Wśród fanów zagranicznych seriali, do których zresztą sam się zaliczam, utarło się przekonanie, że nasze rodzime produkcje epizodyczne wyraźnie odstają poziomem od swoich obcojęzycznych konkurentów i że są one niewarte większej uwagi. Nie oglądałem na tyle wiele polskich seriali nakręconych w ostatnich latach, by móc tezę tę poprzeć czy jej zaprzeczyć, ale faktem jest, że ilekroć już coś z naszego podwórka obejrzeć próbowałem, to eksperyment kończył się po góra kilku odcinkach nudy. Niezwykłym wyjątkiem od tej reguły są jednak Artyści, którzy okazali się nie tylko dorównywać najlepszym serialom amerykańskim czy brytyjskim – oni wiele z nich przewyższyli.
Już od pierwszych chwil debiut ekranowy reżyserki Moniki Strzępki i scenarzysty Pawła Demirskiego (od wielu lat związanych z teatrem) intryguje – oto w trakcie przedstawienia realizowanego w fikcyjnym warszawskim Teatrze Popularnym odkryte zostają zwisające z sufitu zwłoki dyrektora placówki, który postanowił popełnić samobójstwo. Na jego miejsce w konkursie wybrany zostaje Marcin Konieczny, młody mężczyzna, który brak jakiegokolwiek doświadczenia stara się nadrobić pomysłami i zapałem do pracy. Szybko jednak zderza się z rzeczywistością a problemy zaczynają się przed nim piętrzyć jeden za drugim. Aktorzy to zgraja trudnych charakterów, wśród których nie brakuje jednostek niekryjących pogardy do nieopierzonego dyrektora. Politycy obcinają budżet i zdają się mieć swoje własne plany wobec teatru. Prasa drukuje wyjątkowo niepochlebne, nieuzasadnione artykuły. Starzy znajomi nagle przypominają sobie o kumplu z podwórka i nie wahają się poprosić o załatwienie ciepłej posadki czy roli w przedstawieniu. A to dopiero pierwsze dni pracy nowego dyrektora…
Chociaż Artyści mierzą się z tematem, który mało któremu widzowi kojarzy się z porywającą akcją, to tej, wymieszanej z humorem na poziomie i odpowiednią dozą dramatu, jest tu naprawdę sporo i nudzić się nie sposób. Duża w tym zasługa niezwykle barwnej plejady pracowników teatru, wśród której oprócz wspomnianego już zespołu aktorskiego o licznych humorach i odchyłach znalazło się też miejsce dla mającej problemy psychiczne księgowej, zniewieściałego asystenta czy potrafiącej komunikować się z duchami zmarłych dyrektorów sprzątaczki. Wspomniane duchy zresztą też pojawiają się na ekranie, najczęściej w roli obserwatorów i komentatorów, choć gdy zachodzi potrzeba, potrafią bardziej bezpośrednio wpłynąć na wydarzenia.
Postacie te wprowadzają do serialu sporo zabawnych momentów, zwłaszcza że twórcy produkcji nie boją bawić się formą i przykładowo w jednym z odcinków pojawia się świetna parodia horrorów w stylu Blair Witch Project, w innym zaś mamy okazję poznać bardzo surrealistyczny sen głównego bohatera, który w pewnym momencie przestaje być pewien, co jest rzeczywistością a co majakami. Cała walka Koniecznego z absurdalną liczbą problemów i często nietypowe rozwiązania problemów mają zresztą tragikomiczny charakter sprawiający, że uczucie beznadziei, z której już tylko można się śmiać i płynąć z prądem, udziela się też widzowi. W pamięć zapadają też sceny poważne, jak przekazywanie przez starą aktorkę dopiero wchodzącej w ten świat młodziutkiej nowicjuszki prawd o zawodzie i o życiu ogólnie.
