Sentymentalny powrót do serii Battlefield - barth89 - 18 lipca 2014

Sentymentalny powrót do serii Battlefield

Mawiają, że były kiedyś czasy, kiedy w FPS-ach najważniejszy był tryb singleplayer, a gracze nie mieli do dyspozycji całej masy sprzętu, pojazdów i ogromnych połaci terenu do upolowania wroga. Battlefield to zmienił. Wydawałoby się, że seria Battlefield z sentymentem może mieć niewiele wspólnego - to przecież sieciowa strzelanka bez fabuły, bohaterów i charakterystycznych lokacji. A jednak, Battlefield może wywoływać bardzo ciepłe wspomnienia.

Rok 1942... To znaczy 2002! Gracze nie do końca domknęli szczęki po kultowym Medal of Honor: Allied Assault, za sprawą "Szeregowca Ryana" i "Kompanii braci" panuje powszechna moda na II wojnę światową, a w gatunku FPS zostało jeszcze sporo do pokazania. We wrześniu debiutuje Battlefield 1942 i przedstawia nam się tak:

Ten wywołujący ciarki na plecach motyw towarzyszył serii przez długie lata i, co najważniejsze, nie przereklamował gry - Battlefield 1942 to pierwsze w historii wirtualnej rozrywki tak epickie starcia żywych graczy - ogromne mapy, masa różnego rodzaju broni i sprzętu, no i to, z czego seria słynie: pojazdy (lądowe, pływające i latające). Co ciekawe - żaden z późniejszych Battlefieldów nie może pochwalić się taką ilością pojazdów, jak 1942. Dość powiedzieć, że w pierwszej części serii mogliśmy stanąć za sterami... lotniskowca (!). Battlefield 1942 doczekał się dwóch dodatków (The Road to Rome, który przenosił nas na Półwysep Iberyjski oraz ciekawego, acz przekombinowanego Secret Weapons of WWII) - każdy z nich wzbogacił podstawkę między innymi o nowe mapy i pojazdy; kilka miesięcy później do sprzedaży trafił Vietnam, deweloperski mod (praca DICE ograniczyła się właściwie do zaprojektowania nowych map i stworzenia odpowiednich tekstur) skupiający się na wojnie w Wietnamie, którego największą nowością były śmigłowce. Na prawdziwą rewolucję musieliśmy poczekać do 2005 roku.

Battlefield 2 to przełom. Kiedy w sieci (tak, wtedy internet był już powszechnym medium) pojawiły się materiały ukazujące rozgrywkę na mapie Gulf of Oman, nie mogłem uwierzyć, że jakakolwiek gra może tak ślicznie (i realistycznie!) wyglądać. Zwłaszcza odbicia na karoserii pojazdów dodawały grze realizmu. "Dwójka" miała swoje miejsce na dysku twardym mojego komputera do premiery... Battlefielda 3 (żegnając się z Battlefieldem 2, popełniłem zresztą na gameplay.pl okolicznościowy tekst - To już nie wróci... Battlefield 2). Battlefield 2 to ponad 500h na liczniku, niezapomniane mecze z kolegami, masa kultowych map (Strike at Krakand, Gulf of Oman, Wake Island, która zadebiutowała w 1942, ale największą popularność zdobyła właśnie w "dwójce" i inne) oraz legendarne filmiki, jak na przykład Mine:

Battlefield 2 to pierwsza gra wieloosobowa, która tak duży nacisk kładła na grę zespołową - zróżnicowanie klas było widoczne na pierwszy rzut oka, a co najważniejsze - każdy z członków drużyny prawie zawsze miał co robić i był potrzebny reszcie. No i wciąż była to wojna totalna z użyciem masy pojazdów. Szkoda tylko, że nie był one tak zróżnicowane, jak w 1942, ale to akurat można tłumaczyć pewnego rodzaju ograniczeniami sprzętowymi. Battlefield 2 ukazał się w czasach, kiedy półroczny sprzęt mógł już spokojnie przejść na emeryturę, a niemal każda nowa produkcja hulała z prędkością 10 fps - wow! "Dwójka" doczekała się kilku dodatków, skupiających się na mapach ulokowanych w UE, USA, a także największego DLC poświęconego jednostkom specjalnym. Było w co grać...

