Udany (i zwariowany) powrót do lat 80-tych - Far Cry 3: Blood Dragon - Prometheus - 5 maja 2013

Udany (i zwariowany) powrót do lat 80-tych - Far Cry 3: Blood Dragon

Prometheus ocenia: Far Cry 3: Blood Dragon
85

Kasety VHS, „klockowate” telewizory, 8-bitowe brzmienia i masa kiczu wprost wylewającego się z ekranu – taką otoczką sygnowany jest najnowszy, samodzielny dodatek do Far Cry 3 o podtytule „Blood Dragon”. Jednak w przeciwieństwie do innych DLC, tutaj, po pierwsze mamy do czynienia z pełnoprawnym, naprawdę długim dodatkiem, czy raczej osobną grą, bo ma ona niewiele wspólnego z oryginałem. To gra z kategorii tych, które albo pokochasz, albo znienawidzisz. Jeżeli lata 80-te (i początek 90-tych) są Ci obce, jeśli nie rozumiesz tamtych czasów, jeśli uważasz, że kicz i tandeta, jakie oferowały ówczesne filmy klasy B (czy nawet C) to nic interesującego – prawdopodobnie ta gra NIE jest dla Ciebie. W przeciwnym razie...

Udany%20%28i%20zwariowany%29%20powr%F3t%20do%20lat%2080-tych%21

...z dużym prawdopodobieństwem będziesz się przy niej świetnie bawił. Far Cry 3: Blood Dragon to gra specyficzna, z rodzaju tych, o których nie będzie się za wiele mówiło i wspominało wcale nie dlatego, że jest kiepska, a raczej dlatego, że jest specyficzna, trafiająca w określoną, raczej wąską grupę odbiorców. Jeżeli już więc, drogi czytelniku, wszedłeś tu, bo gra potencjalnie trafia w Twoje gusta, to pora na szczegóły. Tym razem, na przekór sobie, pozwoliłem sobie obejrzeć materiały przedpremierowe, które, mówiąc krótko, są genialne! Wszystkie filmy są utrzymane w stylu gry, co oznacza całą masę jaskrawych świateł, super-hiper-uber bohatera i równie wielkiego przeciwnika, a także lasery, wielkie działa i tonę C4. Powstał również znakomity film promocyjny w wykonaniu grupy Corridor Digital – polecam obejrzeć najpierw w rozdzielczości 240p, a więc standardowej jakości kaset VHS.

Już na początku gry widać nawiązania do „tamtej epoki”. Gra wita nas sekwencją z helikoptera i utworem „Long Tall Sally” znanym oczywiście z kultowego „Predatora”. Gameplay jest jednak jak najbardziej współczesny i w większości opiera się na oryginalnym Far Cry 3. Dodano i zmodyfikowano za to sporo rzeczy, zaczynając od fikcyjnego, mocno inspirowanego kinem klasy B lat 80-tych wyposażenia (wszystkie bronie obowiązkowo mienią się jaskrawymi diodami) – w tym miniguna czy cyber-łuku o bardzo klimatycznych nazwach. Skoro przy tym jesteśmy, to wyposażenie można modyfikować, a kolejne elementy są odblokowywane wraz ze zdobytym poziomem. Ulepszenia kupujemy w specjalnych stacjach do tego przeznaczonych, te zaś znajdują się w garnizonach – bazach wrogich robotów otoczonych murami i zamkniętych przed tytułowymi smokami, które na myśl bardziej przypominają dinozaury (nie latają, przynajmniej ja tego nie zauważyłem). Jako, że świat gry jest w pełni otwarty (do naszej dyspozycji oddano całkiem pokaźnych rozmiarów wyspę), możemy w zasadzie robić co chcemy. A atrakcji jest sporo – oprócz bardzo dobrze zrealizowanego wątku głównego możemy podjąć się prostych zadań pobocznych. Te polegają na przykład na zapolowaniu na zwierzęta czy eliminacji wrogiego oddziału / jednostki za pomocą określonej broni. Do tego mamy jeszcze zbieranie kaset VHS i dzienników Dr. Carlyle czy odblokowania rozsianych po całej wyspie kineskopowych telewizorów. Dla tych, którzy nie chcą tracić na to za wiele czasu, przygotowano ulepszenie odblokowania czterech obszarów wyspy, które nanoszą na mapę wszystkie „znajdźki”.

