To chyba najbardziej denny tytuł, na jaki się kiedykolwiek zdobyłem. Ale, łodafaka, prawdziwy. Internetowy fenoment "Maciusia z Klanu" leży dla mnie po smutnej stronie spraw, bo solidnie żal mi zainteresowanych, aktorów, szczególnie tych młodszych, których klanowy Borg bezpowrotnie zasymilował. Denne jest śmianie się z Maćka "bo tak", ale jeszcze bardziej denne, zbrodnicze wręcz, jest to co writerzy serialu robią ze swoimi postaciami, regularnie robiąc z nich sieciowe pośmiewisko. Nie uwierzę aż, że to nie jest w jakimś stopniu robione specjalnie. Fakt, raz na pół roku, kiedy mi się przypomni, sprawdzam co nowego na Youtube w temacie Maćka, Ryśka i reszty (a wiedzcie, że w czasach środkowej podstawówki Klan oglądałem naprawdę pasjami - jako rówieśnik Oli "chinki cziku-cziku-linki" Lubicz). Tym razem trafiłem na coś takiego, pewnie stare i znane, ale i tak.
Czytanie o grach wciąż jest w Polsce dość egzotyczną figurą. Jednak nawet to się zmienia. Na polskich półkach pojawiło się w tym roku kilka pozycji, z którymi powinien się zaznajomić każdy człowiek związany z tą branżą zawodowo lub hobbystycznie. A to przecież nie wszystko. Wystarczy przełamać barierę językową, żeby otworzył się przed nami ogromny świat literatury poświęconej grom, w którym nieustannie pojawiają się bezcenne pozycje.
'Czas zamknąć temat pokazu gier Sony, na którym byłem. W dużym skrócie: jest nieźle. Konsola Sony ma w tym roku zapewniony stabilny, systematyczny dopływ solidnych exlusive'ów. Jedne są lepsze, inne słabsze, ale we wszystkich tych grach zachowywana jest pewna "tożsamość" tej konsoli.
W miniony weekend odbyła się w Łodzi już XXII edycja Festiwalu Komiksu i Gier. Największe wydarzenie na komiksowej mapie Polski od kilku lat romansuje z branżą gier wideo, co szczególnie widoczne było w tym roku. Z jednej strony mieliśmy osobną sekcję turniejową, gdzie toczyły się m.in. rozgrywki League of Legends czy Battlefielda 3 (w wersji beta), z drugiej: ciekawy cykl prelekcji na temat elektronicznej rozrywki i jej związków ze światem komiksu. Gwiazdą tegorocznego festiwalu był Akira Yamaoka, znany przede wszystkim ze ścieżki dźwiękowej z gry Silent Hill 2, który w sobotni wieczór wystąpił na scenie wspólnie z zespołem Cool Kids of Death.
Dziś szybko i obok tematu. Jeśli nie znacie Forfitera, poznajcie. Jeśli nie znacie Forfiter Blues, nadróbcie. W hołdzie i uwielbieniu dla tych dwóch polskich memów postanowiłem dołożyć własną cegiełkę i skleciłem pewnego popołudnia poniższy filmik. Wielu pewnie nie rozśmieszy, ale i tak warto było - jak mówi kolega Konrad z Poly, polskie memy trzeba pielęgnować.
Właśnie wróciliśmy z pokazu do hotelu. Krótka piłka - opad szczeny. Wśród kilku drobno zapisanych stron notatek mam dużo wulgaryzmów, które nie nadadzą się do druku, ale wiedzcie - ta gra Was zmiażdży. Nasz tekst już za niecałe dwie godziny!
Gram sobie w Dragon Age II. Trudno mi się oderwać - mam na koncie niecałe 9 godzin, jestem świeżo po wyjściu z Głębokich Ścieżek. A jako że materiały z tej gry dla tvgry.pl przygotowuje Koniu, swoje nieprzemyślane myśli spiszę tutaj. Oto, jak widze DAII w tym momencie, w którym jestem.
Wymiatanie na wysokim poziomie trudności. Niewiele gier na to pozwala, prawda? Oczywiście, każda praktycznie gra ma dziś do wyboru obowiązkowe easy-medium-hard, te troszeczkę bardziej ogarnięte kognitywistycznie rzucają nam nawet medium-hard-extreme (żeby nie było wstydu grania na easy). Nie w tym rzecz jednak. Potraktujcie to jako zajawkę shmupowego tygodnia, który planuję niedługo urządzić na tvgry.pl jako taki mały projekcik poboczny - zastanówcie się, które gry opanowane na najwyższym poziomie trudności są *piękne*? Tak piękne, że możemy oglądać na Youtube powtórki nagrane przez mistrzów, że wstrzymujemy oddech przed nieposkromioną maszyną i śmiałkiem, który bez kompleksów ją rozpracowuje? Cały czas mówię tu o trybie dla pojedynczego gracza: multik to coś innego.