DICE postanowiło zerwać ze współczesnością, niemal rok później wypuszczając na rynek futurystyczną nakładkę na Battlefielda 2 - 2142. Mimo iż 2142 traktowany jest raczej jako ciekawostka, trzeba przyznać, że dweloperzy wprowadzili kilka usprawnień, które w znaczny sposób urozmaicały rozgrywkę. Piechota otrzymała całą gamę gadżetów i perków (które na przykład umożliwiały snajperom 'włączenie niewidzialności', czy zaznaczanie wrogów w celowniku), a gracze mogli zasiąść za sterami odpowiedników czołgów, śmigłowców, samochodów. Prawdziwym hitem (kultowe wojny w kolejce) były jednak śmiercionośne machiny kroczące. DICE postanowiło też umieścić w grze nowy tryb rozgrywki, hybrydę klasycznego conquest i (to już nie takie klasyczne) szturmu, w którym zadaniem graczy było zniszczenie zawieszonego w powietrzu wrogiego desantowca. Niby 2142 nie wymienia się, kiedy wspominamy najlepsze Battlefieldy, a moim zdaniem jest to bardzo udana produkcja.

Prawdziwego skoku technologicznego (destrukcja otoczenia i nowy silnik) doczekaliśmy się w podserii Bad Company, której pierwsza część ukazała się na konsolach w 2008 roku i która zerwała z poważnym tonem dotychczasowych Battlefieldów - Niesforna Kompania po raz pierwszy w historii serii wprowadziła do gry kampanię dla pojedynczego gracza, która posłużyła za nośnik humorystycznego charakteru gry. Co ciekawe, ten pomysł spodobał się graczom na tyle, iż DICE podjęło decyzję o kuciu żelaza póki gorące i w 2008 roku zarówno pecetowcy, jak i gracze konsolowi otrzymali możliwość zagrania w Bad Company 2 (i bardzo klimatyczny dodatek Vietnam). Udało się? Do dziś wielu graczy sądzi, że jest to najlepsza część serii. Kilka miesięcy później pojawiły się: Battlefield Heroes, Battlefield Play4Free oraz Battlefield 1943, jednak traktować je należy bardziej jako wypełniacz, aniżeli pełnoprawne Battlefieldy. Co z Bad Company 3? Póki co możemy jedynie spekulować.

Na kolejnego, tym razem pełnoprawnego Battlefielda z trójką w tytule, przyszło nam czekać do końca 2011 roku. Czy była to rewolucja? W stosunku do "dwójki": tak. W stosunku do Bad Company 2: nie. W tym przypadku możemy mówić jedynie o wykastrowaniu gry z humoru, podrasowaniu silnika, dodaniu całej masy sprzętu i unlocków, stworzeniu Battleloga i usługi Premium, a także... ograniczeniu systemu destrukcji otoczenia. Czy to znaczy, że "trójka" była grą gorszą od Bad Company 2? Osobiście uważam Battlefielda 3 za najlepszą, obok "dwójki" część tej rozbudowanej już serii. Genialne mapy, świetne odgłosy wystrzałów, ogrom sprzętu i gadżetów, a także kilka DLC, które w konkretny sposób upiększały rozgrywkę. Szkoda, że Battlefield 4 to tylko ulepszenie mechanizmów z "trójki" (Battlefield 4 jest niewątpliwie częścią bardziej udaną i mniej zabugowaną niż "trójka", ale ukazał się za szybko). A Hardline? To już skok na kasę...

A co wy sądzicie o serii Battlefield? Czy zmierza w dobrym kierunku? Która część serii jest waszą ulubioną?

<Spodobał ci się tekst? Wpisy i felietony przypadły ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku ^^ Znajdź mnie też na Google+>

barth89
18 lipca 2014 - 13:30