Legendy Polskie Allegro pod względem muzycznym
Recenzja filmu Wonder Woman - chapeau bas, DC
Hooverphonic with Orchestra - nowe aranżacje lepsze od oryginałów
13 Reasons Why - dramat nastolatki w 13 aktach
Nocny Recepcjonista - sześcioodcinkowa perełka
Po czasie - recenzja edycji rozszerzonej Batman v Superman
To, że czytanie książek rozwija umysł, nie podlega żadnym dyskusjom. Ktoś wymyśla postacie, historię, świat przedstawiony – my za to, jako odbiorcy, możemy dopasować sobie całą resztę do własnej wizji. Nikt nie narzuca nam wyglądu poszczególnych lokacji – ewentualnie daje wskazówki – i nieraz wśród wielu czytelników naprawdę ciężko znaleźć dwa takie same obrazy. Możliwości interpretacji mamy również całkiem sporo, nawet w pozornie „łatwych” książkach. Uczymy się języka, rozwijamy wyobraźnię i kreatywność. Kiedy jednak przychodzi do wskazania tej jednej książki, która miała na mnie największy wpływ, nabieram wody w usta. Dlaczego?
Czasem nie potrzeba milionów dolarów, aby stworzyć coś pięknego i niezapomnianego. Wśród kreatywnych twórców zawsze znajdzie się ktoś, kto nakręci, wyreżyseruje i zmontuje film za marne grosze, niczym student gotujący niesamowite potrawy z najtańszych składników na koniec miesiąca. Kiedyś już o tym wspominałem (o krótkich filmach oraz animacjach – nie jedzeniu), niedawno jednak trafiłem na kolejną niesamowitą animację, która ma już swoje lata, lecz z pewnością zasługuje na kolejne wyróżnienie. Animację o działającej na wyobraźnię nazwie The Maker.
"Chłopiec"
Piękne, czyste i niebieskie niebo. Miękka, zielona trawa i chropowata, brązowa kora drzew. Smutne i szare drogi, czerwone płyty chodnikowe z namalowanymi rowerami. Żółte i palące słońce, i odbijające to światło jasne ściany budynków, oczywiście zadbanych. Głębokie wdechy i wydechy – świeże powietrze traktuję jak deficytowy towar – spokojny i jednostajny marsz, rozkoszowanie się majowym klimatem. Dla mnie jednak świat nie jest wypełniony ciepłymi kolorami, no chyba, że w trzecim Wiedźminie.
Serio, co ja tu robię?
Mimo że od jakiegoś czasu mam ustaloną pewną kolejkę filmów, które muszę obejrzeć, zawsze coś się do niej wkradnie. Od miesięcy staram się zmobilizować, aby w końcu odkurzyć parę klasyków, lecz kiedy zabieram się do oglądania, zawsze wybieram coś innego. Niedawno, zainteresowany Jamesem McAvoy’em (po świetnym Charlesie Xavierze w nowych filmach z serii X-Men) przejrzałem jego filmografię i tak trafiłem na Brud.
Naprawdę nie wiem, co mogę jeszcze zrobić. Próbowałem przekonać się do tej serii wiele, wiele razy. Parę przecen pozwoliło uzbierać pokaźną kolekcję, która teraz zbiera kurz. Pożyczone PS2 zostało oddane bez jakiegoś większego żalu, a mój niech-mu-ziemia-lekką-będzie Xbox 360 również nie spalił się na czwartej części kultowej sagi, ale na Naughty Bearze. Nawet teraz, kiedy już jestem „dorosły”, dalej nie jestem w stanie zrozumieć tego wielkiego szału związanego z Grand Theft Auto. Dlaczego?
UbiArt Framework jest niesamowity. Jestem pod ogromnym wrażeniem za każdym razem, kiedy widzę, jak ten silnik został wykorzystany. Przepiękne tła, przepiękne rysunki, przepiękne modele postaci, mistrzowskie animacje… Do tego wszystkiego dodajmy wciągającą rozgrywkę i voila! Poza wspaniałą oprawą graficzną do produkcji opartych na UbiArcie dostajemy również świetną ścieżkę dźwiękową – i właśnie jej, a raczej im, się dzisiaj przyjrzymy.
Ileż można było czekać! Ileż można było prosić? Po naprawdę długim oczekiwaniu, setkach tysięcy próśb, dziesiątkach milionów modlitw, Riot w końcu wysłuchał swoich wiernych wyzn… fanów, dając im to, na co od dawna czekali. I nie, nie mówię tutaj o całkowitym zakazie gry dla Rosjan – do League of Legends już niedługo trafi tryb The True Support, który miałem okazję testować w ostatnim tygodniu. Dlaczego jest on aż tak ważny dla gry, tak naprawdę ciężko powiedzieć. W końcu jednak mamy okazję wcielić się w… warda!
Czasem zdarza mi się obejrzeć bajkę. Animację, kreskówkę, CGI – nazwa nie jest tutaj jakoś wyjątkowo ważna. Pomiędzy wszystkimi śpiewanymi opowieściami o księżniczkach (które również, o dziwo, są naprawdę przyjemnym widowiskiem) trafiają się filmy, które równie dobrze mogłyby zostać zrealizowane w Hollywood zamiast studiu Disneya. Jedną z takich produkcji jest z pewnością Wielka Szóstka.
Od spektakularnego sukcesu League of Legends minęło już trochę czasu. Mimo to MOBA jest dalej rozwijana, a Riot Games nie musi się obawiać o przyrost graczy. Nic dziwnego, że na rynek zaczęto wypuszczać kolejne gry tego typu, aby jak najbardziej zapełnić niszę. Pojawiła się DOTA 2, Heroes of Newerth, Smite i z pewnością parę innych produkcji, które przeszły bez większego echa. Za massive-online-battle-arena wziął się również legendarny Blizzard, tworząc Heroes of the Storm. Co z tego wyszło?
Instrument, którego nigdy nie mieliśmy w rękach, wpadająca w ucho melodia, jakiś prosty rytm, nucona linia melodyczna, trochę basu. Albo dużo basu – niech porządnie dudni. Skoro daliśmy więcej basu, to podkręćmy dynamikę. Dobra, muzyka już jest! Teraz wygoglujmy jakieś ładne słowa i dopasujmy rymy: miłość, złamane serce, nienawiść, przebaczenie, coś motywującego, prosty refren, więcej basu (a co!), może jakiś tekst o zwierzętach, pogodzie, skoro i tak nikt nie zwraca uwagi na zwrotkę. Dobra! Dudni, łatwe do zanucenia, wpada w ucho? Miliony czekają!