W co gracie w weekend? #247 - squaresofter - 21 kwietnia 2018

W co gracie w weekend? #247

Witajcie. Po pożegnaniu się ze Starhawkiem, którego ukończyłem trzykrotnie w ciągu ostatnich dwóch tygodni planowałem opisać aż cztery gry w tym odcinku w co gracie w weekend. Zmieniłem jednak zdanie, bo w gruncie rzeczy poza opisanym tydzień temu God of War gram jeszcze tylko w jeden tytuł, który pochłonął mnie bez reszty. Dziś skupię się na japońskiej visual novel łączącej w sobie elementy horroru i fantasy pt. Umineko When They Cry.


Umineko When They Cry (PC, 07th Expansion, 2016r.)

Umineko to gra, którą ciężko jednoznacznie sklasyfikować. Mówi się o niej, że to dojinsoft, czyli owoc pracy hobbystów, wykonany niezależnie przy niewielkim nakładzie finansowym. Taka produkcja musi odstawać siłą rzeczy od konkurencyjnych tytułów z pogranicza visual novel. Dlatego też pierwsza wersja tej gry wydana w 2007r. miała projekty postaci przypominające bazgroły małego dziecka, tła otoczenia wyglądały jak rozmazane plamy farby nieudolnie imitujące wnętrza  z prawdziwgo świata, nie miała żadnego dubbingu a tekst w niej zawarty nie pojawiał się na dole ekranu jak w innych grach tego typu a na całej jego długości i szerokości, kompletnie zasłaniając wszystko co na nim widzimy.

Nie da się tego określić inaczej jak totalna amatorszczyzna. 

Umineko jest taże klasyfikowane jako przedstawiciel sound novel, czyli takiego podgatunku visual novel, w którym pierwsze skrzypce odgrywa muzyka, która buduje całą atmosferę gry. Tutaj mamy do czynienia z ogromnym zaskoczeniem, bo te amatorskie kompozycje muzyczne stworzone przez wielu nieznanych mi kompozytorów mają tyle czaru, że nie boję się stwierdzenia, że są one porównywalne z najlepszymi jrpgami w historiii takimi jak Chrono Cross oraz z pierwszymi częściami serii Resident Evil. Przygotowałem kilka z nich, które sami możecie sprawdzić.

Więcej muzyki z tej japońskiej produkcji nie usłyszycie już raczej na łamach mojego bloga, gdyż obawiam się, że moje poszukiwania skończą się na jakimś gigantycznym spoilerze a tego bym nie chciał, gdyż to właśnie fabuła jest największym atutem tej mało znanej gry.

Umineko doczekało się ponownego wydania, tym razem na PS3. W grze zmieniono tła, projekty postaci i dodano dubbing. Ta wersja uchodzi za najlepszą wśród fanów opowieści o pewnej obrzydliwie bogatej rodzinie i złotej wiedźmie. Problem z wersją na PS3 jest tylko jeden. Zapomniano ją wydać poza granicami Japonii w zrozumiałym dla nas języku. To co jest barierą nie do przejścia dla zwykłego gracza jest niczym dla pasjonata-altruisty. Gra od autorów Higurashi ma tak wiernych fanów, że przetłumaczyli oni całą grę a po sieci krąży jeszcze patch, który dodaje wszystkie usprawnienia z wersji na PS3 do wersji pecetowej.

Historia rodu Ushiromiya doczekała się także kolejnych wydań, w tym tego, które sam kupiłem na Steamie, które podzielono na dwie cześci. Pierwsze cztery epizody gry nazwano Question Arcs, natomiast drugi, sładający się z kolejnych czterech epizodów nazwano Answer Arcs. Pierwszą część gry udało mi się kupić na przecenie w listopadzie ubiegłego roku, natomiast druga część gry specjalnie była droga, żeby tacy wariaci jak ja sporo do niej dopłacili.

