Czy warto grać w stare gry? - sakora - 13 listopada 2012

Czy warto grać w stare gry?

Gra zazwyczaj jest produktem jednorazowym. Podobnie jak film, czy książka, chociaż wydaje się, że do nich częściej wracamy. Jeśli dany tytuł nie ma dobrego trybu multiplayer, przechodzimy ją raz. Kiedy tak naprawdę dobrze jest powrócić do gry?


To, że gry się starzeją nie podlega dyskusji. Najbardziej dotkliwie wygląda to w przypadku gier trójwymiarowych, gdzie tytuły mające na karku dziesięć czy piętnaście lat, wyglądają nieraz gorzej, niż te na współczesne urządzenia przenośne. Nie trzeba daleko szukać spoglądając na Infinity Blade lub Nova. Wszystko poszło do przodu.
Mniej strona grafiki dotyka gry dwuwymiarowe. Przede wszystkim wszelkiej maści przygodówki i platformówki. Jednak i te mają jakieś granice akceptowalności, które nie ograniczają się tylko do rozdzielczości.


Teraz w dobie remasterowania gier do wysokich rozdzielczości, wiele tytułów otrzymuje drugi życie. Wyższa rozdzielczość, polepszone efekty i dźwięk. Sentymenty wracają. Jednak, czy te tytuły nadal mają w sobie taką samą magię? Czy gra się w nie równie dobrze, jak przed laty? Czy w takim razie lepiej powrócić do gier będących legendą, czy do tych, które po prostu dobrze wspominamy?


Nie jest to łatwa odpowiedź. Nawet, jeśli opowiadana przez nie historia się nie postarzała, to próg ponownego wejścia do gry może być wysoki. Nie wyobrażam sobie ponownego grania w Final Fantasy VII czy Baldur's Gate. Z drugiej strony nie mam problemów z przygodówkami jak The Longest Journey czy Broken Sword.


Czy powrót do gry sprzed lat jest łatwy i przyjemny? Po ilu latach warto wracać do starszych tytułów, a kiedy dać sobie z nimi spokój? Wiele zależy od osobistych preferencji graczy, ale czy można grac w jedną grę bez trybu multi przez dziesięć lat? Czy to dowodzi, że gra jest tak dobra,  osnuta legendą, że warto w nią tak długo grać, czy jest to fanatyzm podszyty przyzwyczajeniem?


Co, kiedy wciągająca historia walczy w koszmarna grafika, której po latach nie możemy już zaakceptować? Gdzie w takim razie są współczesne gry indie podrabiające dawne tytuły? Czy to tęsknota do dawnych doznań, rzeczywiście brak środków na stworzenie wielkiego tytułu, czy też po prostu granie pod publiczkę na emocjach graczy?


Co określa żywotność gry? Grafika, scenariusz, gameplay czy osoba jej twórcy? Składa się na to wiele czynników z osobistymi odczuciami na czele. Co jest tym decydującym bodźcem powodującym, że dana gra jest uznawana przez graczy za wartą tak długiego grania lub powrotu do opowiadanej historii? Jak długo można grać w jedna grę? Lepiej grać w wielkiego RPG przez pięćdziesiąt godzin, czy przejść coś mniejszego na pięć godzin, ale dziesięć razy?


Co począć w chwili, kiedy wracamy do wspomnień, a gra która kiedyś była dla nas wielkim przeżyciem, po latach okazuje się być rozczarowaniem? Co, jeśli sięgając po latach po taką pozycję, niszczymy w sobie piękne wspomnienia i przestajemy szanować legendę? Warto sięgac w takim przypadku po ważne dla nas gry, które często kształtowały nas jako graczy, a teraz lepiej żeby pozostały ikonami?


Czy nie jest to tak, że gra po przejściu ląduje na półce? Mówimy sobie, że jej nie sprzedamy, wrócimy do niej za jakiś czas, jednak nigdy tego nie robimy. Po latach spoglądamy na leżące w kącie pudełko i zastanawiamy się, po co tak w ogóle nam ta stara gra? Miałem tak z paroma tytułami, na przykład z pierwszym Max Payne czy GTA 3. Gry, które pomijając grafikę, po latach nie smakują już tak wybornie jak kiedyś.
Z drugiej strony cały czas potrafię się zagrywać w Carmageddon 2 i Omikron The Nomad Soul. Nie rozumiem tego, ale mimo bagażu lat, ich niedoskonałości mi nie przeszkadzają. Może nawet mają swój urok.


Poza tym mamy jeszcze obecne w grach rozgałęzienia fabularne, nowe tryby... Jednak na ile przedłużają one rzeczywiście rozgrywkę, a nie są jedynie dodatkiem, po który sięgamy z ciekawości? Teraz praktycznie każdy tytuł ma jakieś DLC rozbudowujące rozgrywkę. Osiągnięcia często dodawane na siłę... Czy takie przedłużanie gry na zasadzie odcinania kuponów naprawdę może spowodować, że szczerze będziemy grać w dany tytuł dłużej, czy też po prostu twórcy celowo wiążą nas ze swoim tytułem?


Co jest lepsze dla gry? Długi żywot na naszych dyskach, czy długi żywot legendy? Kiedy dobrze jest wracać do starych tytułów, a kiedy lepiej odłożyć sentymenty?
Czy ponownie chcemy przeżyć te same emocje co przed laty, czy w ogóle jesteśmy w stanie przeżyć je ponownie tak samo? Czy warto wrócić do gier sprzed piętnastu, dwudziestu lat? Dlaczego? Co w grach starzeje się najszybciej? Czy warto do nich wracać?


Odpowiedzcie sobie na jeszcze jedno pytanie, ale szczerze, czy do gier, w które teraz gracie powrócicie za dziesięć lat? Będzie do czego wracać?

         

          

Można podsłuchać mnie na Twitterze.

            

        

sakora
13 listopada 2012 - 18:54