Witam wszystkich po dłuższej przerwie. Cały sierpień spędziłem na kursach i testach, które musi zdać każdy przedstawiciel ubezpieczeniowy, więc na granie w gry wideo, a tym bardziej na pisanie o nich nie miałem zbyt wiele czasu.
Chciałbym jednak pochwalić się, że po niemal pięciu latach, które spędziłem z The Fruit of Grisaia udało mi się w końcu zobaczyć wszystkie zakończenia w tej japońskiej grze erotycznej, która nie bała się poruszać drażliwych tematów.
W międzyczasie udało mi się ukończyć Bioshock Infinite wraz z dwoma dodatkami fabularnymi stanowiącymi prawdziwe zakończenie całej trylogii, zaliczyć dodatkowy epizod w pierwszym sezonie The Walking Dead, przejść Doom z 1993r. na poziomie Ultra-Violence oraz przede wszystkim zdobyć wszystkie trofea w Resogunie, co uważam za jeden z największych wyczynów w swojej karierze gracza. Po tym wszystkim zacząłem skakać po przeróżnych grach, zupełnie nie wiedząc za co powinienem się zabrać. Zawsze tak mam jak skończę coś poważniejszego.
W piątek 13-go maja na rynku pojawił się nowy Doom, który bardzo szybko okazał się być godnym spadkobiercą marki i wyśmienitą, soczystą, demoniczną strzelaniną dla jednego gracza. I tak samo, jak id Software zrobiło w swoim Rage'u, jak Machine Games zrobiło w Wolfensteinie z 2014 roku, tak samo postąpiono z Doomem. Easter eggsów, czyli rożnego rodzaju ukrytych żartów, smaczków i nawiązań, jest w tej grze od groma. I choć poniższa lista na pewno nie wylicza wszystkich znalezisk (nowe są odkrywane każdego dnia), to zapewne jest jedną z "najlepiej wyposażonych" list w Internecie. A co! Chcecie wiedzieć, co w Doomie piszczy? Zapraszam!
Nie jedno, ale dwa nawiązania do Terminatora 2
Wersję płomienną tego easter egga znacie wszyscy. Co robi Doom Marine po wpadnięciu do lawy? Pokazuje, że jest ok. A co robi Doom Marine gdy wpadnie do innej substancji? Zobaczcie sami.
Wydawać by się mogło, że gry komputerowe od zawsze wzbudzały kontrowersje – czy to brutalnością, czy też samym faktem swojego istnienia i tego, że ktoś śmiał spędzać długie godziny przed komputerem miast rozłożyć się jak człowiek na kanapie z piwkiem w jednej i pilotem od telewizora w drugiej dłoni. Wszystko jednak ma swój początek, nie inaczej było z kontrowersyjnością gier komputerowych, której historię pomagam Wam zgłębić w serii artykułów. W części pierwszej prześledziliśmy pierwsze dekady istnienia branży gier komputerowych – dziewicze spory sądowe, wywołującą poruszenie brutalność, symulację gwałtu, znalazło się nawet miejsce dla automatu do gier z kontrolerem w kształcie kobiecej piersi. W części drugiej zagłębimy się w pierwszą połowę lat dziewięćdziesiątych, kiedy to w końcu zdecydowano się na stworzenie systemu klasyfikacji wiekowej gier wideo.
Kilka dni temu (2-4 kwietnia) uruchomiono zamkniętą betę najnowszego DOOM-a. Czwarta część chyba największej serii studia id Software powoli zmierza ku półkom sklepowym, wszak datę premiery ustalono na 13 maja bieżącego roku. Deweloperzy są zatem na etapie, gdzie nawet minimalne zmiany trudno wprowadzić (szczególnie w rozgrywce). Jak zatem wyglądały przedpremierowe testy trybu multiplayer oczami gościa, który nigdy nie grał w żadną część z tego cyklu? Świetnie!
Skąd pomysł na artykuł? Coraz rzadziej sięgamy do przeszłości. Stare gry stają się czymś co uważane jest za produkt dla odbiorców ze słabym sprzętem lub hipsterów świata elektronicznej rozrywki. Jednak w mojej opinii należy sięgać do takich tytułów, aby wiedzieć jakie korzenie mają nasze ulubione tytuły. Dzisaj przybliżę wam postać Johna Romero, ojca nowoczesnych gier komputerowych. Przykładu jak można ze szczytu spaść w odmęty zapomnienia.
Gra Doom zadebiutowała na rynku 10 grudnia 1993 roku po trwającym kilkanaście miesięcy okresie produkcji. Nie ma dziś żadnych wątpliwości, że strzelanina firmy id Software jest produktem kultowym - to właśnie jej zawdzięczamy modę na pierwszoosobowe shootery, która nieprzerwanie trwa do dziś. Droga do stworzenia dzieła wybitnego była jednak długa i ciężka. Amerykańscy deweloperzy testowali rozmaite rozwiązania, które ostatecznie do Dooma nie trafiły - rodowodu wielu z nich możemy doszukać się w poprzednim FPS-ie studia, grze Wolfenstein 3D. Niniejszy artykuł przybliża najciekawsze z tych pomysłów.
RAGE, najnowszy produkt studia id Software, to nic innego jak doskonale wykonana, rzemieślnicza robota. Skoro za wszystkim (no prawie) stał John Carmack, pasjonat i spec od technologicznych nowinek, jasne stało się, że fabuła w nowej grze tego legendarnego dewelopera będzie gdzieś na szarym końcu. Oczekiwania spotkały się z rzeczywistością, gdzie na pierwszy plan wysunęła się klasyczna jak herbata mechanika, schematyczne zadania oraz pierdyliard mięsa armatniego do wytłuczenia, zaś odstawiając na drugi plan angażującą historię i zawiłe wątki miłosne.
W dzisiejszych czasach powieści dziejące się w światach znanych z gier nikogo już nie dziwią. Niektóre nawet są bardzo dobrej jakości, i można je czytać nawet nastawiając się na bardziej ambitną rozrywkę.
W wydawaniu takich książek bryluje Blizzard (możemy przeczytać powieści i komiksy dziejące się w światach Warcrafta, Starcrafta i Diablo), ale i Assassin's Creed, Battlefield, Deus Ex, Far Cry, Borderlands, Gears Of War i wiele innych doczekało się swoich nowelizacji.
Muszę Wam powiedzieć że zawsze byłem wielkim fanem gier z serii Doom. Czytałem wszystko co mogłem na ich temat, oglądałem speedruny, a słynny Doom FAQ znałem prawie na pamięć. Oczywiście zainteresowały mnie też książki o doomowej tematyce: mam biografię Johnów Romero i Carmacka Masters Of Doom, no i w pewnym momencie, pod koniec lat 90-tych, dowiedziałem się że... wydano powieści dziejące się w świecie Dooma.
Blood. Duke Nukem 3D. Doom. Quake.
Dlaczego takich gier już się nie robi?