Szał na Czarodziejkę z Księżyca rozpoczął się w Polsce pod koniec poprzedniego stulecia i w moim przypadku okazał się pierwszym kontaktem z japońską animacją. Jako podrostek, wraz ze swoimi kumplami gorąco rozmawialiśmy na temat tego serialu, a za najbardziej spektakularną scenę uznaliśmy przemianę czarodziejek. Mimo oklepanego schematu działań walecznych dziewczyn, każdy odcinek oglądało się z ogromną przyjemnością. Tak przynajmniej było kiedyś.
Po wielu latach, jako dorosły przedstawiciel rasy męskiej, zdecydowałem się odświeżyć popularną niegdyś Czarodziejkę z Księżyca. Przy okazji zastanawiając się, czy serial nadal ma rację bytu i w jakim stopniu uległy zmianie moje spostrzeżenia? W końcu jako dziecko, nie zauważało się wielu bubli, zaś cieszyło praktycznie ze wszystkiego. Jeśli miałbym w skrócie opisać Sailor Moon, to ująłbym go w trzech słowach: naiwny, schematyczny, klimatyczny. Naiwny z tego względu, że postronni bohaterowie nie potrafią chociażby odróżnić zwykłą Bunny od przemienionej. W końcu nie nosi ona żadnej maski, twarz wygląda tak samo, a jedyną różnicą okazuje się nieco inny strój. Swoją drogą podobna sytuacja następuje chociażby w Supermanie. Drugą sprawą jest jak najbardziej brak logiki, która występuje naprawdę w wielu sytuacjach.
Schematyczny, ponieważ niemal każdy odcinek polega na tym, aby nasza bohaterka robiła, to co na uczennicę i dobrą, ale niezbyt rozgarniętą młodą dziewczynę przystało, po czym w trakcie jej zwyczajnych czynności następują dziwne, nadprzyrodzone rzeczy. Dzięki kotce o imieniu Luna, przemienia się w Czarodziejkę i w nieudolny sposób przy pomocy innych przyjaciółek pokonuje złego potwora. Klimatyczny, bo pomimo wielu głupot i oklepanych schematów, miło przeżywa się losy związane z Bunny Tsukino. W sprawie kreski mam niewiele do powiedzenia, bo mimo upływu lat, nadal prezentuje się charakterystycznie i co ważniejsze, całkiem ładnie. Za to żadnych zastrzeżeń nie można mieć do muzyki, a w szczególności do fantastycznego motywu przewodniemu.
Cała saga składa się z 5 dosyć krótkich serii, osiągając łącznie 200 odcinków. Historia każdej z nich opiera się generalnie na tym samym, czyli na ratowaniu świata. Ja osobiście najbardziej upodobałem sobie pierwszą, ponieważ poznajemy początki naszej czarodziejki, którą możemy określić jako żeński odpowiednik Goku z Dragon Ball. Oboje nie grzeszą inteligencją, ale są pozytywnie zakręceni i przede wszystkim posiadają dobre serduszka. Różnice polegają jednak na tym, że o ile Goku jest naprawdę spokojny, o tyle Bunny często się wścieka i wydziera bez najmniejszego powodu. No i przy okazji jest totalną gapą.
Pewnego dnia do jej domu trafia kotka Luna, mająca na celu odnalezienie wszystkich legendarnych czarodziejek, aby te przeciwstawiły się Królestwu Ciemności, gdzie panuje mroczna Królowa Metalia. Początko główna bohaterka okazuje się tchórzem i tylko cudem udaje jej się pokonywać swoich wrogów. W miarę postępów staje się odważniejsza i przy okazji poznaje także inne dziewczyny, które pomagają jej w tej bardzo ważnej misji. Pojawia się również tajemniczy Tuxedo Mask z charakterystyczną dla siebie czerwoną różą. Nie znam osoby, która nie zachwycałaby się jego spektakularnym wejściem na scenę. Podobnie jak same przemiany czarodziejek, gdzie można dostrzec zarysy ich biustu jak i innych zaokrąglonych kształtów. Oczywiście będąc wówczas małym brzdącem. Co ciekawe, o ile Tuxedo Kamen i Sailor Moon czują do siebie sympatię od pierwszych minut znajomości, to w pozbawionych strojach bardzo się nie lubią. Oczywiście później wywiązuje się z tego coś większego. I to nie tylko z powodu ich odwzajemnionego uczucia, ale i nieuniknionego przeznaczenia.
W taki oto sposób przedstawia się niniejsze anime. Jest to całkiem miły serial, który jednak nie daje mi tyle frajdy, co kiedyś. Nie byłem w stanie obejrzeć więcej jak 3 odcinki pod rząd. Już nawet pokemony przyjemniej mi się oglądało, co w wyraźny sposób powinno wam dać do zrozumienia. Czy to oznacza, że Czarodziejka z Księżyca straciła na swym uroku? Może nie, ale na pewno straciły na tym sytuacje pojawiające się w każdym odcinku. Oczywiście poza paroma wyjątkami.
Polub, zaćwierkaj lub wykop Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci do gustu. Z góry dziękuję za klik.