Behemoth - The Satanist - Recenzje(23). - Bartek Pacuła - 18 lutego 2014

Behemoth - The Satanist - Recenzje(23).

Przyznam się szczerze, że do tej pory mój kontakt z Behemothem odbywał się wyłącznie poprzez postać wokalisty – Nergala – który tu i ówdzie migał mi, czy to podczas spotów z The Voice of Poland, czy to przy okazji wywiadów z Dodą, czy też w Wiadomościach i innych Faktach, gdy został oskarżony o znieważanie uczuć religijnych niektórych osób poprzez podarcie Pisma Świętego. Mimo wszystko gdzieś tam z tyłu głowy wiedziałem, iż jest to jeden z naszych najlepszych muzycznych towarów eksportowych, a moja potrzeba ostrego młócenia była przeze mnie konsekwentnie rozwijana. W końcu – stało się! Poszedłem do Media Marktu, wyciągnąłem 30 zł z portfela(do ceny tego krążka jeszcze wrócę) i wróciłem do domu z The Satanist. A jaki jest ten album? Zapraszam do przeczytania recenzji!

The Satanist - okładka.

Na sam początek napiszę, iż będzie to recenzja lekko nietypowa. Do tej pory, przy okazji każdej recenzji byłem mniej lub bardziej, ale mimo wszystko „jakoś” zapoznany z zespołem, gatunkiem i tego typu graniem. Tym razem, powiem zupełnie szczerze, nie wiem o tym zupełnie nic. Nie znam żadnych innych dokonań Behemotha, a black/death/inne posranie ciężkie granie metalowe jest dla mnie w większości obce. Jednak jak wypada ta płyta w kontakcie z black metalowym laikiem?

The Satanist - środek płyty(swoją drogą wydanej na ładnej, drogiej tekturze).

Zanim odpowiem na to pytanie napiszę parę suchych faktów, o których w ostatnim tygodniu czytałem, by lepiej zapoznać się z Behemothem. Jak się okazało jest to zespół założony w 1991 roku w Gdańsku. Początkowo grupa nazywała się Baphomet, a liderował jej Adam Darski. W 1992 roku nazwa została zmieniona na Behemoth(z hebrajskiego – „bestie”), a grupa w 1996 roku wydała swój debiutancki krążek Grom. Od tamtej pory minęło kilka lat, zespół nagrał wiele cenionych albumów, zdążył zostać pierwszym polskim zespołem, który był notowany na liście amerykańskiego Billboardu, a kilka ich płyt uznaje się dzisiaj za klasyki ostrzejszego metalowego grania. W tym roku doczekaliśmy się premiery ich ostatniego studyjnego krążka, The Satanist , który już zdążył zrobić wiele zamieszania na listach sprzedaży – i to nie tylko w Polsce!

Środek książeczki.

Dobrze, tyle z samych faktów – czas przyjrzeć się samej płycie. Album składa się z 9 piosenek, trwa około 44 minut i jest kawałem naprawdę ciężkiego, ale jakże przyjemnego, łojenia. Orion, Inferno i Nergal od samego początku, od pierwszych sekund Blow Your Trumpets Gabriel do ostatnich sekund  O Father O Satan O Sun serwują nam instrumentowe napierdalanie i darcie mordy. Warto jednak zaznaczyć, iż nie jest to tylko głupie, bezmyślne darcie i jeszcze głupsze, puste granie. Każdy, zaznaczam – każdy, kawałek jest przemyślany, ma swój sens i cel zaistnienia na płycie, a niektóre z nich, np. początkowy czy Amen, są naprawdę bardzo dobre. Płyta ani przez chwilę się nie nudzi – i chwała jej za to! Chociaż dla mnie wszystkie piosenki plus-minus brzmiały bardzo podobnie, to byłem je jednak w stanie rozróżnić i wyłowić z każdej cos innego – np. we wspomnianym już Amen jest jeden genialny fragment, gdzie muzycy po kilkuminutowym nawalaniu na chwilę zwalniają, by potem zalać nas falą(dosłownie poczułem się, jakbym został zalany) dźwiękową. Wyszło im to świetnie, a ja naprawdę zostałem wtłoczony w mój fotel. W innej piosence, In the Absence Ov Light, nagle Nergal zaczyna cytować rzecz napisaną przez wielkiego Gombrowicza przy akompaniamencie delikatnej gitarki. Efekt jest piorunujący, a klimat niezwykły.

