Nie ulega wątpliwości, iż programy typu talent show cieszą się w Polsce(i nie tylko) wielką popularnością. Jest ich już cała masa i każda licząca się stacja telewizyjna ma co najmniej(!) jeden. Mamy więc takie twory jak Must Be the Music, Mam Talent, X Factor czy The Voice of Poland. Programy te wykreowały na gwiazdy głównie jury, które zawiadowało tym programem, lecz od czasu do czasu wypływał też jakiś wokalista lub zespół, który był w stanie się przebić dalej niż finał danego programu. Problemem z tymi „gwiazdami” jest najczęściej taki, że są albo mierne, albo po prostu słabe. A jak jest z Dawidem Podsiadło, zwycięzcą 2. edycji X Factora, i jego debiutanckim krążkiem Comfort and Happiness?
Dawid Podsiadło, jak podaje Wikipedia, urodził się w 1993 roku w Dąbrowie Górniczej, ukończył szkołę muzyczną I stopnia, a jego kariera muzyczna rozpoczęła się właśnie dzięki X Factorowi. Jako zwycięzca tego talent show, prócz 100 tys. złotych, wygrał sobie kontrakt płytowy, dlatego nie zdziwiło nikogo, gdy w maju 2013 roku w sklepach ukazał się jego debiutancki album zatytułowany Comfort and Happiness. Płyta zdążyła się okryć potrójną platyną, co jak na warunki polskie jest rzeczą rzadką, a sam Podsiadło został nominowany do masy różnych nagród, w tym do Paszportów Polityki w kategorii muzyki popularnej. Płyta cieszyła się(i nadal cieszy) tak dużym zainteresowaniem, że pod koniec listopada ukazała się reedycja płyty, bogatsza o 3 piosenki oraz dodatkowe DVD z filmem Comfort and Happiness Tour – making of i teledyskami do 2 piosenek. Ja, zainteresowany tym szumem wokół tej płyty, postanowiłem ją kupić w najnowszej edycji i wyrobić sobie o niej zdanie.
Płyta zaczyna się delikatnie, od utworu And I, i daje przedsmak tego, co czeka nas przez cały czas odsłuchu krążka. Mamy więc tutaj gitarę i dobry głos Dawida. Duet ten buduje od początku niezły klimat i chociaż w samej piosence niewiele się dzieje, to człowiek nie chce uwierzyć, że tak niemainstreamowo może brzmieć polski pop. Warto również zaznaczyć, że Dawid śpiewa tutaj i w prawie każdej kompozycji po angielsku, dzięki czemu nie zamyka się wyłącznie na nasze małe poletko. W kolejnej piosence, !H.a.p.p.y! Podsiadło kontynuuje tworzenie delikatnego klimatu, choć sam utwór jest aranżacyjnie nieco bogatszy, a głos wokalisty ma więcej miejsca, by się rozwinąć i spodobać. Następny utwór, pierwszy z dwóch zaśpiewanych po polsku i zatytułowany Nieznajomy, jest kolejnym kawałkiem, który zainwestował raczej w klimat, niż w wodotryski, choć druga część utworu jest już bardziej dynamiczna i dzieje się tam więcej. Jednak już tutaj wiemy jaki styl obrał sobie Podsiadło – wszystko jest tu dość melancholijne, delikatne, bez jakiegoś sztucznego syfu, byleby coś się działo. Najlepiej tę koncepcję realizuje następna piosenka, czyli singlowy hit Trójkąty i kwadraty. Słyszałem ten utwór wcześniej w radiu i nawet mi się podobał, a po odsłuchaniu go z płyty mam o nim jeszcze lepsze zdanie. Fajny tekst, dobry wokal, dobrze pomyślana konstrukcja piosenki i niezły klimat – nie dziwię się, że to właśnie ten kawałek promował tą płytę.
Niestety potem jest już odrobinę gorzej, bo kolejne utwory - Elephant, Vitane, I’m searching czy Bridge – choć jako autonomiczne dzieła niezłe, są do siebie bardzo podobnie i powielają schemat, który został użyty przy And I oraz !H.a.p.p.y!, i który został opisany przeze mnie powyżej. Na tym tle pozytywnie wyróżnia się piosenka No z szybszym rytmem, dobrą i wyraźnie zaakcentowaną linią basu i trochę weselszym klimatem. Płyta w oryginalnym wydaniu kończy się piosenką S&T, która jest niczym innym, jak utworem Trójkąty i kwadraty, tylko w wersji angielskiej. I angielskie trójkąty też są naprawdę przyjemne. Wersja, którą zakupiłem(i jak już zdążyłem wspomnieć) jest bogatsza o trzy kawałki – T.E.A, Jump oraz Powiedz mi, że nie chcesz, ale ich obecność nie zmienia wiele w odbiorze tego dzieła.
Czy więc płyta jest godna uwagi i zakupu? Ciężko jest mi to ocenić i wystawić jednoznaczną diagnozę „Tak” lub „Nie”. Z jednej strony cieszy tak dobra postawa i kondycja przynajmniej jednego wykonawcy polskiego popu, płyta ma na siebie pomysł, głos Dawida jest dobry, a hit radiowy Trójkąty i kwadraty hitem został całkowicie zasłużenie. Lecz z drugiej strony co z tego, że płyta ma na siebie pomysł, gdy większość piosenek brzmi tak samo? Wszystkie są fajne, trzymają dość wysoki poziom, lecz gdy po raz 4. czy 5. słyszymy to samo, to przestajemy to doceniać. Ja płytę kupiłem i w ogólnym rozrachunku mimo wszystko nie żałuję – wsparłem polski ledwo dyszący przemysł fonograficzny, wydałem relatywnie małe pieniądze(bo płyta ta jest naprawdę tania, szczególnie w porównaniu z wydawnictwami zagranicznymi) i dostałem wiele minut przyjemnej muzyki. A to, że podobnej do siebie? Myślę, że przy następnym krążku Podsiadło pokaże coś lepszego.
Przypominam również, iz od niedawna prowadzę stronę Music to the People na Facebooku. Wbijajcie i lajkujcie: https://www.facebook.com/musictothepeoplemagazine
Moje poprzednie recenzje:
Perfect – Live: https://gameplay.pl/news.asp?ID=82441
Howard Shore – Pustkowie Smauga OST: https://gameplay.pl/news.asp?ID=82334
AudioFeels – Świątecznie: https://gameplay.pl/news.asp?ID=82116