Kanapowy multiplayer ma się dobrze, o czym świadczyć może przygotowana niedawno przez Czarnego Wilka lista mniej lub bardziej świeżych produkcji wydanych na różne platformy. Okazji, by zaprosić znajomych lub członków rodziny i zmierzyć się z nimi w staroszkolnym stylu, w którym zwycięstwa smakują najlepiej, a porażki bolą najmocniej, jest dzisiaj mnóstwo. A najlepsze z nich? Mnie najwięcej miłych wspomnień przynoszą te tytuły.
Dead Space 3 to kontynuacja serii, której pierwsza odsłona pokazała, że przeniesienie i rozwiniecie pomysłów z Resident Evil 4 na konsole obecnej generacji może przynieść świetny efekt. Pięć lat później wychodzi kolejny tytuł o martwej przestrzeni kosmicznej a prezentowane uniwersum rozrosło się do całkiem sporych rozmiarów (książka, komiksy, filmy). Zapowiedzi o zmianach w lubianej przez wielu graczy serii wywołały niepokój wśród fanów. Co-op i mikropłatności połączone z tragiczną kampanią reklamową (In the Air Tonight – WTF?) naprawdę zaszkodziły temu tytułowi. Czy oznacza to, że nie warto się nim interesować?
Według statystyk trofeów PSN - tylko 22% graczy Destiny ukończyło kiedykolwiek któryś z raidów. Trochę szkoda, że Bungie tak ograniczyło dostęp do najlepszego elementu swojej gry, ponieważ to właśnie na raidzie natrafimy na mechaniki i rozwiązania, których próżno szukać w etapach fabularnych Destiny. Podczas wyjątkowo długiej misji PvE, będącej mieszanką strzelaniny FPP, gry TPP, skradanki i platformówki - będziemy musieli absolutnie zaufać naszym towarzyszom, cały czas utrzymywać komunikację głosową i idealnie zgrać się w czasie podczas wielu momentów. Witajcie w Vault of Glass - jednej z najlepiej zaprojektowanych misji w historii gier!
Zdarza się nieraz, że pewne niedociągnięcia czy drobnostki potrafią kolosalnie wpłynąć na nasze wrażenia z gry. Pomimo bogactwa treści, satysfakcjonująco rozbudowanej rozgrywki, czy szeregu udostępnionych nam możliwości, jedna mała garstka niedoszlifowanych elementów potrafi zrujnować cały wkład twórców i sprawić, że całość emituje negatywną energię, która nie pozwala wyrażać się o danej produkcji w pozytywnym świetle. Do tych wyjątków niestety należy również Payday: The Heist.
Ileż to odsłon liczy sobie seria gier z klockowymi bohaterami. Każdego razu inspiracją do stworzenia kolejnej części są wykreowane już przez wszelkie media, uniwersa. Było Star Wars, Harry Potter, Włada Pierścieni, Indiana Jones, Piraci z Karaibów i wiele innych. Czas przyszedł na świeżą z kinowego punktu widzenia produkcję tolkienowską - Hobbita. I byłoby genialnie, gdyby nie pośpieszono się z premierą.
Kolejne fale żywych trupów niemalże codziennie zalewają nas na łamach serwisu Steam. Nowych gier traktujących o zombie jest od groma, a my wciąż czekamy na następne, czy to większe produkcje, czy te niezależne. Moją uwagę przykuł ostatnio darmowy tytuł, który nawiedził internetowy sklep Valve w tegoroczne Halloween. No More Room In Hell – czyli darmowa perełka Steam Greenlight.
Gry należą do jednej z najwszechstronniejszych rozrywek świata, ciesząc równocześnie młodych jak i starych wyjadaczy. Oprócz różnorodnych gatunków takich jak strategie, wyścigi, przygodówki, czy strzelanki, mamy także nastawienie rozgrywki na kampanię jednoosobową, tryb multiplayer oraz kooperacji. Jednym słowem, każdy z nas bez trudu znajdzie coś dla siebie. Ja oczywiście cenię sobie fabularnego singla, ponieważ wieloosobowe potyczki szybko mnie nudzą. Inaczej jest oczywiście w przypadku co-opa pełniącego w moim mniemaniu kompromis pomiędzy wyżej wymienionymi.
Sztampowy, kooperacyjny shooter TPP dla czterech osób, nie wyróżniający się absolutnie niczym nowym – dokładnie to pomyślałem sobie o Fuse, przy okazji inauguracyjnego kontaktu z tą produkcją. Czy jednak pierwsze, multiplatformowe dziecko rodziców Resistance i duetu Ratchet & Clank ma szansę, by zachwycić czymś graczy w dniu swojej premiery?
Monaco: What's Yours Is Mine to tworzony bodajże ponad cztery lata symulator grupy włamywaczy, który ma podobną cechę jak Hotline Miami: pokazuje, że przy pomocy nawet prostej oprawy i sterowania można oddać pewien klimat w stopniu, o jakim wysokobudżetowe tytuły mogą pomarzyć. W odróżnieniu od produkcji Cactusa, Monaco jest nastawione na zabawę w towarzystwie innych graczy. Po kilkunastu sesjach w przeróżnych konfiguracjach postanowiłem spisać wrażenia i odpowiedzieć na dwa zasadnicze pytania. Po pierwsze, czy w Monaco jest sens grać samemu? I po drugie, jak zmienia się dynamika i styl rozgrywki w zależności od liczebności grupy? Zabieramy się do pracy: 4, 3, 2, 1…
„W co grać z dziewczyną” to tekst, który ukazał się na gameplayu w lipcu 2012 roku. Z dużym przymrużeniem oka opisałem w nim cztery gry i dodatkowo mały, złośliwy bonus. Tekst miał oczywiście odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule, które często zadają sobie gracze będący w związkach. Jednak banalny dobór tytułów (Fifa, Tekken, Worms, Lips/Singstar) sprawił, że teraz w moim odczuciu tamten krótki poradnik jest bezwartościowy. Skala ocen mierzona w ilości mokrych majtek zostaje, jednak wybór gier będzie tym razem bardziej wyszukany. W co Buja gra z dziewczyną?