Recenzja mangi Dr. Stone #6 - #7 - Froszti - 25 lutego 2021

Recenzja mangi Dr. Stone #6 - #7

Każdy, kto chociaż trochę interesuje się mangą i śledzi na bieżąco nasz rodzimy rynek, będzie musiał zgodzić się ze stwierdzeniem, że wydawnictwo Waneko dobrymi shounenami stoi. Do tego grona można zaliczyć serię Dr.Stone, której początek podbił serca wielu czytelników. Pierwsze pięć części komiksu prezentowało się wyśmienicie, zarówno pod kątem scenariusza, jak i rysunków. Pora więc sprawdzić jak na tym tyle wypadają dwa kolejna tomy i co tym razem wymyślił genialny umysł Senku.

Część szósta staje się znaczącym wstępem do „wojny”, w której będą musiały zmierzyć się dwie zupełnie inne wizje przyszłości świata. Rywalizacja Senku i Tsukasy zmierza do bezpośredniej konfrontacji, w której każdy będzie musiał dać z siebie wszystko. Potęga Imperium silnego nastolatka nie jest jeszcze przez czytelnika dostatecznie zrozumiała, a twórca stara się być dość oszczędny w pokazywaniu jego „siły”. Przedsmakiem tego, co będzie nas czekać w późniejszych częściach, jest tutaj pierwszy poważniejszy atak na Królestwo Nauki, który pokazuje, że przed mieszkańcami wioski jeszcze wiele ciężkiej pracy. Niszczycielskiej sile może przeciwstawić się jedynie potęga wiedzy. Oznacza to tylko jedno – kolejne nietuzinkowe pomysły Senku, którego działania nabierają tempa i zmieniają całkowicie oblicze postapokaliptycznego świata. Inagaki serwuje więc historię, w której obserwujemy powolną przemianę mieszkańców wioski i ich stopniowe przyzwyczajenie do technologicznych „nowości”. Technologia wykorzystywana jest tutaj zarówno jako element popychający fabułę do przodu, jak i część świetnie skrojonej warstwy humorystycznej. W tomiku szóstym warto również zwrócić uwagę na wątek ojca Senku, który nie tylko nadaje historii pewnej dozy emocjonalności, ale również kreuje nowe ciekawe tajemnice, które będą rozgrzewać wyobraźnię czytelnika.

Osoby, które lubią połączenie shounenowych klimatów z dużą dawką naukowej treści, szczyptą emocjonalności wynikającej z rozwoju relacji pomiędzy postaciami i sporą ilością komediowych scen, będą zachwycone zawartością siódmej części serii. Przygotowania do wielkiego starcia z siłami Tsukasy, nadbierają wyraźnego tempa i wkraczają w swoją ostateczną fazę. Zanim jednak będziemy mieli okazję zanurzenia się w bezpardonowej akcji, Senku musi odtworzyć kilka zaskakujących „urządzeń” z odległej przeszłości. Doskonale zdaje on sobie sprawę z tego, że wojnę wygrywa się między innymi dzięki posiadaniu stosownych informacji o poczynaniach przeciwnika. Do tego jednak potrzebna jest stosowna komunikacja, którą może ułatwić – telefon. Zanim jednak młody geniusz przewyższy swoimi dokonaniami samego Grahama Bella, będzie koniecznie zebranie stosownych materiałów. Wyrusza więc on w towarzystwie Chrome i Magmy w głąb Ziemi w poszukiwaniu potrzebnych minerałów. To właśnie tam w obliczu wielu niebezpieczeństw, relacje trójki bohaterów znacząco się pogłębią i całkowicie zmienią swoje oblicze (niejednokrotnie wywołując przy tym uśmiech na twarzy czytelnika). Nie zabraknie tutaj również dalszego rozwinięcia wątku ojca głównego bohatera i jego „prezentu” z przeszłości, który wiele zmieni w zachowaniu mieszkańców Królestwa Nauki.

W kwestiach wizualnych obu tomików nie zmienia się dosłownie nic w stosunku do początkowych części. Rysunki prezentują się nadal wyśmienicie, doskonale uzupełniając nietuzinkową treść. W przypadku prac Boichiego nie mogło być inaczej, przecież artysta już od lat udowadnia, że jest jednym z najlepszych mangowych artystów na rynku. Niczego złego nie można również napisać na temat rodzimego wydania, które prezentuje się dokładnie tak jak powinno.

Nie pozostaje więc nic innego jak tylko stwierdzić dość oczywistą rzecz – Dr. Stone to genialny tytuł, po który powinien sięgnąć każdy miłośnik dobrych shounenów (o ile jeszcze tego nie zrobił).

Akcja, nauka i świetny humor.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.

Froszti
25 lutego 2021 - 11:17