Manga Szkolne Życie! 5-8 - recenzja - Froszti - 6 sierpnia 2019

Manga Szkolne Życie! 5-8 - recenzja

Życie czasem bywa bardzo wredne, kiedy już masz wrażenie, że wszystko się jakoś ułoży, ono rzuca ci pod nogi nowe kłody. Dość boleśnie będą musiały się przekonać o tym członkinie klubu Szkolnego życia, przed którymi pojawiają się nowe wyzwania. Tak jakby do tej pory niosły one zbyt mały ciężar na swoich nastoletnich barkach.

Sytuacja w stosunkowo bezpiecznej do tej pory szkole robi się niezbyt ciekawa. Nie tylko zaczynają kończyć się zapasy, ale również pojawiają się inne nieprzewidziane problemy. Dziewczyny od samego początku starały się być silne, ale powoli coraz bardziej dociera do nich beznadziejność sytuacji. Nadchodzi ten dzień, kiedy zmuszone są one do opuszczenia znanego sobie miejsca i wyruszenia w nieznane. Podróż, która obfitować będzie nie tylko w niebezpieczeństwa związane z zombie, ale również w coraz bardziej wyczuwalną atmosferę pesymizmu i rezygnacji. Poznajemy odrobinę przeszłości Yuuri, która do tej pory była niekwestionowaną liderką grupy, a teraz popada w coraz to większe odrętwienie. Ekspedycja chwilowo kończy się na terenie lokalnego Uniwersytetu, na którym jest grupka ocalałych. Euforia z odnalezienia innych ludzi przyćmiewa dziewczynom zdrowy rozsądek. Szybko jednak zostają uświadomione, że w obecnym świecie odnalezienie innych żywych ludzi wcale nie musi oznaczać szczęścia.

Przedstawienie zarysu fabularnego bez wdawania się w szczegóły, aby  nie szafować spoilerami, wcale nie jest taki łatwe. Tym bardziej że w tomikach 5-8 naprawdę sporo się dzieje i członkinie Klubu Szkolnego Życia, zdecydowanie mają pełne ręce roboty. Cała historia mam tutaj bardzo wyraźną strukturę sinusoidalną, są momenty pełne wartkiej akcji, aby po chwili mocno stonować wydarzenia i poświęcić trochę czasu na bardziej rozbudowane dialogi. Ma to swoje wady i zalety, ale na pewno sprawia, że cała akcja jest odpowiednio stopniowana. Poruszony we wcześniejszych tomach wątek tajemniczej apokalipsy, jest tutaj bardzo powoli rozwijany. Postępuje to jednak bardzo powoli, ewidentnie mająca na celu wydłużenie całej historii, co prowadzi momentami do chwil znużenia. Więcej miejsca tym razem poświęcono psychice bohaterek, które przecież wciąż są tylko nastolatkami. Ciężar psychiczny, jaki na nie spadł, musiał mieć na nie jakiś wpływ i coraz bardziej jest to widoczne. Coraz bardziej „zagęszcza” się również klimat mangi, która momentami staje się coraz bardziej mroczna, nie stroniąc od mocniejszych i brutalniejszych momentów, co jakiś czas serwując czytelnikowi coś zaskakującego. Wyraźniej niestety widać również niektóre wady tytułu. Jedną z nich jest postać Yuki, której zachowanie momentami potrafi strasznie irytować. Dziewczyna zamyka się mocniej w swoim wyimaginowanym świecie, powodując wiele problemów reszcie grupy. Sam już do końca nie jestem pewien czy cierpi ona naprawdę na syndrom wyparcia, czy tylko udaje, bo tak jej wygodniej. Rozumiem założenia, jakimi kierował się Norimitsu Kaihou podczas tworzenia tej postaci, ale są chwile, w których zdecydowanie przesadził i zamiast humoru i koloryty (który początkowo wprowadzała ona do historii), zaczyna się pojawiać irytacja. Mocno wyczuwalne są również niektóre absurdy historii (ale na to jeszcze można przymknąć oko), na przykład takie jak to, że prawie wszyscy ocaleli ludzie to nastolatki.

Rysunki nadal trzymają swój dobry poziomi nic nie wskazuje na to, aby Sadoru Chiba miał zaliczyć jakiś wyraźny spadek formy artystycznej. Śmiało można nawet napisać, że pod pewnymi względami nawet się on poprawił. W rysunkach wyraźniejsza jest większa dynamika, a kreska stała się odrobinę pewniejsza i bardziej wyrazista.

Manga Szkolne Życie to tytuł dobry (ale nie rewelacyjny), mający swoje straszne, smutne, śmieszne, dramatyczne i krwawe momenty. Rozwijająca się bardzo powoli historia może momentami nużyć a niektóre bohaterki (bohaterka) strasznie denerwować, ale całość nadal ma w sobie pewien urok, który przykuwa czytelnika do fotela, gdzie pochłania on kolejne tomy.

Radosław „Froszti” Frosztęga



Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.

Froszti
6 sierpnia 2019 - 12:41