Naprawdę super? – opinia o książce „Peter Crouch: Super striker” Iana Cruise’a - Brucevsky - 10 kwietnia 2012

Naprawdę super? – opinia o książce „Peter Crouch: Super striker” Iana Cruise’a

Tak Peter, twoja biografia - dobra książka 0:1

Z każdym kolejnym rokiem na półkach pojawia się coraz więcej książek pisanych przez piłkarzy lub opowiadających o piłkarzach. Coraz częściej swojej publikacji doczekują się zawodnicy solidni, a nawet i przeciętni. Często więc i ich „biografie” są zwyczajnie słabe i nudne. Po przesłodzonej biografii Lionela Messiego trafiła do mnie historia Petera Croucha, którą spisał Ian Cruise.

Reprezentant Anglii jest na pewno graczem charakterystycznym, którego łatwo zapamiętać i potem kojarzyć. Problem jest jednak taki, że nie jest to zasługa jego niezwykłych wyczynów i umiętności, a bardziej wyglądu. Mierzący ponad dwa metry wzrostu napastnik wygląda jak tyczka, co zauważali i zauważają często inni piłkarze, ale też kibice, trenerzy i eksperci piłkarscy.

Po biografii Messiego autorstwa Luki Caiolego tym razem trafiłem na książkę nieco bardziej obiektywną, choć mającą też swoje „żenujące momenty”. Nazywanie Anglika „superstrzelcem” już na okładce jest śmieszne, gdy porównamy jego osiągnięcia z kilkanaście razy bardziej skutecznymi w polu karnym Messim, C. Ronaldo, Rooneyem, van Nistelrooyem lub Ibrahimovicem. Zdarza się, że autor podkreśla ogromne zasługi Petera, choć ze statystycznego punktu widzenia wyglądają one marnie. Kilka bramek dla Portsmouth czy pojedyncze trafienia dla Liverpoolu to aż takie fantastyczne wyczyny? Na szczęście w tym chwaleniu jest jednak pewien umiar, ale główna w tym zasługa formy książki, która gdzieś tak połowie zamienia się z biografii Croucha w kronikę występów Liverpoolu w latach 2005-2007.

Nie mam wcale autorowi za złe, że poszedł w tym kierunku. W ten sposób uratował trochę tę publikację, która w pierwszych dwóch rozdziałach osuwała się po równi pochyłej. Na każdej stronie odnajdywałem niemal identyczne komentarze różnych osób na temat „Crouchy'ego”. Nawet on sam zaczął się w końcu powtarzać i kilka razy dowiedziałem się, że jest ambitny i nie zwraca uwagi na przytyki kibiców, który wytykają mu jego wygląd. Godne pochwały podejście, które można stawiać wielu młodym ludziom za przykład, ale niepotrzebnie powtarzane na kolejnych kartach publikacji. Na szczęście im dalej w książkę tym coraz częściej napastnik zaczyna być tylko małym elementem zespołu Rafy Beniteza, którego poczynania obserwujemy na kolejnych stronach, a nie głównym bohaterem kolejnych akapitów.

„Superstriker” nie czyta się źle. To jednak tytuł niesamowicie specyficzny, zdecydowanie trudniejszy w odbiorze niż „Messi”. Specyfika angielskiego futbolu, brak tej magii wokół Croucha i zdecydowanie większa liczba trudnych momentów w karierze Petera sprawiają, że trzeba być fanem Liverpoolu lub naprawdę szalonym na punkcie piłki, aby z niczym nieskrępowanym zaciekawieniem poznawać jego losy. Przy okazji lektury opracowałem na własnym użytek w miarę sensowną teorię, dlaczego Crouch to „superstriker”. Odpowiedź? Bo pokonał wiele przeszkód i nie dał się krytyce oraz wszystkim tym, którzy go wyśmiewali. Za to naprawdę może być „super”. Za swoje osiągnięcia już nie bardzo. Na tę biografię było jednak jeszcze za wcześnie.

+ przypomnienie losów Liverpoolu w latach 2005-2007
+ w miarę prosty język
+ obecność Rasiaka na jednej ze stron (przypadek?)

- powtarzające się komentarze i opinie w wywiadach
- wywyższanie przeciętnych osiągnięć zawodnika
- brak ciekawych anegdot
- brak myśli przewodniej

Brucevsky
10 kwietnia 2012 - 20:04