Wersja ze Steama doczekała się kolejnej rewizji projektów postaci, które możemy porównać w każdej chwili z tymi sprzed dekady, nie ma dubbingu oraz posiada pierwotne tła z gry. Mógłbym oczywiście poszukać patcha do gry, ale nie mam czasu na takie rzeczy. Przeszedłem całą trylogię Phoenix Wright oraz Ghost Trick bez żadnego dubbingu a bawiłem się przy tych pozycjach wyśmienicie. Dlaczego wspominam produkcje Capcomu przy okazji wpisu o Umineko? Bo wszystkie te gry mają wbrew pozorom wiele wspólnego. W każdej z nich chodzi o rozwiązanie jakiejś zagadki. W opisywanej przeze mnie grze dotyczy ona dziesięciu tysiecy ton złota pewnej wiedźmy, która z nieistotnego członka rodziny jakim był Kinzo Ushiromiya uczyniła głowę rodu, który uratował go przed zapomnieniem, po tym jak wielkie trzesięnie ziemi zabrało większość z tych najbardziej zdolnych jego przedstawicieli.

Początkowo wziąłem Umineko za jakąs ckliwą historykę o trywialnych problemach rodzinnych, w której poszczególni członkowie rodziny wychodzą dobrze tylko na zdjęciach. Jednak bardzo szybko dotarło do mnie, że ich coroczne spotkanie nie ma wcale na celu poprawy więzi rodzinnych a stanowią jedynie próbę ustalenia kto otrzyma jaką część legendarnego złota wiedźmy, o którym dowiedzieli się z podpisu pod jej wielkim malowidłem, które kazała przygotować głowa ich rodu. Kinzo nie jada już ze swoimi dziećmi, bo doskonale zna słabości każdego z nich. Ma ich za niekompetentnych głupców, którym tylko pieniądze w głowie. Jeden z nich marnotrawi rodzinną fortunę na swoje nietrafione interesy, drugi jest zwykłym kobieciarzem, Eva, choć piękna, ma paskudny charakter i lubi się wyżywać na innych członkach rodziny, którzy stoją niżej od niej i jest jeszcze troskliwa matka, której tak bardzo zależy na sukcesie życiowym swojej małej córeczki, że próbuje siłą wyperwadować jej jej niewinne zachowania.

Cała ta rodzina, która swoich służących traktuje jak meble, chce jedynie uszknąć jak największy kawałek tortu po śmierci ich ojca, którego mają za szaleńca. Zresztą kto by nie miał za szaleńca kogoś, kto całymi dniami przesiaduje w swoim gabinecie, pije, czyta grimuary traktujące o czarnej magii, prosząc o uśmiech swojej ukochanej Beatrice, w istnienie której nikt nie wierzy.

Mamy osiemnastu bohaterów w Umineko a ich celem jest zdobycie legendarnego złota wiedźmy Beatrice. Wskazówka jak tego dokonać znajduje się pod jej obrazem. Stanowi ona, że w ciągu dziesięciu dni zostanie poświęconych wiele istnień ludzkich. Wszystko to ma na celu przywołanie krąbrnej wiedźmy, która spełni wtedy jedno z czterech życzeń takiego szczęśliwca. Może on zatrzymać całe złoto dla siebie, ożywić każdą zabitą osobę w trakcie swojej podróży, odzyska utraconą miłość lub każe owej wiedźmie po prostu się wynosić.

Autorzy grają z nami w otwarte karty. Już na samym początku wiemy co jest naszym celem i jakich wyborów możemy dokonać. Wszystko rozchodzi się o nasze preferencje. Podoba mi się ten pomysł. Nie mogę się już doczekać na tą demoniczną ruletkę, która zadecyduje o tym kto zginie marnie, walcząc o legendarny skarb i do jakich szaleństw są zdolni zwykli ludzi zaślepieni chciwością. 

Główny bohater o imieniu Battler, który brzydzi się razem ze swoimi kuzynami tym jak chciwi są ich rodzice będzie starał się rozwikłać zagadkę istnienia tajemniczej wiedźmy, władczyni wyspy Rokkenjima, na której wydarzą się straszliwe i nieludzkie wydarzenia. Nie wiem jak Wy, ale uwielbiam takie historie.


Dajcie znać w komentarzach w co gracie tym razem.

squaresofter
21 kwietnia 2018 - 15:37