Oj, ten Dave Grohl i to jego Foo Fighters. Jeszcze dobre 10 lat temu był to dla mnie jeden z wielu przeciętnych zespołów rockowych, których kilka kawałków lubiłem, a cała reszta mnie nie obchodziła. Z biegiem lat grupa urosła w moich oczach do miana jednego z lepszych mainstreamowych zespołów grających dobrze napisane rockowe utwory. Sam Dave Grohl zaś w tym czasie robił się coraz sympatyczniejszy i zdolniejszy, aż w 2011 roku otrzymał nagrodę wesoło nazwaną Godlike Genius (serio). Potem zrobił film Sound City (udany), nagrał doń soundtrack (bardzo udany), a teraz chwali się serialem dla stacji HBO, który jest powiązany z nową płytą Foo Fighters.
Sonic Highways to przefiltrowana przez doświadczenia Dave'a i kolegów podróż przez historię gitarowej muzyki. Wędrówka przez 8 amerykańskich miast z różnych względów ważnych dla rozwoju rocka (i nie tylko), w których grupa stworzyła 8 premierowych utworów na swój ósmy album. No i przy okazji jest to element 20 rocznicy istnienia Foo Fighters na muzycznym rynku. A skoro serial jest emitowany w HBO, to musi spełniać dwa wymogi: musi być dobry i musi mieć fajną czołówkę. Sonic Highways spełnia oba.
Po obejrzeniu tyko dwóch odcinków (ale to w końcu aż 25% całości) pozwalam sobie wystawić wstępną ocenę dla telewizyjnego debiutu Dave'a Grohla (bo przecież nie o fabułę tu chodzi). Sonic Highways to udany mariaż dwóch waznych elementów: rozmów z muzykami, inżynierami dźwięku czy np. wydawcami oraz tworzenia i nagrywania piosenki na album. I mimo całej masy świetnych anegdot czy interesujących wspomnień, nieco więcej uśmiechu wywołuje u mnieobserwowanie panów w studiu podczas nagrywania. Dzięki takiemu postawieniu sprawy łatwiej zrozumieć, dlaczego prezentowana na końcu każdego odcinka gotowa piosenka Foo Fighters brzmi tak, a nie inaczej. Wpływ miasta i tworzących w nim ludzi jest wyraźny, a przy tym nie sprawia wrażenia wciśniętego na siłę. Ale o samej muzyce będzie później, przy okazji recenzji albumu.
Sonic Highways to świetna produkcja nie tylko dla fanów Foo Fighters czy Dave'a. Miłość, jaką reżyser przejawia wobec muzyki jako zjawiska, szacunek jakim darzy swoich rozmówców i ważne dla nich miejsca oraz szeroko rozumiana pasja przechodzą na widza. Serial w dobry sposób pokazuje to, o czym myślenie sprawia mi radochę - że oni wszyscy są nie tylko sympatyczni, ale jeszcze bardzo się lubią. Ludzie po drugiej stronie kamery mają frajdę, ma ją także widz. A podczas seansu dowie się, że kojarzony teraz głównie z klubami dla panów zwrot "go go", to nie tyle gatunek, co wręcz muzyczny ruch wywodzący się z Waszyngtonu. Że najdziksi amerykańscy punkowie (najdziksze punki?) byli czarnoskórzy. Że mając jasno postawiony cel można było kilka dekad temu pokazać środkowy palec wszystkim malkontentom i z muzycznego beztalencia wyrosnąć na jedną z ważniejszych postaci gitarowej sceny. Że chałupniczo budowane studio szybko stanie sie lokalną legendą. Że bez bluesa nie ma współczesnego rocka i że prawdopodobnie największy dupek w branży jest jednocześnie jednym z najlepszych inżynierów dźwięku, z jakim można pracować. Jestem pewien, że pozostałe 6 odcinków będzie równie dobre, co dwa już zaliczone.
Sonic Highways miesza materiały archiwalne krystalicznie czystymi współczesnymi nagraniami, atakuje uszy mieszaniną piosenek Foo Fightersów oraz ogromnej liczby artystów, o których opowiada Dave. Jeśli kiedyś zostanie wydany osobny soundtrack, to bez wątpienia będzie warty Waszej uwagi. Dobrze się to ogląda i całość dodatkowo podnosi apetyt na album Sonic Highways. Ważna informacja dla wszystkich zainteresowanych - jeśli nie mieszkacie w Stanach Zjedniczonych, możecie sobie serial kupić i oglądać premierowe odcinki niemal w tym samym momencie, gdy robi to wujek Sam. Za 20 dolarów dostajecie natychmiastowy dostęp do kolejnych epizodów (albo kupujecie za 2,5$ osobno wybrane odcinki). Może to i sporo, ale jeśli się pomyśli, że w pakiecie dostaje się też (tak jakby) całą nową płytę Foo Fighters, to już nie jest tak strasznie.
Nowy odcinek Sonic Highways na amerykańskim HBO pojawia się w każdy piątek, na www w niedzielę, zaś długograj FF wskoczy do sklepów 10 listopada, a ja oczywiście o nim napiszę.