Artystów wyróżnia nie tylko świetnie prowadzona fabuła, ale również stojąca na światowym poziomie warstwa wizualna. O zabawie formą i fragmentach, w których serial doskonale imituje horror już wspomniałem, ale nawet bez tego produkcja Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego wypełniona jest klimatycznymi kadrami przedstawiającymi ponury i pamiętający dawne czasy gmach pełnego historii budynku. Jak na produkcję opowiadającą o teatrze, na ekranie rzadko widzimy faktyczne przedstawienia, ale gdy już te się pojawiają, to charakteryzacja, oświetlenie i praca kamery stoją na tak wysokim poziomie, że ciężko nie zachwycić się tymi scenami. Całości dopełnia ścieżka dźwiękowa, zaczynając od podkreślającego klimat, zapadającego w ucho motywu przewodniego, a na chętnie wykorzystywanych przez twórców kawałkach mniej znanych, głównie rockowych, polskich zespołów kończąc.
Nie jestem wielkim fanem polskiej kinematografii i rzadko kiedy decyduję się na seans nowszych produkcji rodem znad Wisły, ale gdy już się za coś wezmę, to w oczy rzuca się recykling tych samych twarzy, jakby twórcy mieli do wyboru tylko garstkę znanych aktorów. Być może po prostu mi się poszczęściło, gdyż jak wspomniałem, mam spore braki w kwestii rodzimych filmów i produkcji telewizyjnych, ale w Artystach ten problem mi nie doskwierał. W obsadzie pojawiło się kilka rozpoznawalnych przeze mnie twarzy jak Edward Linde-Lubaszenko wcielający się w bardzo sympatycznego portiera czy Krzysztof Dracz kreujący postać cynicznego, niemogącego pogodzić się ze starością aktora, ale większość twarzy była dla mnie nowa. Cała obsada poradziła sobie doskonale, ale szczególne uznania należą się grającemu główną role Marcinowi Czarnikowi, który doskonale poradził sobie z zadaniem i perfekcyjnie odegrał rosnące przytłoczenie swojej postaci.
W całym serialu nie zagrało mi tylko jedno – jego zakończenie. Otwarte, niejednoznaczne i przede wszystkim zostawiające bardzo dużą furtkę dla drugiego sezonu. Sezonu, którego niemal na pewno się nie doczekamy, gdyż pełniący obecnie funkcję prezesa zarządu Telewizji Polskiej Jacek Kurski dość otwarcie okazuje niechęć do stworzonego jeszcze za poparciem poprzednich władz projektu. Niespecjalne zainteresowanie nowego kierownictwa TVP widać zresztą także po późnych godzinach emisji odcinków oraz przygotowanym dla tytułu zwiastunie, który budzi moje uznanie, że dla tak świetnej produkcji można było zmontować tak beznadziejną zajawkę (właśnie dlatego zresztą w tekście jej nie uświadczycie, bo zamiast zachęcić do oglądania mogłaby jedynie odstraszyć). Niestety, osiem odcinków całości pozostawia widzą z silnym poczuciem braku odpowiedzi na wiele pytań i jedynie domysłami odnośnie tego, jak potoczyły się dalsze losy postaci oraz samego teatru.
Nie jest wielką sztuką zrobić serial tematyczny, który spodoba się pasjonatom danego zagadnienia. Znacznie trudniej jest stworzyć dzieło, które od pierwszych do ostatnich chwil wciąga osobę danym tematem kompletnie niezainteresowaną. A to się właśnie udało twórcom Artystów – mimo mojego zainteresowania tą formą sztuki ograniczającego się do dosłownie kilku wizyt lata temu na przedstawieniach studenckiego teatru, oglądanie produkcji TVP2 wciągnęło mnie na całego i kolejnych odcinków wyczekiwałem niczym epizodów Gry o Tron. To fantastyczna i nieszablonowa mieszanka komedii, dramatu i szybkiego tempa akcji, którą ogląda się z przyjemnością, jakiej nie spodziewałem się po polskiej produkcji. Na dodatek całość dostępna jest legalnie i za darmo za pośrednictwem platformy Vod.tvp.pl pod tym adresem. Nic, tylko oglądać!