Temat Tygodnia jest nowym cyklem felietonów, w którym pojawiać się będą wpisy autorów nawiązujących do wybranej w drodze głosowania tematyki. Każdy z nas podejmuje zagadnienie w inny sposób, ukazując tym samym różnorodność spojrzenia na dany temat. W tym tygodniu zdecydowaliśmy się poruszyć kwestię "Fantastycznych stworzeń".
Nie tylko w świecie elektronicznej rozrywki pojawiają się hybrydy ludzi i zwierząt. Stworzenia te możemy równie dobrze spotkać w literaturze, bądź w kinematografii. Wystarczy sobie przypomnieć chociażby takie powieści jak "Wyspę doktora Moreau", bądź "Planetę Małp", gdzie każda z nich doczekała się swojej ekranizacji. Jednak najwięcej wspomnianych hybryd pojawia się w przypadku gier. Przynajmniej tak mi się wówczas wydaję. Jeśli się mylę, to liczę na sprostowanie w komentarzach i ukazanie mojego błędu.
Humanoidalne stworzenia możemy spotkać na każdym kroku. Głównie są to obcy z innych planet. A tu na myśl przychodzi mi chociażby seria Mass Effect z licznymi i charakterystycznymi rasami. Trudno je jednak zaliczyć do zwierząt, choć i do ludzi im daleko. A może ludziom daleko do nich? Szczególnie jeśli chodzi o rozmaite zdolności, których my w stosunku do nich wielu do zaoferowania nie mamy.
Jednak nie to jest głównym tematem dzisiejszego dnia. A właściwie tygodnia. Osobiście zależało mi na ukazaniu mojego spojrzenia na tak zwanych zwierzo-ludzi. Nie wiem jak wy, ale ja często czuję do takich osobników większa sympatię, aniżeli do homo sapiens. Być może jest to spowodowane tym, że uwielbiam zwierzęta. Przede wszystkim psy, ale nie tylko.
Ewentualnie sprawa tkwi w kwestii, że takie mieszanki wyglądają dość zabawnie, sympatycznie, uroczo? A może jedno i drugie? Pewnie tak jest. W końcu wiele czynników jest za to odpowiedzialnych. Jednak zapewniam was, że nie wszyscy przedstawiciele omawianego gatunku są wobec nas, a właściwie względem naszych bohaterów przyjaźnie nastawieni. I jakby nie patrzeć, trudno polubić kogoś, kto często gra nam na nerwach, prawda? Zwykle takie stwory prezentują się dość groźnie, co jest jak najbardziej zrozumiałe.
Wracając jednak do tych dobrych, bądź nawet neutralnych. W przypadku wspomnianego wyżej Mass Effecta, osobiście polubiłem sobie rasy Turian oraz Krogan. Przede wszystkim ze względu na ich prezencję, jak i kulturę. W przypadku tych drugich brak kultury, hahaha. Turianie wydają się stateczni i rozsądni, czyli tacy jak ja. Z kolei Kroganie są zapalczywi i bardzo zdecydowani do działań, co w połączeniu z ich instynktem powoduje u mnie wyrazy szacunku.
A co z typowymi pół-zwierzętami, a pół-ludźmi? Tu przede wszystkim przed oczyma ukazuje mi się obraz Raymana, przywodzącego na myśl człekokształtnego psa bez ramion i kolan. Ten przyjacielski i zawsze pogodny bohater, cieszy nie tylko moje oczy, budząc pełne zaufanie, ale i uszy. Bo i miło słucha się wypowiadanych przez niego słów.
Jednak numerem jeden w tej dziedzinie jest nie kto inny jak sam Pey'j z Beyond Good & Evil. Przyjacieł, a nawet i przybrany ojciec Jade, który opiekował się nią od małego. Moją sympatię wzbudził nie tylko z powodu swojego zabawnego wyglądu, ale i równie śmiesznego zachowania. W dodatku bardzo nieprzewidywalnego, ale o tym możecie się przekonać jedynie podczas zmagań tej gry, a zdradzać smaczków fabularnych tutaj z pewnością nie zamierzam.
W każdym razie "świniak" towarzyszy nam dosyć często, wspomagając nas w walce, bawiąc nas swoimi monologami, bądź też pewnością siebie, która przy jego prezencji potrafi wzbudzić w nas pozytywne poczucie. Bywało i tak, że w trakcie gry, za sprawą tego jegomościa wybuchałem nagłym śmiechem. I śmiałem się wówczas przez dobre parę chwil. Do dziś miło go wspominam. Za wszystko. Za wygląd, charakter oraz specyficzne, bo i w gruncie rzeczy świńskie zachowanie. ;)
Polecam przeczytanie pozostałych materiałów na temat "Fantastycznych stworzeń", poczynając od Qualltina i jego mutantach w S.T.A.L.K.E.R.Z.E., a kończąc z kolei na racjonaliźmie wobec smoków od Kameo.
Następny artykuł>>>