Nadszedł czas na kolejny stały punkt w korespondencji od widzów. Wielu z Was chciałoby robić własne filmiki i rozbija się o pierwszy w praktyce krok. Spieszę z pomocą.
Nadstawcie uszu na ciekawostki! W Krakowie zapowiada się ciekawy weekend konwentowo-konferencyjny, a mnie się akurat zebrało na wybycie z miasta i podróż do Sosnowca. Game Day 2011 to fajna imprezka, takie polskie małe Game Developers Conference, przy całym zachowaniu proporcji. Będą koledzy z Reality Pump. Farm 51 i paru innych polskich firm, które mają w swojej przeszłości i przyszłości zapisane tytuły, w które warto zagrać. Ja w sobotę wygłoszę tam wykład na temat PR-owych relacji na linii małe studio -> duże media. Będzie coś o łamaniu barier, walce o lepsze jutro i elastycznym nanokombinezonie. Postaram się, żeby nie było nudno i akademicko, w końcu to 1/2 Przed seansem będzie wykładać, nie może być do końca na serio.
Jak może wiecie, choruję sobie. Nic strasznego, uciążliwość objawów jest do przełknięcia w obliczu tak cennej odrobiny czasu dla siebie. No ale właśnie, ów czas gdzieś mi przechodzi za plecami, a ja spędzam całe godziny na prowadzeniu wojny japońsko-perskiej. Albo podboju Aten. Albo handlu z Amerykanami. Cywilizacja wróciła i znowu wciągnęła mnie jak najbardziej uzależniający środek chemiczny znany ludzkości. Zarost zarasta, Batasia się irytuje, Halo: Reach rzucone w kąt, naczynia brudne, ciało nieumyte, Amnesia przerwana w połowie, nie ma świata i nie ma mnie dla świata, to działa po tylu latach.
To były dla nas najbardziej udane targi wszech czasów. Odkładając na bok wewnętrzne czynniki, które to umożliwiły (duża w tym zasługa tekstowej ekipy gry-online.pl i Vermiego, który ogarniał całość organizacyjnie, pozwalając nam skupić się na treści), chciałbym skupić sie na warstwie koncepcyjnej tego, co zrobiliśmy. I wygłosić pewien manifest. Do wydawców, do innych mediów, do wszystkich interesariuszy, którzy mogą twierdzić, że robimy im na złość. Bo istotnie, na targi jeździmy zawsze dla czytelników, a nie dla robienia repu po godzinach.
Polubiłem te cotygodniowe wpisy, w których podsumowuję sobie ostatni tydzien naszej wywrotowej działalności. Samemu przed sobą mi z tym całkiem wygodnie, budowanie czasoprzestrzennych map w mózgu bywa przydatne. Dzisiejszy wątek filozoficzny poświęcę samookaleczeniu się za brak umiejętności dokończenia spraw rozpoczętych. Popatrzyłem sobie na mój śmiszny blogowy dorobek i zauważyłem urwany w połowie wątek mojego prehistorycznego pisania w CD-Action, ujawnioną w połowie top listę gier, lol, pierwszego półrocza (mam na dysku całość, ale lista w takim zakresie traci już rację bytu), wybuchającą beczkę o traceniu czasu w grach, obiecaną reckę książki. Bosz, miałem czas ją przeczytać, a nie mogę się zebrać żeby ją Wam polecić. Lame. No ale tak bywa, tvgry.pl samo w sobie jest dość absorbujące kreatywnie, a ja - wbrew prawdopodobnemu image'owi - wolę przyjmować niż wyrzucać. Ale wyrzucę, obiecuję. Wezmę się w garść, trzymajcie za mnie kciuki. Tymczasem, borem lasem, lecimy.
Po paroodcinkowym romansie z tvgry.pl FAQ, wracamy do rzeczywistości, cotygodniowej zabawy i hardkoru. Efekty już znacie, oto środki do celu. Obowiązkowy, branżowo-filozoficzny wstęp poświęcę dziś niezwykłemu zagraniu PR-owemu, na które się naciąłem jakiś czas temu.
Crysis 2 jest ostatnio na ustach wszystkich, a odzew wydaje się wyraźnie pozytywny. Oceny wysokie, gracze zadowoleni, jest OK. Tylko na PS3 trochę mierzi, ale przynajmniej wśród posiadaczy X360 panuje względny spokój. Idealną ciszę i harmonię tej premiery zaburza jednak dla mnie ciągłe "włączam nanowizję" dobiegające z głośników w salonie.