Sekrety serii Dragon Age
Wszystkie grzechy Gothica. Jakim cudem tak źle zaprojektowana gra zdobyła tylu wiernych fanów?
Klasyczne CRPG i ich droga ku zapomnieniu
Postacie, dialogi, wybory - dywagacje o grach cRPG.
Pen & Paper #2. O tworzeniu postaci
Hej zagrajcie muzykanty! O bardach, skaldach i kapelach w grach RPG
Dość często pojawiające się hasło „dawniej gry były lepsze” zazwyczaj jest nie mającym pokrycia poglądem wynikającym z sentymentu. Przykładowo, swego czasu nadużywany mit o rzekomej śmierci tradycyjnych przygotówek, które znalazły jednak swą niszę, a rozwijająca się scena indie dostarcza wiele interesujących produkcji point&click. Świat nieustannie brnie naprzód, trendy zanikają, a na ich miejsce wskakują nowe. Jednak czy nowe musi zawsze oznaczać doskonalsze? Przyjrzyjmy się przykładom, które zdają się potwierdzać, że w niektórych przypadkach „dawniej było lepiej”.
W najnowszym e-mailu do osób, które wspomogły Wasteland 2 na Kickstarterze pojawił się zapis 18-minutowej rozgrywki z jednej z ważnych lokacji w grze. Więzienie są czwartym lub piątym (w zalezności od naszych wyborów) miejscem, które odwiedzamy w grze.
Chociaż jestem gorącym zwolennikiem cyfrowej dystrybucji, to jak każdy gracz-nałogowiec urodzony w ubiegłym stuleciu, mam na półce sporą kolekcję „pudełkowanych” tytułów. Czasem, w przypływie nostalgii lubię je nawet poprzeglądać, chociażby po to, żeby przypomnieć sobie czasy, kiedy wygląd okładki i tekst na odwrocie decydowały o tym, co się kupuje. Tym razem w moje ręce wpadł też Wiedźmin 2, kupiony chwilę przed tym, jak GoG zaczął sprzedawać nowe gry. I muszę przyznać, że jedno zdanie na odwrocie rozbawiło mnie niezmiernie.
„Musisz w to zagrać!” – napisał mi pewien miłośnik starych gier cRPG. „To jest prawie jak Fallout 1 i 2, tylko że pod ziemią!”. To dlaczego o tym tak cicho, pomyślałem? „Bo to jeszcze tylko alpha”. I tak miło się złożyło, że trochę z przypadku ja alphę Underraila posiadam.
Komputerowe role-playing games to mój ulubiony rodzaj gier i spędzam z nimi zdecydowanie najwięcej czasu. Obecnie ratuję przed potężnym smokiem krainę Granys w grze Dragon’s Dogma: Dark Arisen i wciągnąłem się do tego stopnia, że wcale nie chce mi się pisać tego tekstu. Najchętniej włączyłbym teraz Xboksa i nie wychodził z domu przez kilka dni, byle tylko wciąż rozwijać mojego awatara ku potędze i skończyć DD:DA w stu procentach. Oprócz najnowszego cRPGa Capcomu na dysku mojego laptopa czeka nieskończony jeszcze Torchlight, a dzięki letniej wyprzedaży na Steamie moja kolekcja wzbogaciła się o Titan Quest i Knights of the Old Republic II, którym postanowiłem dać drugą szansę. Wisienką na torcie jest Half-Minute Hero: Super Mega Neo Climax Ultimate Boy doskonale parodiujący klasykę gatunku. Ten tytuł odstawiam jednak do czasu, gdy wyposażę się w bezprzewodowy adapter pozwalający podłączyć pada od x360 do komputera. Tak czy siak czekają mnie wakacje z grami fabularnymi i wiecie co? Ja je po prostu uwielbiam i kocham absolutną miłością, a wszystkie inne gatunki mogłyby dla mnie nie istnieć.
Shadowrun na SNESa był świetnym tytułem i jednym z nielicznych wRPGów stworzonych z myślą jedynie o konsolach. Wciągał rozgrywką, wciągał przedstawieniem fantastycznego świata i wciągał niesamowitym klimatem. Gra z konsoli SEGI okazała się niemalże równie udanym tworem, a potem – nie licząc małego eksperymentu – Shadowrun w formie gier wideo w zasadzie zaginął. Returns to powrót serii w nie do końca ładnym stylu.
Shadowrun Returns oferuje niesamowicie rozbudowany, ciekawy i wciągający edytor, który może przysporzyć tej grze wiecznej sławy i dać każdemu graczowi długie godziny zabawy. Może, ale nie musi. Autorzy już przygotowują za jego pomocą kolejną kampanię do gry, gracze starają się przenieść za jego pomocą świetną opowieść ze SNES-a, a moderzy dokładają pierwsze poprawki. Póki co za pomocą tego narzędzia stworzono kampanię, którą dostajemy w podstawowej wersji gry. Czasami do świetnie działającej gry recenzowało się pojedyncze mapy lub kampanie. I w taki sposób należy zrecenzować rzeczoną kampanię – Dead Man’s Switch.
Chociaż na gameplayu jest już jedna recenzja Shadowrun Returns to ja z ostateczną oceną wstrzymam się dopóki nie przejdę gry ze dwa razy i nie pobawię się edytorem. Nie oznacza to jednak, że po kilku godzinach gry nie mam kilku uwag co do tego tytułu – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych – które mogą pomóc w decyzji odnośnie zakupu gry. Zatem do rzeczy.
Brak stacjonarnej gry Yasumiego Matsuno na tej generacji konsol uważam za jej największą porażkę. Podobnie uderza mnie brak porządnej reprezentacji gatunku taktycznych RPGów, który poza Disgaeą, XComem i pierwszym Valkyria Chronicles nie pokazał nic ciekawego na stacjonarkach. Zabrakło Final Fantasy Tactics, zabrakło Front Missiona, a marzenia o Tactics Ogre w tej formie pozostały marzeniami. Liege postara się to choćby częściowo naprawić.
Ciąg dalszy dyskusji z tego wpisu: część pierwsza.
Jeżeli niektórzy z Was pamiętają moje pobożne życzenia i wizje na temat nowej gry cRPG CD-Projekt Red o których pisałem na portalu cdaction.pl, to wiecie, że niestety nie będzie to space-opera i konkurent Mass Effecta, ale wciąż smakowicie zapowiadający się Cyberpunk 2077 w klimatach Deus Exa. Mimo to marzyć nikt nikomu nie zabroni, prawda? A zatem tym razem coś, w co zapewne wielu z Was chętnie by zagrało: znakomity cykl demoniczny znanego amerykańskiego pisarza fantasy, Petera V. Bretta jako gra cRPG? Czemu nie!