które zdecydowanie to coś posiadają.
Ta zmyślna onomatopeja obecna w tytule tekstu doskonale oddaje moje wrażenia po seansie To już jest koniec, znanego też jako This Is The End. Uhahałem się okrutnie, miotało mną po kinowym fotelu i wyszedłem totalnie pokulany. Tak, dziwne zdanie, wiem. Cóż ja poradzę jednak na fakt, że reżyserski debiut Setha Rogena i jego scenariuszowego kumpla Evana Goldberga to (póki co) bezsprzecznie najzabawniejszy film roku.
Uporajmy się z fabularnym pretekstem dla całej tej filmowej zabawy, żebym mógł zacząć się rozpływać nad całością. Jay Baruchel przyjeżdża do swego kumpla Setha Rogena, żeby się wyluzować, zajarać, zagrać, zapić. Szybko okazuje się, że dużo lepsza zabawa czeka wszystkich u Jamesa Franco, który organizuje parapetówkę i zaprasza wszystkich (nie jest to przesadzone stwierdzenie), choć są jednostki nie do końca zachwycone tym obrotem sprawy. Impreza szybko bierze w łeb, gdy światem wstrząsa trzęsienie ziemi, piekielne pożary, niebieskie promienie "znikające" ludzi i masa okrutnych zgonów. Tyle tytułem wstępu, czas na mięsko.
“Millerowie” to komedia familijna, pod warunkiem że najmłodsze dziecko ukończyło już 18 lat. Ci, którzy wychowali się na serii “W krzywym zwierciadle” z Chevy Chasem teraz podrośli i od takiego kina oczekują czegoś więcej. Tak nadchodzą “Millerowie”, czyli rodzinka, która tak naprawdę nie jest rodzinką - oto współczesna komedia familijna.
Życie nastolatka nie należy do największych przyjemności. Trzeba zmierzyć się z dojrzewaniem oraz dorosłymi, którzy zwykle robią z tego faktu wielki rozgłos. Na część rozrywek jest sie za młodym, na część za starym. Mając 14-16 lat utyka człowiek w próżni. Nie pozostaje nic innego, jak obserwować pędzący świat wokół i czekać... 14 lat ma właśnie Duncan, bohater filmu Najlepsze, najgorsze wakacje.
Wakacje zaczęły się już dawno temu. Na growym rynku nie pojawia się nic ciekawego, nawet media nie znalazły sobie nic ciekawszego niż powiększająca się rodzina królewska w naszej największej kolonii. Sezon ogórkowy pełną gębą. Tradycyjnie o tej porze roku telewizja puszcza nam powtórki i wykopuje z archiwum starsze programy dzięki czemu znów możemy cieszyć się "Janosikiem" i "Bonanzą".
Taka atmosfera udzieliła się także i mnie. Zacząłem polowanie na pewną grupę filmów. Wyszukuję sobie starsze filmy fantastyczne i horrory i... bawię się przy nich niesamowicie! Częśc tych cudeniek zachowała pierwotny klimat, inne zmieniły się w pokręcone komedie, ale wszystkie nadal potrafią bawić. Skoro już zacząłem się tym bawić to postanowiłem podzielić się z wami moim nowym hobby i co jakiś czas będę wrzucał recenzjopodobne twory dotyczące jakiegoś klasyka. Na pierwszy ogień pójdzie "Sklepik z horrorami" z 1960 roku. Zapraszam.
The Intouchables to gigantyczny sukces francuskiego kina, a także świetna reklamówka Starego Kontynentu pokazująca, że w Europie powstają nie tylko ciężkie, zaangażowane społecznie filmy, które oglądają śmiesznie obcięci chłopcy w koszulach w kratę.
Amerykanie wydają się mocno zagubieni w krzykliwej konwencji, którą wymuszają ich pełne one-linerów komedie, „u nas” na szczęście jeszcze tak nie jest. Historia Drissa i Philippe’a to poruszający i zabawny obraz pełen klasy, polegający przede wszystkim na łamaniu stereotypów. Czy najlepszym towarzystwem dla obrzydliwie bogatego kaleki może okazać się Senegalczyk z dzielnic biedoty? Może.
Z okazji nadchodzącej premiery filmu Kac Vegas 3 (już 7 czerwca) stworzyłem ten tu oto wypasiony tekst o śmiesznych filmach. Bo śmiechem i radością należy się dzielić, a gdy ogląda się zabawny film i rechot jest wzmagany przez piwo i/lub rozbawionego kumpla siedzącego obok, to jest to rzecz zacna. Podzielę się więc z Wami dziesiątką najlepszych durnowatych komedii made in USA, z których czerpię radość przy okazji każdego seansu. Istotny jest fakt, że skupiam się tylko i wyłącznie na amerykańskich i głupkowatych komediach, zabraknie więc tu zarówno produkcji brytyjskich (w tym obowiązkowe zwycięzcy wszystkich tego typu rankingów - Świętego Graala - lub dzieł Edgara Wrighta) jak i filmów śmiesznych, ale nie pasujących do kategorii "stupid" (czyli zero braci Coenów lub Woody'ego Allena). Chodzi mi tylko i wyłącznie o piekielnie inteligentną głupotę, parodię i radosne produkowanie żartów, często o absurdalnym zabarwieniu.
Główna dziesiątka to moje ulubione 10 propozycji, które zostały ułożone chronologicznie. Większość to tytuły bardzo znane, ale myślę sobie, że jest szansa na jedno lub dwa sympatyczne odkrycia. Potem zajmę się dziesiątką numer 2, gdzie będą zgromadzone specjalne wyróżnienia z krótkimi opisami. W obliczu rozkosznej, słonecznej aury trzeba się jakoś rozweselić, więc do dzieła!
Od filmów „młodzieżowych”, w których grupa przyjaciół mierzy się z konsekwencjami alkoholowej libacji, nie powinno wymagać się za wiele. Po Kac Vegas takich produkcji powstało sporo, ale niestety wygląda na to, że z każdą kolejną premierą ich poziom jest niższy. Po przeciętnym Projekcie X i słabym Wieczorze panieńskim znalazłem się na seansie Nieletni/pełnoletni. I musicie mi wierzyć, że było to efektem zbiegu różnych okoliczności, a nie od początku do końca zaplanowanym posunięciem. Inna sprawa, że do wyboru miałem też Spring Breakers, które niedawno zrecenzował FSM.
Kiedy trafiam na określenie "baśń dla dorosłych" przeważnie nie mogę pohamować swego entuzjazmu. Nie chodzi tu o rodzaj animacji zarezerwowany tylko dla dorosłych, a o filmy które są naprawdę dla wszystkich. Oglądając Zaplątanych dzieci z pewnością przeżyją kilka magicznych chwil, a starsi widzowie zostaną uraczeni świetnym humorem, cudowną realizacją i scenariuszem spójnym, dopracowanym, przemyślanym. Takim jaki warto docenić.
Szczerze - nie był to zbyt mocno reklamowany film, przynajmniej nie u nas, a szkoda bo Tangled zasługuje na uznanie, dużo uznania.