Dzisiaj na warsztacie tomy szósty i siódmy Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Miało być o czterech kolejnych tomach, ale puszczanie tekstu o szóstym tomie, kiedy w kioskach hulać już będzie dziesiąty, troszkę mijałoby się z celem, dlatego zdecydowałem się na modyfikację cyklu. Żeby wynagrodzić mniejszą ilość treści w każdym wpisie, dopóki starczy mi pomysłów, oprócz opisów samych albumów, dorzucać będę trochę zawartości dodatkowej. Na początek o bonusach dodawanych do prenumeraty.
Całkiem niezłe, jak na nasz polski rynek, wyniki finansowe zeszłorocznego „Avengers” doprowadziły do bardzo ważnego dla fanów superbohaterów wydarzenia. Po raz pierwszy od lat w kioskach możemy nabyć komiksy z bohaterami Marvela*. Wielka Kolekcja Komiksów Marvela zaliczyła kilka wtop na starcie, ale w końcu ruszyła i co dwa tygodnie możemy nabyć nowy album z przygodami superbohaterów. W tym cyklu postaram się odpowiedzieć na pytanie, które numery kolekcji warte są swej ceny, a które można śmiało sobie odpuścić.
W zeszłym roku do kin trafił kolejny film z człowiekiem-pająkiem na czele. Nie jest to jednak kontynuacja trylogii sprzed paru lat, ale całkiem nowa historia opowiadająca o jego początkach. Oprócz tego zmieniono nie tylko obsadę, ale i scenariusz. Czy zmiany wyszły tej produkcji na dobre? Czy fani w końcu doczekali się wspaniałego filmu w tym uniwersum? Niestety nie, ale o tym napiszę poniżej.
Crossover, fabularne przechodzenie między światami, przekraczanie granic opowieści. Ładnego polskiego odpowiednika tego słowa nie ma, ale chyba wszyscy dobrze wiedzą, o co chodzi. Oto w jednym uniwersum pojawia się postać lub wątek z innego uniwersum. Bohaterowie z różnych historii spotykają się w jednym miejscu i czasie. Takie paliwo napędzające mokre sny geeków, nerdów, maniaków i fanów z całego świata.
Przykłady tego typu zabiegów są doskonale znane miłośnikom komiksów o superbohaterach, gdzie prym wiodą dwa wielkie uniwersa - Marvel i DC, a bohaterowie często wychodzą z dedykowanych sobie opowieści, by pomóc koledze po fachu (Batman i Superman w jednym stali domku...). Moja znajomość tematu jest bardzo nikła, nie będę się więc pogrążał, napiszę tylko na marginesie, że np. taki Spider-Man to część inicjatywy Avengers i są plany, by w kolejnym filmie Pająk pojawił się na ekranie u boku Iron Mana i spółki (pieniądze pomagają przezwyciężyć podziały między studiami i dogadywanie się w kwestii praw do marek). A gdyby tak... Gry komputerowe?
Wśród rzeczy jakie na zawsze będę kojarzyć z rokiem 2012 z pewnością będą kinowe premiery Avengers 3D i Dark Knight Rises (niestety polski tytuł "Mroczny Rycerz Powstaje" nie przechodzi mi przez gardło). To dwa pewniaki swych wytwórni, które tylko w przypadku globalnej klęski żywiołowej mogłyby nie zwrócić wyłożonych na nie pieniędzy. Z jednej strony dostajemy połączenie sił bohaterów pokazywanych nam przez lata w osobnych filmach, z drugiej epickie zakończenie trylogii, której druga część przez wielu uważana jest za genialną... Oba filmy bazują na ikonach świata komiksu, na ludziach dla których niemożliwe nie istnieje i na walce dobra ze złem, jednak różni je tak wiele, że trudno je porównywać. Można jednak spróbować...
Z pewnym opóźnieniem obejrzałem film The Amazing Spider-Man. Zważając na to, że nowy Człowiek-pająk nie należał do czołówki oczekiwanych przeze mnie filmów tego roku, nie ma się co dziwić. Po prostu byłem przeciwnikiem jego powstawania. Poprzednia trylogia jest jeszcze stosunkowo świeża, więc taki restart był w moim mniemaniu zbędny. I po seansie trzymam się tego zdania. To film przyjemny, choć niepotrzebny. Bliżej premiery mogliście zapoznać się z opiniami eJaya i Mruqe. Teraz ja dorzucę krótko swoje trzy grosze, będąc bliższym tej stonowanej oceny.
Kiedy pierwszy raz spotkałem się ze Spider-Manem miałem 10 lat. I choć komiksy z jego udziałem, wydawane wówczas przez raczkujące jeszcze wydawnictwo TM-Semic, raziły topornym tłumaczeniem, brakiem ciągłości fabuły* i marnym papierem, to pokochałem tę postać natychmiast całym swoim młodym sercem. Nie poprzestałem więc na lekturze komiksów - oglądałem i grałem we wszystkie produkcje z "Pajęczarzem" na jakie natrafiłem. Jednak na ekranizację, która oddawałaby sprawiedliwość mojego komiksowego ulubieńca, musiałem czekać 20 lat. The Amazing Spider-Man jest właśnie tą ekranizacją.
Reboot Spidermana po jeszcze świeżej trylogii Raimiego to potężny skok na kasę albo wyraz totalnego niezadowolenia Marvela z pracy jaką wykonał autor Martwego zła. Biorąc pod uwagę czynnik box-office'owy stawiam raczej na to pierwsze. Odświeżona obsada, „zupełnie nowa historia”, nowoczesny styl, mroczniejszy klimat – tak przynajmniej wyglądały obietnice. A jaki jest efekt końcowy?
Doczekaliśmy się. To co było w ostatnich latach w sferze marzeń komiksowych świrusów, dziś staje się rzeczywistością. Legendarni Avengers trafili do kin i rozjechali konkurentów w Box Office. Nie jest to w żadnym stopniu zaskakujące. Wynik finansowy filmu Jossa Whedona to zwyczajne odzwierciedlenie oczekiwań fanów, którzy zaciskali kciuki, by superbohaterska superprodukcja (ależ połączenie!) spełniła oczekiwania milionów widzów. Avengers są więc najdroższym (budżet oscylował w granicy 220 milionów dolarów), najdłuższym (ponad 140 minut) i wypchanym największą liczbą superbohaterów produktem od Marvela. W jaki sposób przełożyło się to na ostateczny kształt przygód grupy nieokrzesanych indywidualności?
Wczoraj zaprezentowałem miejsca 10-6 mojego prywatnego rankingu najlepszych filmów opartych na komiksach Marvela. Dzisiaj prezentuję drugą część zestawienia, wraz z całym podium i skromnym komentarzem dotyczącym tytułów, które nie załapały się na listę. Jak zwykle zachęcam do komentowania i proponowania własnych rankingów. Co byście zmienili, który film podobał wam się najbardziej, a który najmniej?