Przeładowuję! #8 - Jaka to Melodia czyli o muzyce w grach cz. 2 - Robson - 18 lutego 2013

Przeładowuję! #8 - Jaka to Melodia, czyli o muzyce w grach cz. 2

Muzycznej wyliczanki ciąg dalszy. Jako iż ostatnio nie udało mi się wyczerpać repertuaru “tych piosenek, co to w grach są i można je też normalnie słuchać”, postanowiłem kontynuować ten nie tak dawno rozpoczęty motyw. Niezaznajomionych z tematem odsyłam do części pierwszej artykułu, resztę zaś zapraszam do wesołego kliknięcia przycisku „zobacz więcej”. Którym utworom muzycznym, związanym bezpośrednio z grami komputerowymi, udało się schronić gdzieś w nieprzebytych czeluściach i odmętach mojego niewątpliwie przestronnego (bo w większości pustego) czerepu?


Prey – Take Me Home.

Tomasi Dawodi łatwego życia nie miał. Jako reprezentant rdzennej ludności Stanów Zjednoczonych, zamknięty w rezerwacie razem ze swoimi braćmi krwi, nie potrafił odnaleźć się ani wśród swoich, ani zyskać akceptacji „białych głów”. Później kosmici porwali mu dziewczynę, a ekipa Human Head Studios uczyniła go bohaterem jednego z najlepszych FPS’ów, w jakie przyszło mi grać. Zawieszona w przestrzeni kosmicznej, pokręcona instalacja obcych, cudaczne giwery, gęsty klimat i niesamowite uczucie odosobnienia – po wielu godzinach intensywnej kampanii single player z powrotu na rodzinną Ziemię naprawdę można było się ucieszyć. W dodatku, zespoł After Midnight Project  zaśpiewał nam w finale o nieodpartej chęci podróży do domu, co dodatkowo podkręciło miodność ostatnich chwil spędzonych z Preyem. Sama gra została również wykorzystana we fragmentach teledysku wspomnianej piosenki, a efekty tej fuzji obejrzeć możecie poniżej.


Assassin’s Creed III – Radioactive.

W związku z tym, iż telewizji nie oglądam prawie wcale, a od jakiegoś czasu nie „spoiluję” się żadnymi trailerami, ten majstersztyk prawie bym przeoczył. Jedna z wielu oficjalnych pokazówek trzeciego Assassin’s Creeda nie stanowi może aż tak genialnego przykładu współpracy obrazu i dźwięku, jakim był opisywany w pierwszej części felietonu Iron od Woodkid i AC: Revelations, ale i tak można się rozmarzyć. Od pierwszych sekund wspomnianego klipu, utwór Imagine Dragons na zawsze związał się w mojej głowie z postacią Connora – i skłamałbym mówiąc, że źle z tym sypiam.


Hitman: Blood Money – Ave Maria.

Kto by pomyślał, że jeden ze wzorów muzyki kościelnej późnego Renesansu na wieki wieków kojarzyć będzie mi się ze sylwetką łysego klona-zabójcy. Wykorzystująca fragment modlitwy „Zdrowaś Maryjo” pieśń, przez te wszystkie stulecia dorobiła się już pewnie niezliczonej ilości aranżacji i przeróbek. Dla mnie jednak, najbardziej strawny sposób podania tej nie pierwszej młodości nuty zaserwował pan Jesper Kyd. Poza byciem moim osobistym mistrzem i wirtuozem OST'ów maści wszelakiej, to właśnie jego Ave Maria postawiała mi w Blood Money wszystkie włosy na plecach – i robi to zresztą do dziś dzień.


Need for Speed: Underground – cały soundtrack.

Potęga wyścigów tunerskich fur zamknięta w ramach muzycznej orgii - tym właśnie jest ścieżka dźwiękowa pierwszego Underground'a. The Only, Broken Promises, Quarter, Get Low, Fortress Europe czy wreszcie kultowe Need for Speed: słuchać panie, nie umierać. No, może z wyjątkiem momentów, w których faktycznie prowadzimy samochód. Mandatów za prędkość i inne popisy na szosie nikt raczej otrzymywać nie lubi, a adrenalina pompowana przez te kawałki naprawdę może się co niektórym udzielić.


Forza Horizon – Me & You.

Wiecie, nie jestem wielkim fanem muzyki elektronicznej, ale pogrywając w najnowszą Forzę to właśnie Horizon Bass Arena przyszło mi słuchać najczęściej. Klimatu motoryzacyjnego festiwalu, wykreowanego przez najnowszą część wyścigów samochodowych rodem z Xklocka, naprawdę trudno było nie pochwycić – nic zaś nie pasuje lepiej do tłumów rozbawionych, amerykańskich nastolatków, jak tłuste bity właśnie. Utwór Nero szybko stał się moim numerem jeden, oddając pełną paletę wrażeń, dostarczanych przez dynamiczne wyścigi po urokliwym stanie Colorado.


