O Oblivionie na PSP i dopasowywaniu gier - Brucevsky - 17 maja 2016

O Oblivionie na PSP i dopasowywaniu gier

Gra The Elder Scrolls IV: Oblivion miała przed laty trafić na PSP. Dokładnie tak, ten przepiękny w dniu swojej premiery moloch miał zaszczycić posiadaczy przenośnej konsolki Sony i to w formie jak najbliższej oryginału konwersji, a nie autorskiej wizji znanej z mobilnej wersji gry. Nic jednak ostatecznie z tego nie wyszło i dzisiaj pozostaje tylko z rozrzewnieniem lub ulgą oglądać wczesne materiały z projektu w internecie.

Umówmy się,  nie wszystko pasuje wszędzie. Są gry, które wygodnie katuje się na PeCecie, tytuły idealne do sprawdzania na konsoli i te pokazujące wszystkie swoje atuty podczas długich podróży z handheldem w ręku. Sęk w tym, by twórcy i konsumenci potrafili odpowiednio poszczególne pozycje dopasowywać do danej platformy.

Posiadanie konkretnych tytułów na mieszczącej się w przysłowiowej kieszeni konsolce od zawsze rozpalało wyobraźnię graczy. Któż nie marzył te dziesiątki lat temu, by zabrać ze sobą w długi wakacyjny wyjazd z rodzicami Mario czy Sonica, kto nie wyobrażał sobie uatrakcyjnienia tej długiej i nudnej podróży pociągiem poprzez uruchomienie na przenośnym sprzęcie Final Fantasy VII czy Tekkena? Przecież to był mokry sen każdego posiadacza Pegasusa, Sega MegaDrive czy pierwszego PlayStation. A dzisiaj to obecna, będąca na wyciągnięcie ręki rzeczywistość. Już nawet nie trzeba mieć handhelda, by zwiedzać znajome wirtualne światy i rozgrywać kolejne partyjki/bitwy/mecze/pojedynki w ulubionym uniwersum. Wystarczy smartphone czy tablet.

Nie wszystko pasuje jednak wszędzie, jak już wspomniałem. Gdy więc oglądałem gameplay z Obliviona na PSP, początkowo czułem żal za utraconą szansą na kolejny świetny tytuł w bibliotece konsolki. Potem przyszła jednak refleksja, że przecież wcale nie musiało być dobrze. Grafika mogła być fatalna i dorysowywać się tuż przed nosem, sterowanie jednym grzybkiem zadręczać grających i wywoływać koszmary, a długie loadingi sprawiać, że posiadacz konsoli na każdą partyjkę musiałby szykować też książkę. Nie takie wielkie hity na PSP sobie nie poradziły, żeby wspomnieć Asssasin’s Creed, Rainbow Six czy Splinter Cella. Oblivion wymagałby pewnie dużych przeróbek, by wskoczyć do listy pozycji obowiązkowych każdego posiadacza platformy Sony, ale czy wtedy zachowałby swój charakter i nadal mógł być tytułowany "tym Oblivionem"? A czy ewentualna rozbudowana wersja mobilna tytułu spotkałaby się z entuzjastyczną reakcją graczy, czy jednak z wyrazami rozczarowania?

Osobiście, zdecydowanie bardziej cenię gry, które zostały skonwertowane na inną platformę z pomysłem. Jak opisywane jakiś czas temu EndWar na PSP, jak nawet ten nieraz już wspomniany Oblivion w wersji na telefony komórkowe. Gry tylko o wspólnym tytule, ale odmiennej zawartości, innych atutach. Zasługujące na osobne recenzje, bo przemyślane i dopasowane do możliwości i ograniczeń danego sprzętu. I dlatego ostatecznej porażki planów przeniesienia Obliviona na PSP jakoś nie żałuję, choć przyznaję, że wizja posiadania takiego rozbudowanego RPG-a w kieszeni działa na wyobraźnię. Chyba jednak przyjemniej, wygodniej i ładniej ogrywa się go na PeCecie (i po zaakceptowaniu pewnych sporych ograniczeń, na dużych konsolach).

Futuridium EP Deluxe to dla mnie najlepszy przykład ostatnich dni na grę, która dużo lepiej wypada na handheldzie niż na dużej konsoli.

Inna sprawa, że działa to w obie strony i czasami po kilkunastu minutach z tytułem sprawdzanym w domowym zaciszu dochodzi się do wniosku, że idealnie nadałby się on na długą podróż. Bo miodny, prosty, a jednocześnie na przykład oferujący zabawę na wiele godzin. Takie Futuridium EP Deluxe, które oczywiście można przyjemnie ograć na PS4, ale chyba dużo lepiej sprawdzić na PS Vicie, ze słuchawkami na uszach, zatapiając się w dziwny świat i pulsujące dźwięki.

Bo nie wszystko pasuje wszędzie, a niektóre produkcje po prostu lepiej grają w takich a nie innych miejscach.

Brucevsky
17 maja 2016 - 23:24