Premierom wielu kinowych blockbusterów towarzyszy wydawanie gier opartych na tej samej licencji. Efekt rzadko jest zadowalający, a przykładów można znaleźć na pęczki (choćby nowy Star Trek). Są jednak tytuły, które przełamują tę smutną tendencję, zbierając pochlebne opinie fanów elektronicznej rozrywki. Wyszukałem więc pięć hollywoodzkich (i nie tylko) produkcji, mających potencjał na bycie dobrymi grami.
Frankenweenie
Dzieło Tima Burtona jest jedną z najoryginalniejszych animacji, jakie widziałem. Ewentualna gra zaczerpnęłaby z pierwowzoru oszczędną, brudną stylistykę oraz dający pole do popisu scenariusz. Duet małego geniusza Victora i jego przywróconego do życia psa – Sparky’ego również ma potencjał. Oczywiście całość miałaby formę „przygodówki” z zagadkami, których rozwiązanie wymagałoby przełączania się między chłopcem i zwierzakiem. Zaangażowanie do prac nad tytułem pana Burtona z pewnością miałoby swoje plusy, jednak sam chciałbym, aby deweloperem zostało studio niezależne. Do głowy przychodzi mi Klei Entertainment – twórcy, m.in. Shank, Don’t Starve czy Mark of the Ninja. Ta ekipa wie, jak robić nietypowe tytuły. A takim niewątpliwe mógłby być Frankenweenie, którego historia sięga lat 80-tych. Właśnie wtedy światło dzienne ujrzał film krótkometrażowy z pociesznym psiakiem w roli głównej.
Operacja Argo
Ben Affleck, okrzyknięty największym wygranym ostatniego rozdania Oscarów, stworzył polityczny thriller oparty na faktach. Bez spektakularnych efektów, z momentami nużącą akcją, ale bardzo sprawnie zrealizowany. Właściwie od początku do końca film trzyma w napięciu i jako produkcja zrobiona na wzór The Walking Dead od Telltale Games mógłby spodobać się graczom. Sądzę, że dobrym rozwiązaniem byłoby skorzystanie z silnika MotionScan (użytego w L.A. Noire). Już wyjaśniam, dlaczego. Komputerową Operację Argo widziałbym zdecydowanie jako produkcję niepodobną do serii Call of Duty. Jak najmniejsza ilość strzelania, zastąpiona dialogami (odczytywaniem zamiarów przeciwników z mimiki ich twarzy). Działanie z ukrycia, lecz nie w stylu łysego agenta z numerem 47. Po prostu cicha ewakuacja zakładników i unikanie niebezpieczeństw. Producent? Być może wspomniane już Telltale, czyli studio mające doświadczenie w "egranizowaniu" filmów i seriali.
Bogowie ulicy
O ile gier o tematyce militarnej jest pod dostatkiem, to o produkcje typowo policyjne, odwzorowujące realia tego zawodu, dość ciężko. A gdyby tak znaleźć doświadczone studio, które stworzyłoby komputerową wersję Bogów ulicy? Zadaniami gracza byłoby przesłuchiwanie świadków, spisywanie raportów, prowadzenie śledztw i oczywiście udział w strzelaninach. Cutscenki nadawałyby całości filmowego charakteru, choć, szczerze mówiąc, sam nie wiem, jak miałyby one wyglądać. Z pewnością obeszłoby się bez prawdziwych aktorów, bowiem seria Red Alert zraziła mnie do tego typu przedsięwzięć. Czym byłoby więc End of Watch? Miksem L.A. Noire, Call of Duty i Grand Theft Auto? Względnie możliwa kombinacja.
Kruk. Zagadka zbrodni
XIX-wieczne Baltimore. Tajemniczy zabójca morduje swoje ofiary w oparciu o książki Edgara Allana Poe. A Edgar Allan Poe to Ty. Musisz oczyścić się z zarzutów. Całkiem udany materiał na grę, która łączyłaby motywy znane z trzech tytułów. Po pierwsze: Alan Wake i jego książkowy charakter. Po drugie: atmosfera walki o przetrwanie i mroczny klimat rodem z Amnesia: Mroczny obłęd. Po trzecie: zagadki i realia znane z serii o Sherlocku Holmesie (m.in. Testament Sherlocka Holmesa). Czy taka mieszanka miałaby rację bytu? W moim mniemaniu, jak najbardziej. Chociaż obawiam się, że finalny produkt mógłby okazać się zanadto liniowy i niezbyt oryginalny. Z drugiej strony, przygodówek z potencjałem nigdy za wiele, z czym powinni zgodzić się fani The Walking Dead.
Django
Produkcja, której w tym zestawieniu po prostu nie mogło zabraknąć. Western to na tyle wdzięczny gatunek, że świetnie sprawdza się zarówno w grach, jak i filmach. Django potwierdził, iż na dużym ekranie wygląda wyśmienicie. A gdyby tak został on jednym z konkurentów serii Call of Juarez, bądź wychwalanego Red Dead Redemption? Dzieło Tarantino broni się niemal na każdej płaszczyźnie, jednak przeniesienie wszystkich tych elementów do gry z pewnością nie byłoby łatwym zadaniem. Można skomponować muzykę, dostosować scenariusz do wymogów graczy, odwzorować brutalne strzelaniny. Nawet dialogi, do nagrania których przydałaby się oryginalna obsada (aktorzy użyczyliby swoich twarzy) dałoby się "załatwić". Problemem może się okazać brak charakterystycznego, świetnego stylu Quentina Tarantino. Czy reżyser zaryzykowałby wzięcie udziału w pracach nad taką grą?
Spis obejmuje tylko filmy wydane w roku 2012, ponieważ produkcji wartych uwagi pod kątem moich poszukiwań jest naprawdę wiele. A jakie są Wasze typy? Zagralibyście w Django: The Game?
P.S. nie zanosi się, by któraś z podanych przeze mnie pozycji doczekała się "egranizacji". Przynajmniej według oficjalnych informacji, dlatego mój artykuł powinniście potraktować jedynie jako garść luźnych przemyśleń.