Naklejka, która wypadła z książeczki.

Granie Behemotha specjalnie melodyjne nie jest, lecz mi to nie przeszkadzało – kolejne utwory „wchodzą” naprawdę przyjemnie i bez większego oporu. Czy jednak na tej płycie nie ma dla mnie wad? Cóż… naprawdę ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Muzycznie(czysto muzycznie) jest to kawał ciężkiej, ale zajebistej muzyki, która naprawdę może się podobać – i to nie tylko fanom ostrego black metalowego grania. Jednak przez cały czas słuchania albumu trochę irytował mnie image zespołu oraz tytuły, zarówno piosenek, jak i samej płyty. Naprawdę nie rozumiem, po co odwoływać się cały czas do czegoś w co się nie wierzy(przynajmniej Nergal wielokrotnie zaznaczał, że jest ateistą) i odwracać uwagę od muzyki. Czy nie można pozwolić, by broniła się ona sama? Po co kolejne sesje zdjęciowe w dziwnych maskach, po co taki tytuł płyty i tak dziwne nazwy kolejnych utworów? Na cholerę pisać takie teksty i po co kierować spojrzenie słuchacza na coś, co nie jest de facto istotne? Muzyka Behemotha spokojnie może bez tego egzystować, a mi te wszystkie odciągacze tylko przeszkadzały(podobnie mam z szwedzkim zespołem Ghost B.C., który gra naprawdę fajną muzykę, ale stworzył tak przedziwną otoczkę, że czasami naprawdę nie wiem co za debil ją wymyślił).

Płyta. Całość została wydana naprawdę bardzo ładnie, a za 30 zł (suchar prowadzącego) grzech nie brać.

Płyta The Satanist to kawał naprawdę przyjemnego i ostrego grania, które może się podobać nawet tym osobom, które z tego typu muzyką nie mają za dużo kontaktu. Polecam ją naprawdę serdecznie, szczególnie że cena(mówiłem, że do tego wrócę) zachęca. 30 zł za wersję podstawową(swoją drogą, to naprawdę fajnie wydaną) i 49 za wersję deluxe, bogatszą o lepsze pudełko i płytę DVD. Toż to są płyty za półdarmo, w porównaniu do cen niektórych płyt – i to niekoniecznie nawet premier. Jedyny problem, który mam z tą płytą to fakt ich dziwnego i niepotrzebnego odciągania ludzi od samej muzyki – ale na to już chyba nic nie poradzę.

PS. Płytę tą można wygrać w konkursie, który organizuję na mojej stronie na FB: 

https://www.facebook.com/musictothepeoplemagazine

PS2. Do wszystkich ludzi, którzy znają się na death/black metalu i Behemocie – nie hejtujcie, jeśli coś źle napisałem – chętnie dokształcę się, zrewiduje dane, które posiadam itd. J Co więcej – proszę Was, byście mi napisali, którą następną płytę gdańskich bestii powinienem ogarnąć.

PS3. Jeszcze wracając do otoczki Behemotha. Wyczytałem gdzieś, że perkusista występował kiedyś pod pseudonimem „Holocausto”. Kurwa, serio?!?

Poprzednie recenzje:

The BeatlesPlease Please Me: https://gameplay.pl/news.asp?ID=83227

Halo 4 (Original Soundtrack) Deluxe Edition: https://gameplay.pl/news.asp?ID=83053

Disney ArtistsKraina lodu OST: https://gameplay.pl/news.asp?ID=82890

Bartek Pacuła
18 lutego 2014 - 11:17