Rewatch #3 - E=mc² - Cayack - 8 lipca 2011

Rewatch #3 - E=mc²

Czas największego zagęszczenia uczelnianych obowiązków nie był najlepszym momentem na oddawanie się czasochłonnemu przecież zajęciu, jakim jest ratowanie tego czy innego wirtualnego świata. Wcale nie lepszym na to okresem, jest czas remontu, jaki obecnie mam na chacie. Z tych dwóch powodów, w Wiedźminie 2 wciąż jestem w drugim akcie, a cykl Replay (#1 Knights and Merchants) zastygł na pierwszym odcinku (bardzo nieroztropnie do drugiego epizodu wybrałem sobie „opasłą krowę” – Baldur’s Gate II, i nie zdążyłem jej (gry) jeszcze ograć na tyle, by móc swobodnie się o niej wypowiadać). Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni, bo mam w zamyśle parę fajnych tytułów. Ale zostawmy to. Nie mając czasu na granie, miałem chwilę na obejrzenie jakiejś rozluźniającej komedii. Wybór padł na film Olafa Lubaszenki z 2002 roku, czyli E=mc². Perspektywa o tyle bardziej zabawna, że obejrzałem go sobie w przerwie między pisaniem kolejnych akapitów pracy licencjackiej.

Ale nie wpłynęło to jakoś wybitnie na odbiór tego filmu. Hmm, może dlatego, że ja sam sobie tę pracę napisałem? Albo lepszy powód – motyw pisania pracy dyplomowej w filmie Lubaszenki był tylko powodem do zderzenia się dwóch absolutnie różniących się światów, co doprowadziło do serii zabawnych zdarzeń. Dość swobodnego nawijania, pora na uporządkowanie tego tekstu. Zatem od początku.

W E=mc² mamy troje głównych bohaterów. Pierwszym jest grany przez Olafa Lubaszenkę Max, doktor filozofii, nauczyciel akademicki, który - w celu powiększenia swoich skromnych dochodów - wspólnie z kolegą (Szymon Majewski) trudni się pisaniem prac dyplomowych na zamówienie. Pewnego dnia, do Maxa zgłasza się Stella (Agnieszka Włodarczyk), która na pozór jest kolejnym, niczym nie wyróżniającym się klientem. Stella jest jednak dziewczyną Ramzesa (Cezary Pazura, któremu znów - choć na mniejszą skalę niż w Chłopaki nie płaczą - partneruje Mirosław Zbrojewicz), który jest wysoko postawionym gangsterem, pragnącym zdobyć tytuł doktora (magistra sobie kupił), a który ma zdobyć przy pomocy Maxa. Tak w skrócie wygląda sieć zależności, w wyniku której dwóch kompletnie różniących się bohaterów zaczyna współpracę, uzupełniając się nawzajem na znajomych sobie płaszczyznach. Gdzieś po drodze, jak można się domyślić, w grę wchodzą uczucia, zazdrość i tego typu bajery.

Duet Pazura - Zbrojewicz znowu w akcji, z tyłu Robert Siejka. To jeden świat... (źródło: stopklatka.pl)

Najciekawsze w filmie Lubaszenki jest zderzenie się dwóch różnych osobowości – cwanego, przebiegłego gangstera oraz skromnego, bardzo inteligentnego naukowca. Pierwszy ciągnie drugiego na siłownię i do klubu, drugi rewanżuje się pierwszemu operą i poezją. Prowadzi to do szeregu zabawnych sytuacji (to zdanie brzmi pewnie jak opis dystrybutora...). Fajne jest wzajemne poprawianie się bohaterów. Ramzes pokazuje Maxowi, jak należy ćwiczyć, a bohater grany przez Olafa Lubaszenkę uświadamia gangstera, że "Sokratesa" niekoniecznie trzeba kojarzyć z brazylijskim piłkarzem. Gdzieś w tle coraz większęgo znaczenia nabierają mafijne porachunki Ramzesa, któremu cennych rad udziela mentor (Jan Nowicki), możemy obserwować także perypetie Maxa na uczelni, w tym kontakty z ekscentrycznym na swój sposób dziekanem (Edward Linde-Lubaszenko).

Aktorzy w E=mc² po prostu dają radę. Cezary Pazura należy do moich ulubionych polskich aktorów, Olafa Lubaszenkę także szanuję. Zagrał dobrze, choć ta postać nieco różniła się od innych jego ról. W tle mamy szereg pozostałych postaci. Jan Nowicki poniżej pewnego poziomu nie schodzi, podobnie Zbrojewicz. Nieco gorzej wypadła Anieszka Włodarczyk. Warto dodać, że E=mc² jest jedną z niewielu okazji, by zobaczyć jak w roli aktorów wypadają znani telewizyjni dziennikarze - Szymon Majewski i Mateusz Borek. Cichym bohaterem jest postać grana przez Roberta Siejkę (Stefan).

... A to drugi. Olaf Lubaszenko i Szymon Majewski (źródło: stopklatka.pl)

Co ważne, E=mc² się bardzo dobrze słucha. Jedna rzecz, to dialogi. Fajnie napisane i co najważniejsze w komedii – zabawne. Dowcipne i inteligentne. Druga sprawa, to muzyka i zawarte w filmie przeboje. Od razu przypomniało mi się lato 2002. Dobre lato.

Na plus należy zaliczyć pewne odwołania do innych filmów Lubaszenki. Bardzo doceniam gdy w filmie lub grze, obojętnie, puszcza się oko do odbiorców zamieszczając w nowym dziele jakiś smaczek, odwołanie do poprzedniej części. Tutaj byli to niektórzy aktorzy i słynny różowy sweterek z gruszką. Niby pierdółka, ale jakże sympatyczna.

E=mc² jest moim zdaniem ostatnią, lub jedną z ostatnich dobrych polskich komedii tego typu (powiedzmy gangstersko-obyczajowych). Problemy które porusza (pisanie prac przez na zamówienie, niewielkie zarobki nauczycieli, poświęcenie się pracy i/lub kochance zamiast rodzinie itd) wciąż są aktualne, podobnie jak aktualna jest absurdalność sytuacji, w jakiej spotkali się bohaterowie filmu. Jeśli nie mamy do nadrobienia jakichś świeżych filmów, E=mc² to kusząca propozycja na takie deszczowe dni, jak ostatnio. Dość lekka, przyjemna, przy czym nie odmóżdżająca. Wręcz przeciwnie. Poza kupą śmiechu, widz może wynieść z seansu również jakąś naukę i jakiś morał.

7/10

P.S.1: przedstawiona ocena stanowi mój mocno subiektywny punkt widzenia. Największą wagę dla oceny ma to, jak bawiłem się podczas  seansu, ale istotne są także inne elementy (wykonanie, gra aktorska, czy film niesie za sobą  jakieś  przesłanie, czy zachęca do przemyśleń po obejrzeniu, itp). Jeśli ktoś podziela moje zdanie – bardzo mi miło. Jeśli ma przeciwne, to równie dobrze – być może zaowocuje to ciekawą dyskusją.

P.S.2: Z trzech następujących po sobie filmów Olafa Lubaszenki (Chłopaki nie płaczą, Poranek kojota, E=mc²), ten opisywany dzisiaj jest najsłabiej postrzegany. Ciekawe, czy poniższa ankieta to potwierdzi?

Rewatch:

#1 Matrix

#2 Zielona mila

Cayack
8 lipca 2011 - 23:55

Który z poniższych filmów Olafa Lubaszenki wspominasz najlepiej?

Chłopaki nie płaczą 86,1 %

Poranek kojota 8,9 %

E=mc2 5 %