Recenzja: Czarodziejki.net - tom 4. - Froszti - 9 września 2019

Recenzja: Czarodziejki.net - tom 4.

Kolejny, już czwarty tom serii Czarodziejki.net, serwuje czytelnikowi podobnie jak poprzednie części, masę mroku, przemocy i strachu. Sytuacja dziewczyn z każdym kolejnym rozdziałem zmienia się na gorsze i żadna z nich nie może być pewna czy dożyje kolejnego dnia.

Sytuacja Ayi i Tsuyuno nie jest do pozazdroszczenia moment, w którym na ich drodze stanęła szalona Sarina, mógłby być ich ostatnią chwilą na tym świecie. Ciężko ranne, przyniesione przez ruiny zniszczonego budynku, lądują w szpitalu, gdzie do zdrowia przywraca ich Kosame. Tajemnicza czarodziejka posiadające moc uzdrawiania, która za swoje zdolności płaci w dość krwawy sposób. Budzi ona również ze śpiączki socjopatyczną Rine, która tym razem nie ma zamiary nikogo zabijać. Okazuje się, że na świecie jest o wiele więcej czarodziejek, niż początkowo sądzono, a swoje moce pozyskały one dzięki innym stronom. Wszystkie użytkowniczki magicznych różdżek łączy jednak jedno – zbliżający się Tempest. Konic znanego nam świata, który przeżyją tylko najmocniejsze jednostki. Przynajmniej tak niektóre dziewczyny sądziły na początku, oddając się krwawej eliminacji konkurentek. Teraz jednak odzywa się w nich głos rozsądku i zdają sobie sprawę z tego, że apokalipsa dotnie wszystkich. Jedynym źródłem informacji na jej temat może być administratorka jednej ze stron, którą należy schwytać i wyciągnąć od niej wszelkie informacje. Aya, Tsuyuno, Rina i Nijimi muszą się jakość pogodzić i zacząć współpracować z kilkoma nowymi czarodziejkami z południowego gimnazjum Seikou. Ich współpracę dostrzegają administratorki stron, które postanawiają raz na zawsze rozwiązać problem. Rozpoczyna się krwawe polowanie, gdzie trup będzie ścielił się gęsto a szeregi użytkowniczek magicznych różdżek, dość mocno zostaną przetrzebione.

Autor mangi już we wcześniejszych tomach dobitnie pokazywał, że tworzona przez niego historia jest przesycona przemocą, krwią i strachem bohaterek. To, co wcześniej wydawało się już punktem granicznym, tym razem zostało przekroczone. Wiele osób może zarzucić tytułowi, że stał się bezwstydnie wulgarny i nawet dorosły odbiorca może poczuć się nieswojo podczas lektury. Trup ścielący się gęsto i hektolitry wylewanej krwi, są w serii na porządku dziennym i nie powinny już szokować nikogo kto dotarł do czwartego tomu. Tym razem pojawienie się nowych czarodziejek przynosi ze sobą nie tylko bezpruderyjną przemoc, ale również postacie, dla których sadyzm i „dziwaczne” upodobania są czymś zupełnie normalnym. Nie boi się on również poruszyć tematu związanych z seksem i cielesnością, podając je jednak w dość zawoalowanej formie (widocznie są pewne granice, których przekroczyć jednak nie można – na całe szczęście). Zarówno tom trzeci, jak i teraz czwarty, odrobinę zbyt mocno odchodzą od tego, co można było zobaczyć w serii na samym początku. Instygująca apokaliptyczna historia, cierpienie nękanych nastolatków, brak zrozumienia ze strony całego świata, poszukiwanie własnego „ja” – to wszystko jest tutaj nadal obecne, ale tym razem przykryte dość grubą warstwą przemocy. Fabuła nadal trzyma pewien poziom i pobudza ciekawość czytelnika (o ile zdoła on przetrawić jakoś krwawą otoczkę historii) a sama końcówka recenzowanego tomu to świetny suspens, pobudzający w czytelniku przemożną chęć dowiedzenia się co będzie dalej.

Czarodziejki.net to dzieło, które trudno jest mi jednoznacznie zakwalifikować do jednej kategorii. Sam nie wiem, czy mamy tutaj do czynienia z mrocznym thrillerem, czy już krwawym horrorem. Kentaro na swój sposób łączy cechy obu tych gatunków, tworząc dzieło intrygująco, zdecydowanie dedykowane dorosłemu odbiorcy (wciąż jestem zaskoczony, że manga ma limit wiekowy 16+). Dla wielu osób tytuł może być nazbyt krwawą jatką pozbawioną większego sensu i głębszej fabuły. Jednak pod grubą warstwą zaschniętej krwi, kryje się naprawdę interesująca opowieść, poruszająca w niektórych momentach naprawdę trudną tematykę.

Radosław „Froszti” Frosztęga



Mangę do recenzji udostępniło wydawnictwo Waneko.

Froszti
9 września 2019 - 10:36