Top Ten! - Najlepsze seriale wszech czasów!
Alfabet Mad Men, serialu wszech czasów
"Mr. Robot" - najlepsza serialowa premiera lata?
Jestem kretynem, że czekałem tak długo - wrażenia po pierwszym sezonie Breaking Bad
Piąty wymiar leżący poza tymi, które są nam znane - The Twilight Zone
"Supernatural" plusy i minusy okiem fanki
Oj, ten Dave Grohl i to jego Foo Fighters. Jeszcze dobre 10 lat temu był to dla mnie jeden z wielu przeciętnych zespołów rockowych, których kilka kawałków lubiłem, a cała reszta mnie nie obchodziła. Z biegiem lat grupa urosła w moich oczach do miana jednego z lepszych mainstreamowych zespołów grających dobrze napisane rockowe utwory. Sam Dave Grohl zaś w tym czasie robił się coraz sympatyczniejszy i zdolniejszy, aż w 2011 roku otrzymał nagrodę wesoło nazwaną Godlike Genius (serio). Potem zrobił film Sound City (udany), nagrał doń soundtrack (bardzo udany), a teraz chwali się serialem dla stacji HBO, który jest powiązany z nową płytą Foo Fighters.
Kolejny świetny serial dobiegł końca. Tym razem padło na "Zakazane Imperium", produkcję która emitowana była równe pięć lat na kanale HBO. W tym tygodniu mogliśmy zobaczyć jak zakończyły się losy Nucky'ego Thompsona, gangstera zarabiającego grube pieniądze na handlu alkoholem w czasach prohibicji. Spoilery!
Piąty i zarazem ostatni sezon jednego z ciekawszych seriali ostatnich lat od początku różnił się od poprzednich czterech. Skrócili liczbę odcinków, przyspieszyli akcję o kilka lat i dodali retrospekcje. Tak oto zniszczyli „Zakazane imperium”. Finał był dokładnie taki jak cały ten sezon.
Wiecie co jest zabawne? Zapomniałem o Peaky Blinders. Mimo tego, że staram się śledzić na bieżąco premiery seriali, które miałem przyjemność oglądać, kompletnie wyleciało mi z głowy to dzieło kręcone dla kanału BBC Two, tak przecież zabawiające mnie przy okazji sezonu pierwszego. Drugi rozdział przygód cygańskiego gangu ozdabiającego szwami twarzyczki wielu szemranych przedsiębiorców z powojennej (przy czym mówimy tutaj o konflikcie z lat 1914-1918) Anglii, rysował się przecież jako rewolucyjny. Do regularnej obsady dołączył w nim bowiem nie kto inny, a fantastyczny Tom Hardy, znany z roli Bane’a w finalnej odsłonie trylogii Nolana o Batmanie, toteż to długotrwałe spięcie na łączach mojej pamięci było wyjątkowo rozczarowujące. Teraz jednak na stałe wsiąknąłem w rzeczywistość zarysowaną przez Stevena Knighta i muszę przyznać, że dawno nie miałem do czynienia z takim głodem nowych odcinków, jaki obecnie notuję przy oglądaniu Peaky Blinders.
Względnie niedawno zaczął się dla mnie już czwarty rok na studiach, a to nie mogło oznaczać niczego innego, jak chwilowego nadmiaru wolnego czasu. Każdy bowiem wie, że październik to niejako przedłużenie wakacyjnego okresu, a typowa orka zaczyna się dopiero od listopada. Musiałem więc głębiej rzucić się w świat seriali tak, aby nadrobić zaległości długością równe całym wakacjom, a do tego znaleźć dla siebie coś zupełnie nowego. Długo trwał rekonesans, który w ostatecznym rozrachunku okazał się bardzo udany. Wobec powyższego chciałem podzielić się z wami opinią na temat serialu Gotham, który wygrzebałem gdzieś przypadkiem, a który jest oczywiście nawiązaniem do całego uniwersum związanego z postacią Batmana.
Myślisz "mafia w telewizji", pojawiają się Sopranos. To skojarzenie tak nierozłączne jak postać Adama Małysza względem skoków narciarskich czy Roberta Kubicy i Formuły 1 - podświadome, zakorzenione, wydawałoby się - nie do wyparcia. Sami wiecie jednak doskonale, że w czasach, kiedy kultura popularna rozprzestrzenia się w tak monstrualnym tempie i może ją tworzyć każdy w byle jakim zakątku Ziemi, szybko okazuje się, że walą się niczym domek z kart nasze dotychczasowe wyznaczniki jakości. Może jest jeszcze nieco zbyt wcześnie na wydawanie etykiet w stylu "pogromca Rodziny Soprano", ale rok 2014 niewątpliwie przyniósł nam tytuł, który może zachwiać hegemonię serialu HBO.
Seriale to najlepsza forma rozrywki dla mnie. Odpowiednio dawkowane, potrafią starczyć na bardzo długo, a rozwinięte wątki, których zakończenia nie poznajemy zaledwie chwilę po rozpoczęciu przygody z oglądaniem (co tyczy się filmów), potrafią wzbudzić w nas zdroworozsądkową ciekawość, która sprawia, że oczekiwanie 7 dniu na kolejny odcinek zdaje się być wiecznością. Jeszcze gorzej ma się sprawa, gdy musimy czekać na kolejny sezon, co zazwyczaj oznacza minimum półroczny odwyk od ulubionego serialu. Fani The Walking Dead z pewnością z uśmiechem na ustach wrócili w poniedziałki do domów, bowiem w ich zasięgu jest już pierwszy odcinek nowego, piątego sezonu – odcinek, który zwiastuje dobry bieg historii na najbliższe parę godzin przygody z żywymi trupami.
HBO znaczy jakość. Taki też miał być w pełni polski serial tej stacji. Zrobiony według rodzimego pomysłu, a nie na licencji jak wcześniejsze „Bez tajemnic”. Promocja nowej produkcji była prowadzona na szeroką skalę, HBO zdecydowało się odkodować swój kanał na cały weekend. Przed samym seansem pokazali materiał z produkcji, w którym twórcy zachwycali się nad swoim dziełem. Tyle marketing. Jak wyszedł sam serial?
Zaledwie kilka dni temu podzieliłem się z Wami wrażeniami z pierwszego, bardzo dobrego odcinka "Flasha", ale nie mogę pominąć również emocjonującego startu trzeciego sezonu "Arrow". Uwaga na spojlery!
W tym tygodniu swoją oficjalną premierę miał pierwszy odcinek nowego serialu od stacji The CW, "The Flash". Długo wyczekiwana produkcja przyciągnęła przed telewizory miliony widzów, ale czy faktycznie jest się czym zachwycać?