Recenzja płyty Emigrate - A Million Degrees. Czekając na Rammsteina - fsm - 10 grudnia 2018

Recenzja płyty Emigrate - A Million Degrees. Czekając na Rammsteina

Wielu z Was zapewne wie, że jeden z gitarzystów zespołu Rammstein, Richard Z. Kruspe, wypełnia sobie czas poza macierzystą formacją robiąc muzykę pod szyldem Emigrate. A jeśli do tej pory nie wiedzieliście, to teraz macie okazję, by nadrobić trzy płyty tego zespołu, łącznie z najnowszą - A Million Degrees - której dotyczyć będzie ten tekst.

Fajnie jest, jeśli solowe projekty muzyków kojarzonych z danym gatunkiem, wychodzą poza oczywiste ramy i proponują coś więcej. Rammstein jest głośny, kanciasty, raczej pozbawiony finezji, wszystko tam jest metalowe i płonie (nowej płyty spodziewamy się w przyszłym roku i sprawdzimy, czy germańska zabawa trwa dalej). Emigrate proponuje muzykę łagodniejszą, bardziej radiową, ale nadal zanurzoną w rocku i - okazjonalnie - metalu. Czyli niby to samo, ale jednak inaczej. I tylko po angielsku. I Richard śpiewa. No i raczej nie dla zatwardziałych fanów R+.

A Million Degrees powinno było ujrzeć światło dzienne już rok temu, ale zalane studio pana Kruspe wymusiło stworzenie całego materiału od nowa i podobno wyszło dużo lepiej. 11 kompozycji składa się na album całkiem solidny, choć - podobnie jak dwukrotnie w przeszłości - w żadnym momencie nie czuć tej ekscytacji towarzyszącej poznawaniu nowej muzyki Rammsteina.

Na płycie są dwa wyśmienite utwory, którymi Richard powinien chwalić się zawsze i wszędzie. Otwierający całość mocny, lekko industrialowy War ustawia poprzeczkę bardzo wysoko i ostatecznie doskakuje do niej tylko I'm Not Afraid z gościnnym występem Cardinala Copii (to jego pierwszy "featuring"!) - głosy obu panów ładnie się uzupełniają, a breakdown i solówka tuż po są zaiste epickie. Sporo dobrego mogę też powiedzieć o numerze tytułowym - to zacny rockowy utwór ze sporym potencjałem singlowym. Lead You On z gościnnym występem partnerki Kruspe, Margaux Bosieux jest ciekawy głównie przez ten ładny żeński wokal, zaskakuje też elektroniczny i łagodny Let's Go w duecie z samym Tillem Lindemannem.

Reszta jest albo niezła, ale bez żadnych dodatkowym emocji poza tupaniem nóżką (promujący album otwór 1234, ładna piosenka dla córki z niegrzecznym teledyskiem - You're So Beautiful, szybki i konkretny Spitfire i utwór finałowy), albo mocno taka sobie - dwa utwory w środku są mało natchnione - trwający 6 minut We Are Together jest za długi o połowę. Na szczęście produkcja jest bez zarzutu, a czasami durnowate teksty łatwiej wchodzą, bo są angielskie. Szkoda więc, że Richard Kruspe wybitnym wokalistą nie jest, a jego niemiecki akcent - choć coraz słabszy - nadal jest łatwy do wyłapania.

Wydana po 4 latach przerwy nowa płyta Emigrate jest chyba najbardziej różnorodną spośród wszystkich, ale bardziej podobała mi się ta środowa - Silent So Long. Kruspe tworzy solidne riffy i bardzo dobrze, że zrezygnował z kopiowania samego siebie, co miało miejsce nieco kilkanaście lat temu - sprawdźcie Stein um Stein - 1:04 (tu wersja live), potem Rosenrot - 2:06, a na końcu Let Me Break - 1:39 z debiutanckiego albumu Emigrate. A Million Degrees jest fajnym, wywodzącym się z Niemiec, odpowiednikiem grupy Filter. Lubię, ale nie kocham.

fsm
10 grudnia 2018 - 11:58