Need for Speed: Hot Pursuit – Superbad.

Wydziaranego, nieco groteskowego kolesia od “Billionare” lubić nie trzeba, jednak w moim osobistym rankingu muzyki z “tego drugiego Hot Pursuita”, to właśnie Superbad Travisa McCoya uplasował się najwyżej. Ze spokojnym początkiem, delikatnie pozwalał wejść w rytm wyścigu, by mocniejszym refrenem skłonić do dociśnięcia gazu w jego kluczowych momentach. Cóż tu więcej rzec – „drive slow, drive fast.”


God of War: Wstąpienie – Hanging On

Chyba największa świeżynka w tym zestawieniu, potężne uderzenie zadane mi przez Sony aktorskim trailerem nadchodzącego Boga Wojny jak i genialny utwór sam w sobie. Kobieta mówi mi, że to znów muzyka elektroniczna, i że ja przecież takich rzeczy nie lubię, ale cóż mogę począć – swoim tekstem, barwą głosu i ogólnym wykonaniem Ellie Goulding kupiła mnie w całości. Poza tym, po cichu cieszę się w sercu, że wreszcie do jednej z moich ulubionych serii jestem w stanie podpiąć jakiś utwór. I to w zasadzie nie jakiś, a utwór naprawdę genialny, stanowiący miłą odmianę od soundtrackowych dudnień i siejących grozę dźwięków z poprzednich części God of War.


Prince of Persia (2008) – Breathe Me.

Genialne to połączenie jest i basta. Osobiście nie potrafię wskazać, który utwór mógłby lepiej pasować do onirycznego i baśniowego charakteru najlepszej (według mnie) części Prince of Persia, jeszcze bardziej podkreślając jej senność ale i też delikatność i kruchość Ellie – towarzyszki cell shadingowego Księcia. Śpiewająca ostatnio u boku Dawida Bagietty Sia naprawdę mogłaby powrócić już do swojej dawnej, bardziej oryginalnej i ambitnej twórczości.


Driver: San Francisco – How You Like Me Now i Are You My Woman?

Czego by nie mówić o serii przygód byłego kierowcy rajdowego, a obecnego anderkower kapa Tannera, na ścieżkę dźwiękową Drivera nigdy narzekać się nie dało. Nie inaczej jest i w przypadku najnowszej części, San Francisco,  gdzie gorące dźwięki lat siedemdziesiątych odgrywają potężną rolę w budowaniu klimatu filmów pościgowych tamtego okresu. Ze sporej liczby kawałków składających się na soundtrack Frisco to właśnie Are You My Woman grupy Chi-lites oraz How You Like Me Now formacji The Heavy najbardziej wpadły mi w ucho. I chociaż ten drugi swoje narodziny datuje na rok 2009, i tak pochwalić może się naprawdę niezłą, stylizowaną aranżacją. Ciekawostka: How You Like Me Now pojawiło się również w napisach końcowych Borderlands 2. A to ci dopiero.


Prey 2 – Breake My Rusty Cage.

Jak na dobrą klamrę kompozycyjną przystało, Prey na otwarcie - Prey na zakończenie. Oj, nie ładnie to sobie panowie z Human Head Studios poczynają: jarać nas tak świetnym trailerem, z tak genialną muzyką, a potem mieszać potężnie w temacie i zabierać sam tytuł sprzed nosa? Nie da się ukryć, że druga część cudownego shootera z 2006 roku ma delikatne problemy z dotarciem na półki sklepowe, jednak fakt ten nie zabrania nam w dalszym ciągu jarać się już ponad rocznym, prerenderowanym trailerem z gry. Cóż lepiej pasować mogło do image’u bounty huntera niż Brake My Rusty Cage Johnnego Casha? Sama piosenka została na potrzeby wspomnianego filmiku nieco podrasowana, ale i tak czuć w niej ducha Zachodu.

I to, z mojej strony, byłoby już na tyle w temacie utworów z wokalem, które można spotkać czy też skojarzyć ze światem gier. Na przysłowiową siłę, mógłbym oczywiście dowalić tutaj więcej kawałków, jednak chodziło mi tu przede wszystkim o te piosenki, które swoją współpracą z określonym tytułem najbardziej mnie urzekły - lub, inaczej rzecz ujmując, zasadziły najpotężniejszego kopa w moje emocjonalne jądra. W tym miejscu pozostaje mi jedynie podziękować za lekturę i zaprosić do trzeciej (i ostatniej) części moich podróży przez ulubione utwory w grach. Finał – już wkrótce!

Zapraszamy na oficjalny fan-page serwisu – z prędkością karabinu maszynowego wyrzucający najświeższe informacje o nowych recenzjach i felietonach!

Robson
18 lutego 2013 - 19:09