Samuel L. Jackson został ostatnio ogłoszony „najbardziej kasowym aktorem wszech czasów”. Filmy w których zagrał zarobiły łącznie 7.4 miliarda dolarów (ale składają się na to także ostatnie produkcje Marvela, w których jako Nick Fury występował na ekranie po kilkadziesiąt sekund). Jednym z ponad setki, które złożyły się na taki wynik – i zarazem jednym z lepszych - był Negocjator. Dzieło z 1998 roku, którego reżyserem był Felix Gary Gray, znany z takich produkcji, jak Włoska robota czy Prawo zemsty, odpowiedzialny także za ekranizację gry Kane & Lynch. I właśnie Negocjatora odświeżyłem sobie jednego z ostatnich wieczorów. Oglądałem go jakieś 10 lat temu, może trochę więcej. Zapamiętałem jako rewelacyjne kino.
Fabuła Negocjatora to historia w stylu „myśliwy staje się zwierzyną”. Danny Roman, doskonały w swoim fachu negocjator nie mógł narzekać. Kochająca żona i praca, która przynosiła mu wiele satysfakcji i adrenaliny (oraz dzięki której był bohaterem), do tego partner z policji, z którym się dobrze rozumiał, składały się na jego uporządkowane życie. Oczywiście, sielanka nie trwała długo. Po początkowych scenach, które ukazały Romana w akcji (a z których widz dowiaduje się o tym, że facet zna się na rzeczy, co okaże się istotne niebawem), bohater zostaje wrobiony w morderstwo partnera, który był bliski rozwikłania zagadki brakujących pieniędzy z policyjnego funduszu. Nie mając nic do stracenia, decyduje się na desperacki krok. Zamyka się z czterema zakładnikami i żąda sprowadzenia nie zamieszanego w sprawy wydziału negocjatora, Chrisa Sabiana (Kevin Spacey). Nie wyjdzie, póki sprawa nie zostanie wyjaśniona, a on sam oczyszczony z zarzutów.
Historii o wrabianiu kogoś w zabójstwo było na pęczki, ale ta bazowała na ciekawym pomyśle. Jak przegadać jednego z najlepszych negocjatorów? Nie za bardzo się da, chyba że dokona tego jeszcze lepszy negocjator. Na szczęście dla Danny'ego, sam Sabian, odkrywając coraz to nowe fakty, nie był przekonany co do jego winy. Jednocześnie jako profesjnalista wykonywał swoją robotę, co zaowocowało bardzo interesującymi dialogami między tymi dwiema postaciami. A i ci aktorzy, bardzo dobrzy przecież, potrafili oddać emocje związane z taką, a nie inną sytuacją. Gdzieś obok byli inni członkowie policji, mniej lub bardziej zamieszani w sprawę. Który był winien? Wśród grubych ryb, kandydatów było kilku. Wyraźnie nieprzepadający za Romanem Adam Beck (David Morse - Zielona mila, The Hurt Locker), budzący podejrzenia Terence Niebaum (J. T. Walsh), oraz pozornie sprzyjający bohaterowi Grant Frost (Ron Rifkin). Jak zwykle bywa w takich przypadkach, na końcu wiele się odwraca.
Dziś, ~10 lat i kilkaset obejrzanych filmów później już nie powiem, że The Negotiator to obraz rewelacyjny. Ale wciąż bardzo dobry. Aktorzy spisali się bez zarzutu, a historia trzyma w napięciu. Nie wiadomo, kto naprawdę jest winny, a kto tylko pozornie. Wszystko okazuje się w finale, rozstrzygniętym w cokolwiek zaskakujący sposób. Negocjator to solidne kino. Choć opowiada o policji, to broń palna gra w nim drugorzędna rolę. Ważne tu są dialogi i niebezpieczna gra między dwoma negocjatorami. Negocjator wart jest poświęcenia mu tych 2 godzin i 20 minut. Czas ten mija szybko.
8/10
P.S.: przedstawiona ocena stanowi mój mocno subiektywny punkt widzenia. Największą wagę dla oceny ma to, jak bawiłem się podczas seansu, ale istotne są także inne elementy (wykonanie, gra aktorska, czy film niesie za sobą jakieś przesłanie, czy zachęca do przemyśleń po obejrzeniu, itp). Jeśli ktoś podziela moje zdanie – bardzo mi miło. Jeśli ma przeciwne, to równie dobrze – być może zaowocuje to ciekawą dyskusją.
Rewatch: