Czasami mam straszną ochotę powrócić do starszych gier, w które zagrywałem się 20 lat temu. Często taka wycieczka w czasie kończy się tragedią i przestaję lubić gry, które uważałem za świetne produkcje. Niestety zrobiłem się leniwy, wymagający i nie potrafię koncentrować się na jednej rzeczy. Żeby dobrze spędzić czas z retro tytułami muszę się wysilić i wyłączyć telefon lub co gorsza skupić się na rozgrywce a nie pierdołach z podcastów, którymi zazwyczaj zagłuszam współczesne gry. Dlatego dziwi mnie nieustanna chęć tworzenia retro produkcji. Po kiego mam katować w Lost Sphear jak na rynku jest wiele samograjów i produkcji, które za pomocą lootboxów pozwolą mi ominąć wszystkie wzywania?
Wpis zawiera duże spoilery z gry Shadow of the Colossus i jeśli nie macie za sobą tej przygody (obojętnie, w której wersji), lepiej nie czytać go do czasu ukończenia rozgrywki.
Shadow of the Colossus – zarówno oryginał z PS2, jak i remaster HD oraz świeżutki remake – nie rozpieszczają nas zbyt wieloma detalami dotyczącymi fabuły czy świata przedstawionego, wiele elementów pozostawiając domysłom. Na przykład kwestię tego, jak oceniać działania Dormina – prastarego bytu, który zleca nam zabicie tytułowych kolosów. Na pierwszy rzut oka wydaje się on głównym antagonistą gry, złym bytem o niecnych intencjach… tyle, że nie do końca. Pewne fakty sprawiają, że ocena moralna działań Dormina wykracza poza tak jednoznaczną klasyfikację.
Gdy posiadałem pierwsze PlayStation to seria Turok była dla mnie niespełnionym marzeniem. Zazdrościłem tej gry posiadaczom Nintendo 64 i moja dziecięca wyobraźnia była rozbudzona wizjami indianina walczącego z dinozaurami. Wrażenie robiło na mnie WSZYSTKO.
kalendarz wiadomości | |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
zobacz więcej