To nie wszystko jednak, bo czym byłaby wyspa pełna „skarbów” od odkrycia, jeśli mielibyśmy poruszać się wszędzie piechotą? Twórcy pomyśleli (czy raczej skopiowali z podstawki) i o tym, a więc do naszej dyspozycji oddano szereg różnorodnych pojazdów. Wśród nich czekają na nas dżipy, ciężarówki, motorówki, łodzie, a nawet paralotnie. Oprócz powietrznego transportu, wszystkie są w dwóch wersjach: zwykłej i uzbrojonej w działko. Pojazdy nie tylko przyśpieszają podróż, ale i nie raz uratują nam życie, bowiem po wyspie swobodnie łażą sobie wspomniane wcześniej smoki, a te, szczególnie na początku, są bardzo groźne. Można przejść obok nich cichaczem się skradając, a także skorzystać z przynęty, do której ochoczo podlatują – cyber-serc, które wyrywamy zabitym wrogom. Brzmi dziwacznie? Strasznie? A może Was odrzuca? W tym tkwi właśnie cała magia tej gry: jest absurdalna, kiczowata, a zarazem bardzo klimatyczna, bo przypomina mi czasy dzieciństwa, kiedy elementy te w filmach i animacjach były na porządku dziennym i wszyscy (no, prawie) byli z tego powodu zadowoleni. Przy okazji, cybernetyczne roboty również możemy eliminować z finezją: nasz bohater, dzielny Rex „Power” Colt (w którego rolę wcielił się Michael Biehn znany z pierwszego „Terminatora” czy „Obcego: Decydujące starcie”) zawsze ma w kieszeni kostki do gry, którymi wystarczy rzucić obok, a wróg z pewnością nie zorientuje się, skąd one nadleciały, tylko pójdzie w ich stronę. W tym czasie możemy podbiec do wroga i wziąć go z zaskoczenia ostrzem. Co jeszcze lepsze, mając po drodze kilku nic nie podejrzewających wrogów możemy podbiec do pierwszego, a potem po kolei cichaczem eliminować „z noża” kolejnych. Można też w określonych momentach skorzystać z gwiazdki „shuriken”, tak chętnie używanej przez ninja. Rozgrywka nie wybiega ponad to, co już w gatunku widzieliśmy, ale swoją stylistyką i nawiązaniem do lat 80-tych ubiegłego wieku sprawia, że jest czymś świeżym i bardzo ciekawym na rynku FPSów. Nie można nie nie wspomnieć o niesamowitych odzywkach bohatera, do którego Biehn pasuje idealnie.

Udany%20%28i%20zwariowany%29%20powr%F3t%20do%20lat%2080-tych%3A%20Far%20Cry%203%3A%20Blood%20Dragon

Chociaż „Blood Dragon” czerpie raczej z filmów tamtej ery, to pewne nawiązanie do 8-bitowych gier też znajdziemy: wszystkie cutscenki wykonane są w charakterystycznym stylu 8-bit, łącznie z grafiką i animacjami. W kwestii długości rozgrywki, w sumie mamy do dyspozycji około 4-godzinny wątek główny i najmniej drugie tyle zadań pobocznych. Jak na dodatek, w dzisiejszych czasach jest to bardzo przyzwoity (a nawet znakomity!) wynik. Należy się Wam jeszcze mały sprostowanie co do zasadności tytułu i ochrzczenia go mianem dodatku – ale o tym w osobnym akapicie na końcu.

Udany%20%28i%20zwariowany%29%20powr%F3t%20do%20lat%2080-tych%3A%20Far%20Cry%203%3A%20Blood%20Dragon

Far Cry 3: Blood Dragon to gra, przy której przypomniałem sobie dziecięce lata, myślami wróciłem do VHS-ów i kiczu, jaki nie raz spotkać mogliśmy w telewizji i kinie. Sporo dobrego napisałem o niej powyżej, jednak chciałbym też skrobnąć nieco o wadach, a te, chociaż są dostrzegalne, to giną w otoczeniu plusów. Po pierwsze, trochę brakowało mi finałowej walki z bossem – gra kończy się bowiem całkiem satysfakcjonującą (i do bólu sztampową, co dodaje w tym przypadku klimatu) cutscenką. Po drugie, mniej więcej w 2/3 rozgrywki gra robi się nieco za łatwa, a to za sprawą dokupowania ulepszeń i powiększenia paska życia, które robią z nas istnego T-1000. Bugów (które w grach – na szczęście - prawie nigdy mi się nie zdarzają) nie dostrzegłem, a sama gra jest dość stabilna. Ogółem: kawał dobrej i oryginalnej gry, choć niestety trzeba mieć na uwadze, że spodoba się nielicznym. To produkcja, która na swój sposób drwi ze współczesnego gamingu (początkowy tutorial po prostu wymiata!) i świeci jak choinka, w której jej wady są jednocześnie jej zaletami.

Far Cry 3: Blood Dragon – ale o co chodzi?!

Nie oszukujmy się: obecnie gry są poważnym biznesem i za ich produkcją stoi ogrom ludzi z naprawdę pokaźnym budżetem, niejednokrotnie przekraczającym koszta produkcji filmów z najwyższej półki. Skoro tak, nie powinno Was dziwić, że choć gra ta ma niewiele wspólnego z oryginałem, została nazwana „Far Cry 3” - dzięki znanej marce o tytule tym dowiedziało się więcej osób, a w tym przypadku jestem w stanie wybaczyć twórcom taką zagrywkę. Nie jest to także DLC („zawartość do pobrania”), bowiem nie jest częścią oryginału – to po prostu swoisty spin-off widziany oczami ludzi z lat 80-tych. Grę powinno się traktować w tym przypadku jako całkowicie osobny twór, co niestety nie jest do końca przestrzegane i zaobserwowałem niezrozumienie ze strony graczy (dość niskie noty, mimo wysokich ocen recenzentów). A może po prostu się starzeję?

Udany%20%28i%20zwariowany%29%20powr%F3t%20do%20lat%2080-tych%3A%20Far%20Cry%203%3A%20Blood%20Dragon

+ styl pełen klimatu: jaskrawe kolory, lasery, mroczna dżungla, totalna rozwałka

+ wspaniały dopełniający uroku soundtrack

+ Michael Biehn rzucający kozackimi tekstami na prawo i lewo

+ urozmaicona rozgrywka z otwartym światem

- brak finałowego bossa

- po dłuższym czasie – nieco za łatwa

------------------------------------------------

Zapraszam też na facebook.com/dinosfera- łatwy i szybki dostęp do wszystkich publikowanych przeze mnie materiałów i innych ciekawych rzeczy. Uwagi i konstruktywna krytyka mile widziana!

Prometheus
5 maja 2013 - 22:04