Pomimo naprawdę świetnej kampanii reklamowej i sympatii do komiksowego oryginału, do samego końca byłem mocno sceptycznie nastawiony do filmu poświęconego Deadpoolowi. Powody tego były aż dwa – po pierwsze, z uporem godnym lepszej sprawy będę powtarzał, że jest to bardzo trudna do dobrego odwzorowania postać i w komiksach „pyskaty najemnik” znacznie częściej żenuje niż śmieszy. Po drugie, za całą operację odpowiada studio Fox, któremu filmy na bazie komiksów czasem wychodzą (X-Men: Pierwsza Klasa, X-Men 2), czasem nie (X-Men: Ostatni Bastion), a czasem są one wybitnie złe – i pod ten ostatni przypadek łapie się też poprzednia próba przeniesienia Deadpoola na duży ekran w filmie X-Men Geneza: Wolverine. Próba, o której wszyscy chcielibyśmy zapomnieć. Na szczęście, mogę z radością donieść, że tym razem Ryan Reynolds dopiął swego i w końcu zaliczył występ w ekranizacji komiksu, której nie musi się wstydzić. Deadpool jest brutalny, wulgarny i zabawny – czyli taki, jakim chcemy go widzieć.
Czasy, kiedy fan komiksów o superbohaterach skazany był niemal wyłącznie na sprowadzanie tytułów poświęconych jego ulubionym postaciom zza granicy, a premiera każdego przetłumaczonego tytułu Marvela czy DC była niemałym świętem, bezpowrotnie minęły. Wielka Kolekcja Komiksów Marvela przetarła szlak dla ery prawdziwego dobrobytu, a komiksów teraz wychodzi w naszym kraju tyle, że większym problemem jest zmieszczenie się w budżecie zakupowym niż znalezienie czegoś dla siebie. Wygląda na to, że rok 2016 wcale nie będzie mniej urodzajny od swego poprzednika – zwłaszcza dla fanów Marvela. Wydawnictwo Egmont, które w zeszłym roku sprowadziło na nasz rynek sporo tytułów w ramach linii wydawniczej Marvel Now, o której rozpisywałem się w maju , zapowiedziało kolejny rzut tytułów, jakie w najbliższych miesiącach dołączą do kontynuacji zeszłorocznych debiutantów. Jest na co czekać!
Eventów i crossoverów autorstwa Briana Michaela Bendisa miałem dość już po pierwszym przeczytanym tego typu komiksie, czyli po Tajnej Wojnie. Gdy specyficzny scenarzysta zakończył swoje Mroczne Rządy (razem z Normanem Osbornem) liczyłem, że wielkie marvelowe wydarzenia będą pisane przez innych autorów, a Bendis zajmie się psuciem X-Menów. A tu guzik - pierwszy duży event po starcie Marvel Now to Era Ultrona, na okładce którego jak byk widnieje nazwisko mister BMB. No, ale skoro wciągnąłem się w regularne kupowanie komiksów wydawanych przez Egmont w Polsce, to wypadało wziąć i to.
Po zakończeniu crossovera Annihilation swoją wędrówkę po słynnym komiksowym uniwersum kontynuuję w Annihilation: Conquest. Tajemnicza technorasa Phalanx z łatwością podbiła potężne Imperium Kree. Z każdym dniem rośnie siła jej armii, do której włączani są nie tylko zwykli żołnierze, ale też poddani działaniu wirusa superbohaterowie i złoczyńcy. Czy wszechświat można jeszcze uratować? Szukam odpowiedzi na to pytanie, sprawdzając serię poświęconą Novie i główną część crossovera.
Uwaga, spojlery!
Po wielu miesiącach i licznych przesunięciach, w tym tygodniu Marvel w końcu wydał ostatni numer Secret Wars. Chyba nie przesadzę twierdząc, że było to największe komiksowe wydarzenie tego wydawnictwa od dobrych kilku lat, może nawet od Civil War (u nas wydanego jako Wojna Domowa) z 2006 roku. Było to nie tylko zakończenie trwającej kilka lat wielkiej historii Jonathana Hickmana rozpisanej na kilkadziesiąt numerów Avengers i New Avengers, ale także, zgodnie z przewidywaniami – koniec starego i początek zupełnie nowego uniwersum Marvela. Komiks, który miał w satysfakcjonujący sposób zamknąć ciągnące się przez dziesięciolecia opowieści i jednocześnie wprowadzić w zupełnie nową erę. Oczekiwania były zatem olbrzymie. Czy je spełniono? Cóż, i tak, i nie.
Wydawnictwo Egmont, znów sięga do naszych kieszeni. Kolejne miękkie albumu z uniwersum Marvela, pojawiają się na sklepowych półkach. Obok Avengers i Strażników Galaktyki znajdują się również wiecznie zagrożeni mutanci. Zapraszam na Historie Obrazkowe, gdzie przedstawię dalsze losy zespołu X-men w drugim tomie z serii All New X-men, o podtytule Tu Zostajemy.
Ostatnio grałem tydzień temu. Przez godzinę. I choć tryb życia w którym fragowałem dzień w dzień już dawno minął, to jednak od jakiegoś czasu cierpię na notoryczny brak czasu, gdy tygodniowe przerwy od pada zdarzają mi się coraz częściej. A że nie jestem w stanie zdzierżyć takiej próżni, to zacząłem podświadomie poszukiwać ekwiwalentu dla gier, który będzie bardziej szanował mój niedobór czasu.
Dopiero niedawno zorientowałem się, że gry przegrywają walkę o moją uwagę z komiksami.
Ostatnio siedziałem sobie przy kubku herbaty rozmyślając nad tym w jaką grę mam ochotę zagrać. Biblioteka Steam rośnie z każdym dniem. Mój zapał do grania w te gierki jest jednak odwrotnie proporcjonalny do ich ilości. Nagle uderzyła mnie zaskakująca w swojej prostocie myśl. Rok 2015 to jeden z najbardziej „geekowych/ nerdowych” momentów w dziejach ludzkości. Postanowiłem się zatrzymać na chwilkę i przypomnieć kilka rzeczy, które uczyniły ten rok tak wyjątkowym.
Dziś opublikowano w końcu pierwszy zwiastun najbliższego filmu z Marvel Cinematic Uniwerse, czyli trzeciego filmu o Kapitanie Ameryce, który nawiązuje do Wojny Domowej Marka Millara.
Poznajcie Jessicę Jones. Ma problemy z alkoholem i panowaniem nad agresją. Jest bardzo wulgarna i trzyma ludzi na dystans od siebie, nie licząc jednonocnych przypadkowych znajomości. Prowadzi agencję detektywistyczną specjalizującą się w nakrywaniu mężów zdradzających swoje żony. No i ma też nadludzkie moce, których próba wykorzystania w dobrej wierze zniszczyła całej jej życie.