W co gracie w weekend? #285: Axiom Verge – duchowy spadkobierca Metroida oraz bitwa o platynę w LittleBigPlanet 2 - squaresofter - 9 lutego 2019

W co gracie w weekend? #285: Axiom Verge – duchowy spadkobierca Metroida oraz bitwa o platynę w LittleBigPlanet 2

Dosłownie kilkanaście godzin temu skończyłem po raz drugi japońską visual novel pt. The Fruit of Grisaia. Ciężko mi ubrać w słowa to, ile radości i satysfakcji dał mi powrót do Akademii Mihama i spotkanie starych znajomych, z którymi poznałem się rok temu, ale życie toczy się dalej i grać w coś trzeba.

Jestem pewien, że i Wy też w coś gracie. Będę wdzięczny jeśli coś na ten temat napiszecie. Co do mnie, to będzie skromnie, bo planuję zagrać raptem w dwa tytuły w ten weekend, zbierając siły na to, co wydarzy się później

Co tym razem w menu? Postanowiłem napisać w kilku słowach o Axiom Verge i moich kolejnych wyczynach w LittleBigPlanet 2 a jest się czym chwalić.


Axiom Verge

Informacje

Platforma: PC

Producent: Thomas Happ Games

Data wydania: 14 maja 2015r.

Gatunek: Metroidvania

Sporo się ostatnio dzieje w branży gier wideo. Premierę miały już dwie gry, które będą walczyć o nagrody dla tej najlepszej w 2019r. a twórcy kolejnej z nich, czyli Metro Exodus, wpadli na pomysł, aby uczynić najnowszą część swojej post-apokaliptycznej historii, która zaczynała w podmoskiewskim metrze, rocznym tytułem ekskluzywnym w nowo powstałym Epic Games Store. Części graczy ten pomysł się nie spodobał, delikatnie rzecz ujmując. Nasze środowisko lubi narzekać na wszystko i na wszystkich, więc każdy powód jest w zasadzie dobry a wszystkie strony internetowe poświęcone grom wideo cieszą się z tego nieoczekiwanego ruchu wydawcy, gdyż zapewnił on im spory ruch bez żadnego wysiłku z ich strony. Oczywiście mógłbym wziąć udział w tej dyskusji i przekrzykiwać się w kolejnej absurdalnej gówno-burzy, ale skoro niektórzy gracze nie rozróżniają nawet producenta gry od jej wydawcy to jakakolwiek dyskusja na ten temat i tak okazałaby się bezowocna.

Zawsze gram w to co mi się podoba i tam gdzie mi to pasuje, więc gdy zobaczyłem, że Steam cenzuruje niszowe japońskie gry, to kupiłem je gdzie indziej. Skoro Steam nie oferuje jakiejś interesującej mnie produkcji a robi to jego konkurencja, to czemu miałbym jej nie sprawdzić? Zainstalowałem launcher Epcia bez mrugnięcia okiem tylko po to, żeby sprawdzić jak wypada Axiom Verge, który debiutował kiedyś na PS4 a później został wydany chyba na wszystkim z bardzo prostego powodu – Jestem graczem, więc gram w gry.

Axiom Verge to miód dla każdego miłośnika klasycznych odsłon serii Metroid, która razem z Castlevanią stworzyły jeden z moich ulubionych gatunków gier polegający na eksploracji mapy świata gry i szukaniu na niej poukrywanych power-up’ów pozwalających na docieranie do niedostępnych wcześniej miejsc a także na pokonywaniu coraz to silniejszych typów przeciwników.

Mamy tutaj do czynienia z historią o naukowcu o imieniu Trace, który ma nieszczęście być w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. W laboratorium, w którym pracuje, dochodzi do eksplozji. Protagonista budzi się w nieznanym miejscu i musi walczyć o przetrwanie. Pomaga mu w tym jakiś nieznajomy i w ten oto sposób zaczyna się jego przygoda. Jest to i tak rzecz drugorzędna, bo w Axiom Verge chodzi o zabawę i gdy tylko dorwałem się do pistoletu a później zdobyłem broń wystrzeliwującą potężny pocisk, który po detonacji rozpada się na kilka mniejszych, pokonałem pierwszego bossa i zdobyłem wiertło już wiedziałem, że to jest to.

