Battlefield to seria, którą można w tym momencie zaliczyć do raczej rozbudowanych. Co prawda rdzeń zawsze pozostaje ten sam (starcia wielu graczy na rozległych mapach z masą pojazdów jeżdżących, latających i pływających), ale swoista otoczka regularnie zmienia się - mieliśmy już drugą wojnę światową (1942 i 1943), Wietnam (aż dwie odsłony BF-a z podtytułem Vietnam), współczesny (2, 3, 4) i futurystyczny (2142) konflikt zbrojny, a na horyzoncie zarysowuje się nam już Hardline, czyli starcia policji z przestępcami. Jednak jedną z najbardziej charakterystycznych, a zarazem lubianych przez graczy, odnóg serii jest Bad Company, które doczekało się dwóch części. Wydaje się, że to właśnie Bad Company 3 może ponownie ustawić serię na właściwym torze (umówmy się, że "czwórka" pojawiła się ciut za szybko, a Hardline to, delikatnie mówiąc, skok na kasę). Dlaczego gracze tak bardzo lubią Bad Company? Czy naprawdę to właśnie w Niegrzecznej Kompanii cała nadzieja?
Wydawałoby się, że odpowiedź jest prosta: tak. Doskonale wiemy przecież, że ostatnimi czasy DICE nadszarpnęło zaufaniem graczy, wydając dwie duże, pełnoprawne odsłony Battlefielda w przeciągu dwóch lat, a EA, potwierdzając fakt, że potrafi zmienić w gie niemal każdą dobrą markę, postanowiło powierzyć studiu Visceral zadanie stworzenia niesmacznego wręcz Hardline. Powrót Bad Company 3 oznaczałby więc powrót tego, co w Battlefieldzie najlepsze (duże, świetnie zaprojektowane, podatne na zniszczenia mapy, mnóstwo pojazdów i unlocków, a przede wszystkim epickie starcia wielu graczy), oblane humorystycznym sosem a'la Niegrzeczna Kompania właśnie. Spójrzmy na to jednak z innej strony: cóż takiego ma w sobie Bad Company, że wielu graczy wciąż zagrywa się w "dwójkę" i uważa ją za najlepszą część Battlefielda?
Cóż... po części na to pytanie odpowiedział jakiś czas temu sam szef DICE, Karl-Magnus Troedsson:
Some people say they found the multiplayer controls faster and more direct. Some people liked the single-player and the characters and the humour. People love different things about it. It's starting to almost get to that place where, if we were to make a sequel to Bad Company, what would than even imply? It's scary to go back and try to remake an old fan favourite when actually no-one can really put their finger on what it is people love. Bringing back the characters and creating a great single-player out of that, sure, I can understand that. But some people say this: the Bad Company 2 multiplayer is the best you've ever done. Okay, why is that? It's hard for people to articulate what that is, which is actually hard for us. It would be hard to remake something like that. Can we do it? Of course. We have our theories when it comes to the multiplayer.
Źródło:http://uk.ign.com/articles/2014/06/24/dice-reveals-why-theres-no-battlefield-bad-company-3
Wychodzi więc na to, że nawet DICE nie ma tak naprawdę pojęcia, co takiego tak bardzo spodobało się graczom w Niegrzecznej Kompanii, że tak bardzo oczekują jej powrotu. To przecież szwedzkie studio popełniło zarówno Bad Company, jak i już-prawie-znienawidzoneg-przez-niektórych-Battlefielda 4, który zwiastował spadek formy serii, jaki prawdopodobnie zanotujemy jesienią pod postacią Hardline'a. Przecież w każdej części Battlefielda DICE dowodzi swego geniuszu w projektowaniu map (więcej o mapach z Battlefielda), każdy nowy Battlefield to masa unlocków, pomysłowych gadżetów, pojazdów i sprzętu. Każdy Battlefield to lepsza grafika (z destrukcją otoczenia bywa już niestety różnie), bardziej realistyczny dźwięk, z którego seria słynie, dokładniejsze animacje i rozbudowane dodatki DLC oraz usługi (na przykład Battlelog). Bad Company w żaden sposób nie wybiło się z tej naturalnej ewolucji, będąc, oczywiście pod względem zawartości, bogatsze od wcześniejszych, a uboższe od późniejszych Battlefieldów. No, może tylko destrukcja otoczenia biła na głowę tę z pełnoprawnej "trójki". Poziom map, tryby, ilość unlocków i sposób rozgrywki są w Bad Company identyczne, jak w 3 czy 4... Te produkcje różni jedno: tryb singleplayer.
Bad Company to pierwsza część serii, w której pojawiła się kampania dla pojedynczego gracza z prawdziwego zdarzenia, jednocześnie wprowadzając do gry specyficzny humor rodem z "Bękartów wojny" i charyzmatyczną/charakterystyczną tytułówą Kompanię. Nie chce mi się jednak wierzyć, że fanów serii ze stricte multiplayerowym rodowodem może podzielić kampania dla pojedynczego gracza. A jednak.
Czy więc mimo wszystko seria Battlefield potrzebuje Bad Company 3? Odpowiedź na to pytanie nie zmieniła się od początku tekstu: tak. Mimo iż Bad Company to niemalże identyczny multiplayer jak w pełnoprawnych :beefach" oznaczonych cyfrą, gracze (i DICE) potrzebują powrotu niesfornej Kompanii. To chyba jedyna szansa na to, by DICE odzyskało zaufanie graczy po serii tasiemców z "Battlefield" w tytule. Żaden Battlefield z "5" czy innym podtytułem nie zrobi dla serii tyle dobrego, co wyczekiwane "Bad Company 3". Najpierw jednak poczekajmy na Star Wars: Battlefront...
A czy waszym zdaniem seria Battlefield potrzebuje Bad Company 3?
<Spodobał ci się tekst? Wpisy i felietony przypadły ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku ^^ Znajdź mnie też na Google+>