Steve Jobs – Walter Isaacson- recenzja - Cascad - 17 stycznia 2013

Steve Jobs – Walter Isaacson- recenzja

Nie jestem fanem Apple i pewnie nigdy nie będę, jednak możliwość zapoznania się z życiem Steve'a Jobsa, który wielkim wizjonerem był, zawsze mnie interesowała. Nie bez powodu jego firma wyznacza globalne trendy. Jak można dojść do takiego poziomu? Nieustępliwością, wybrednością i oczywiście uporem. Każda z tych cech w przypadku Jobsa okazała się być zaletą, pozwalającą stworzyć jedyne w swoim rodzaju przedsiębiorstwo.

Walter Isaacson w karkołomny sposób uporządkował losy tego wybitnego humanisty, posiadającego też wielką miłość do technologii (albo na odwrót). To 700 stron konkretnej przygody po miejscach w których powstawały przedmioty używane przez nas codziennie.


Macintosh włożył ludziom do rąk myszki, był pierwszym „ładnym” komputerem. Filmy Pixara tchnęły nowe życie w skostniałą animację, iPod praktycznie stworzył rynek cyfrowej dystrybucji muzyki, iPhone pokazał jak ma wyglądać dotykowy interface. Żadna z tych rzeczy nie powstałaby gdyby nie urodzony w 1955 roku, adoptowany, Steve Jobs. Możemy mówić o nim wiele rzeczy, ale jego zasługi są niepodważalne. Jak czas pokazał jego podejście (zintegrowane, zamknięte systemy) przegrało z podejściem Billa Gatesa (oprogramowanie otwarte dla wszystkich), jednak firma z Cupertino znalazła własną niszę, dzięki której jej akcje są warte o wiele więcej niż akcje Microsoftu... mimo tego, że urządzenia z jabłkiem posiadają dużo mniejszy procent rynku.

Autor książki dobrze poznał Steve'a, ujawniając nam nie tylko jego wielkie zwycięstwa, ale i porażki. Nie raz przeczytamy, że ojciec Apple wyszedł z jakiegoś spotkania z płaczem, kłamał w żywe oczy i okropnie obchodził się z ludźmi. W jego czarno-białym spojrzeniu na technologię istniały tylko rzeczy genialne i całkowicie gówniane. Interesowało go tylko tworzenie tych pierwszych, bez kompromisów, wraz z genialnymi współpracownikami. Wielu osobom się to nie podobało, wielu odchodziło lub zwracało się przeciwko niemu...


Czytając, poczujemy nie tylko niezwykłą ciekawość, ale i inspirację. Czyny Jobsa są bardzo motywujące, nawet jeśli nie jest to postać, którą łatwo lubić. Jego fobie, ekscentryczne zachowanie i niekiedy rażący brak empatii zadziwiają. Zobaczymy jak sam wpycha się w kłopoty, jak nie daje sobie pomóc/przemówić do rozumu... a jednak odniósł zwycięstwo. Najlepszym sposobem na to, by sobie to uświadomić jak wiele zrobił w swym stosunkowo krótkim, burzliwym życiu, jest przeczytanie tej biografii.


Można nie mieć żadnego produktu Apple i wyzywać ludzi z iPhonem od hipsterów, można nie wyobrażać sobie życia bez iPada, można być fanem Toy Story, można interesować się technologią lub nie, ale warto poznać losy tego człowieka. Jego mania do łączenia świetnych produktów ze świetnym oprogramowaniem i świetnym wyglądem sprawiła, że dziś nasz świat jest dużo łatwiejszy do ogarnięcia, i ładniejszy. Przynajmniej ten cyfrowy. Zadziwiające ile jego pomysłów podpatrzyły inne firmy.


Wycieczka do doliny krzemowej jest fascynująca. Jeżeli stawiacie na swych półkach biografie wybitnych ludzi – czy to muzyków, czy malarzy, polityków, podróżników, biznesmenów – to musi pośród nich znaleźć się też książka Waltera Isaacsona. Tak jak Steve Jobs dążył do ciągłego upraszczania swych wynalazków, tak i ja nie będę komplikował tej recenzji. Po prostu polecam, bo to wyjątkowa rzecz, napisana dokładnie i uczciwie.

Cascad
17 stycznia 2013 - 12:38