Grafika w grze jest utrzymana w ośmiobitowej konwencji i na dużym ekranie może razić pikselami, ale w standardowej rozdzielczości prezentuje się niczym usprawniony graficznie Metroid z NESa. W to mi graj.

Na słowa uznania zasługuje także muzyka. Niektóre kompozycje brzmią jakby były wyjęte z jednej z najważniejszych marek Nintendo a już muzyczka towarzysząca mojemu starciu z pierwszym potężniejszym przeciwnikiem wprawiła mnie w osłupienie, bo była niczym dyskotekowy przebój z lat osiemdziesiątych, tyle, że w wersji ośmiobitowej. Boss zlał mnie na kwaśne jabłko, gdyż był zdecydowanie agresywniejszy w stosunku do poprzednich przeciwników  Trace’a. Nie powstrzymało mnie to jednak przed kolejną próbą jego pokonania. W naszej kolejnej potyczce lepiej unikałem jego pocisków (szczególnie tych wybuchowych) i teraz mogę zwiedzać kolejne lokacje w tym niesamowitym indyku.

Ciężko się oderwać od tego cholerstwa, które wciąga jak bagno.


LittleBigPlanet 2

Informacje

Platforma: PS3

Producent: Media Molecule

Data wydania: 19 stycznia 2011r.

Gatunek: Gra logiczno-platformowa, piaskownica

Jak już część z Was pewnie wie, LBP2 ograłem kilka lat temu, ale dopiero od jakichś sześciu tygodni gram w produkcję Media Molecule na poważnie. Spędziłem sporo godzin ogrywając poziomy społeczności a skoro zdobyłem wszystkie trofea sieciowe z podstawki, postanowiłem zająć się trybem fabularnym. Jego przejście nie należy do specjalnie trudnych, ale żeby zebrać wszystkie bańki trzeba mieć oczy dookoła głowy i zaliczyć kilka bonusów z innymi graczami. Zebrałem więc w końcu wszystkie bańki z nagrodami i wziąłem się za najtrudniejszy test w całym LittleBigPlanet 2, czyli za przejście wszystkich plansz fabularnych bez straty życia. O ile z pierwszymi planszami nie miałem żadnych problemów i najwyżej ginąłem w jakimś cięższym miejscu danej planszy albo na bossie konkretnego świata, tak przy dwóch planszach w ostatnim świecie myślałem, że wyjdę z siebie.

LBP2 jest trochę trudniejsze od jedynki, gdyż oprócz sackboya, którym kierujemy pod nasze skrzydła trafiają też małe sackboty i tu zaczynają się schody, bo śmierć naszych małych sprzymierzeńców jest liczona jak nasza własna. Początkowo sackboty uciekają na nasz widok i musimy kombinować, żeby nie wlazły w jakąś pułapkę. Później zaś przeistaczają się w naszą armię, której nic nie powstrzyma. Na niewiele jednak to się zdaje, gdyż w LBP2 doszli przeciwnicy strzelający do nas laserami zabijającymi w ułamku sekundy. Jeśli podczas strzału z działa laserowego jesteśmy w trakcie skoku po wybiciu się z wyskoczni albo zwisamy z liny przypiętej do ruchomej windy a nie jesteśmy dostatecznie rozbujani na boki, to możemy wczytywac planszę od nowa. Wolę nawet nie pisać o tym, ile się nakląłem w planszy, gdzie zewsząd lecą bomby w stronę gracza wystrzeliwane w naszym kierunku z wież strażniczych.

