Co u pana słychać? To bezsprzecznie jedna z najlepszych książek literatury faktu, dotycząca II Wojny Światowej, jakie miałem okazje w ostatnim czasie czytać. Seria dziesięciu reportaży, z osobami których nigdy niedosięgła każąca ręka sprawiedliwości a od decyzji, których w czasie wojny zależał los dziesiątek a czasem i tysięcy ludzi (często cywili). Publikacja będąca doskonałym obrazem tego, że zbrodnie przeszłości nigdy nie zostały do końca rozliczone i raczej nigdy już to nie nastąpi.
Zamieszczone w książce reportaże wydają się być stenogramami przeprowadzonych rozmów z dziesięcioma osobami piastującymi wysokie stanowiska w państwie Niemieckim w okresie II Wojny Światowej, bez wyraźnych śladów jakiegokolwiek retuszu czy cenzury. Nie znajdzie tutaj żadnych przerażających faktów i informacji, które mogłyby przyprawić odbiorcę o mdłości. W główniej mierze autor stara się, aby jego rozmówcy ocenili swoje działania i decyzje z perspektywy czasu i wyrazili swoje zdanie na temat współczesności. Nie oznacza to jednak, że czytelnik nie będzie zaszokowany zamieszczoną tutaj treścią. Wręcz przeciwni zaskoczy go obraz pychy, braku jakiegokolwiek poczucia winy, przeświadczenie o swojej niewinności, a nawet pogardy kierowanej w stronę dziennikarza. Znaczna część rozmówców autora broni się za pomocą wyświechtanych i dziennych tłumaczeń: nie wiem; nie pamiętam; mnie tam nie było; ja nic o tym nie wiedziałem; ja nie brałem w tym udziału; byłem do tego zmuszony; ja również cierpiałem widząc krzywdę innych; moje poglądy były zupełnie inne niż Hitlera i jego świty. Dziecinna forma obrony, która wpisuje się w nową politykę historyczną świata kreowaną już od końca lat 50-tych. Przecież każdy doskonale w obecnych czasach wie, że wojnę wywołali „naziści” i to oni odpowiedzialni są za wszystkie krzywdy. Ponad 99% Niemców nie wiedziało o zbrodniach, a nawet jeśli takie informacje dotarły do ich uszu to byli temu przeciwni. Z momentem końca wojny obywatele Rzeszy stali się praworządnymi obywatelami, barankami pokoju i orędownikami miłości, którzy nie przekazywali swojej chorej ideologii swoim dzieciom czy wnukom. Szokujące jest również to, że osoby takie w każdym normalnym kraju powinien dopaść dość wyraźny ostracyzm społeczny. W powojennych Niemczech żyli oni jednak wygodnie, często piastując wysokie i dobrze płatne stanowiska. Podobnie jest w przypadku ich dzieci, które stały się rozpoznawanymi personami w świecie biznesu, prawa czy polityki.
Obok samych rozmów, książka porusza również dodatkowo wiele interesujących faktów, szczególnie tych pokazujących, że prawda historyczna a polityka światowa nigdy nie szły ze sobą w parze. Obraz organizacji „kombatanckich”, które pomagają żołnierzom Niemieckim i ich niejasne dość pokaźne finansowanie. Strach byłych więźniów obozów koncentracyjnych, którzy nie chcą składać, zeznać a w rozmowach wolą być anonimowy, ze względu na szykany i groźny skierowane pod ich adresem. Tajemnicze zgony osób, które zajmowały się tropieniem ukrywających się zbrodniarzy (szczególnie na terenie Anglii i USA). Wizja powojennego starego kontynentu, zwanego „Europą bez granic”, dziwnym trafem dość mocno przypomina czasy współczesne.
Niestety, ale w publikacji można doszukać się również pewnych malutkich minusów. Jednym z nich jest stosowanie języka „nowomowy historycznej”, objawiającego się w nadużywaniu określeń „nazista”, „hitlerowiec”, „zbrodniarz hitlerowski”, bez jasnego określenia konkretnego kraju i narodu. Nie jestem jednak pewien czy nie jest to przypadkiem winna „poprawnego politycznie” współczesnego wydania.
Reportaże Kąkolewskiego to literatura niełatwa, często poruszająca nutę wspólnej niechęci narodowej, ale konieczna do przeczytania przez każdego, bo pokazująca prawdę. Tego rodzaju publikacje szczególne ważne są, teraz kiedy historia dotycząca II Wojny Światowej nie tylko ulega przerażającemu przeobrażeniu, co jest najzwyczajniej w świecie celowo zakłamywana. O jakości jego dzieła mogą świadczyć również liczne ataki na osobę autora oraz ostracyzm, jakie dotknął zarówno jego, jak i jego pracę zarówno ze strony licznych organizacji, jak i władz krajowych (tych z lat 70-tych i tych bardziej współczesnych). Interesujące jest również to, że książka nigdy nie ukazała się na rynku Niemieckim, a angielskojęzyczne wydanie pojawiło się dopiero w 2017 roku z inicjatywy Polskiego naukowca mieszkające i pracującego w USA.
Nie pozostaje mi nic innego jak tylko gorąco zachęcić do lektury, jednocześnie przypominając pewne stare przysłowie „ci, którzy zapominają o historii, sami proszą się o jej powtórkę”.
Radosław Frosztęga
OCENA |
Książkę do recenzji udostępniło wydawnictwo Zysk i S-ka.