Ostatni boss też nie należał do najłatwiejszych i myślałem, że trafi mnie szlag, gdy po dwóch-trzech godzinach w końcu udało mi się go pokonać i zawiesiła się gra. Chciałem wyrzucić swoje PS3 przez okno. Najlepsze jest jednak to, że gdy trochę ochłonąłem i znów z nim zawalczyłem, to pokonałem go ginąc a zginąłem niszcząc jego słaby punkt. Zabił mnie przerywnik filmowy, który umieścił mnie wraz z jego głową, na której siedziałem, na śmiertelnej pułapce znajdującej się na sufucie. Okazało się bowiem, że znalazłem sposób na pokonanie Negativitrona inny niż ten wymyślony przez autorów gry. Wskakiwałem mu na głowę wykorzystując małe platformy rzucane mi przez sojuszników a okazało się, że to właśnie tymi przedmiotami mam trafiać w jego słabe punkty umieszczone na głowie. Gdy to w końcu zrozumiałem pokonałem to przerośnięte ohydztwo i bez cienia skromności mogę stwierdzić, że znalazłem się w gronie najbardziej wytrwałych graczy LBP2.

Jedyne co mi zostało do zrobienia w drodze po platnowy puchar, to spędzić 24 godziny w edytorze poziomów. Z początku wydawało mi się to kompletnie bezsensownym zajęciem, ale tak jak już wcześniej pisałem spędziłem sporo czasu grając w poziomy społeczności a co za tym idzie zebrałem w nich sporo przedmiotów innych graczy. Chociaż nie mogę pochwalić się niczym wybitnym na polu tworzenia poziomów, to zrobiłem ich już kilka. I tak w pierwszym z nich ustawiłem muzyczkę z Fairy Tail, zrobiłem szklaną podłogę, która rozmywa to, co jest za nią do poziomu pikselów, powstawiałem jakieś doły z płonącą powierzchnią a nawet wiatraki, których można się łapać w celu dostania się na pobliskie wysokie półki, aby zebrać bańki podnoszące ogólny wynik gracza i zauważyłem, że część graczy odwiedzających ten poziom wskakuje od czasu do czasu na górkę złożoną z telewizorów, którą ustawiłem dla żartu.

W kolejnym poziomie oblepiłem wszystko co się dało naklejkami Miku i innych vocaloidów. Teraz od czasu do czasu odwiedza mnie krnąbrna znajoma, która burzy mi wszystko co zbuduje i żąda ode mnie jakichś nowych naklejek wirtualnej gwiazdy.

Obecnie pracuję nad kolejną planszą, której tło przypomina nowoczesną fabrykę a za podkład muzyczny w niej robi temat przewodni głównej bohaterki Clannada i gdy dzisiaj zaprosiłem kumpla, z którym masakrowaliśmy kiedyś przeciwników na miażdżącym poziomie trudności w Uncherted 2, o czym na pewno pisałem w tamtym roku, to od razu poznał ten utwór i zaczęła się rozmowa o naszych ulubionych momentach i bohaterach tej wspaniałej historii oraz o tym, gdzie można kupić tą grę na płycie.

Dlatego śmieszą mnie ludzie szukający sposobu na to, aby oblepić gumką pada na 24 godziny w celu zdobycia tego czasochłonnego trofeum i warczący na każdego, kto chce stworzyć coś nowego. Mi frajdę sprawia nawet ustawienie w planszy tunelu czasoprzestrzennego z punktem wejścia w jednym miejscu i wyjścia zupełnie gdzie indziej i sprawdzanie czy to działa już w grywalnej planszy.

Media Molecule pewnie nie zatrudni mnie do tworzenia poziomów w ich kolejnej grze, ale cieszę się, że w ich połączeniu platformówki i piaskownicy to ja sam decyduję jakimi grabkami i łopatkami gdzie, kiedy i z kim mogę się pobawić.


Życzę Wam udanego weekendu, oczywiście nie tylko przy grach.

squaresofter
9 lutego 2019 - 23:12