Crossovery w grach. Możliwe? Fajne? Sensowne? - fsm - 11 września 2012

Crossovery w grach. Możliwe? Fajne? Sensowne?

Crossover, fabularne przechodzenie między światami, przekraczanie granic opowieści. Ładnego polskiego odpowiednika tego słowa nie ma, ale chyba wszyscy dobrze wiedzą, o co chodzi. Oto w jednym uniwersum pojawia się postać lub wątek z innego uniwersum. Bohaterowie z różnych historii spotykają się w jednym miejscu i czasie. Takie paliwo napędzające mokre sny geeków, nerdów, maniaków i fanów z całego świata.

Przykłady tego typu zabiegów są doskonale znane miłośnikom komiksów o superbohaterach, gdzie prym wiodą dwa wielkie uniwersa - Marvel i DC, a bohaterowie często wychodzą z dedykowanych sobie opowieści, by pomóc koledze po fachu (Batman i Superman w jednym stali domku...). Moja znajomość tematu jest bardzo nikła, nie będę się więc pogrążał, napiszę tylko na marginesie, że np. taki Spider-Man to część inicjatywy Avengers i są plany, by w kolejnym filmie Pająk pojawił się na ekranie u boku Iron Mana i spółki (pieniądze pomagają przezwyciężyć podziały między studiami i dogadywanie się w kwestii praw do marek). A gdyby tak... Gry komputerowe?

Czy zjawisko crossoveru ma rację bytu w świecie gier? Bo światy kinowych czy telewizyjnych produkcji mogą się pochwalić całkiem zacnymi crossoverami. Freddy walczył z Jasonem w jednym filmie, Helen Hunt, niegdyś gwiazda serialu Szaleję za tobą, odwiedziła z koleżanką knajpę Central Perk, która jest sztandarową lokacją w serialu Przyjaciele. Światy Predatora i Obcego zostały połączone w kinie, ba - nawet nasze rodzime produkcje mają swojego reprezentanta (Wikipedia poinformowała mnie, że jeden z odcinków Świata według Kiepskich ugościł bohaterów Miodowych lat oraz Graczyków). Ale jak to jest z grami?

Czujny czytelnik szybko zakrzyknie: ale w grach som krosołwery! I ma rację, wszak gier z gościnnymi występami jest cała masa. Kingdom Hearts w wyjątkowo udany sposób łączy światy Disneya i gier firmy Square (tak mówią, sam się o tym nie przekonałem), a soczyste mordobicia zapraszają do siebie wiele gwiazd z innych gier (czy będą to tradycyjne mashupy w rodzaju Marvel vs Capcom lub Mortal Kombat vs DC Universe, czy też "special appearance" Kratosa lub Ezio Auditore...). Kwestii mrugnięć okiem czy easter eggów nawet nie będę poruszał.

Jednak mi się marzy właśnie takie wyraźne, fabularnie uzasadnione (lub po prostu sensowne) połączenie światów/postaci. Coś więcej, niż tylko "o, koleś z X może obić maskę gościowi w grze Y". Chciałbym dostać coś dużego w stylu współistnienia w jednym uniwersum laboratoriów Black Mesa oraz Aperture Science - to jest zresztą chyba najlepszy przykład na ogromny potencjał drzemiący w takim crossoverze (choć podobno nie mamy co liczyć na więcej konkretnych odwołań między Portalami a serią Half-Life poza tymi, które już znamy).

Czy jest możliwe, by w jednej produkcji spotkali się Nathan Drake i Lara Croft? By czyjś epizodyczny występ był wielką atrakcją w grze, którego bohaterem jest ta druga postać? Oboje szukają skarbów i przyciągają kłopoty, spotkanie wydaje się być sensowne. A może piąta odsłona Grand Theft Auto wykorzysta możliwość umieszczenia w jednej grze bohaterów z poprzednich GTA? Bo gościnny występ takiego Maksa Payne'a to chyba byłoby zbyt wiele. Jak uważacie? Wieść gminna niesie, że światy gier Perfect Dark i Deus Ex są na tyle podobne, by taki Adam Jensen i Joanna Dark mogli choćby na chwilę sprzymierzyć się w realizacji wspólnego celu. Puśćmy wodze fantazji jeszcze dalej. Czy Ubisoft znalazłby sensowny pomysł na umieszczenie Sama Fishera we współczesnym świecie, który uratować próbuje Desmond Miles z kolegami? Ewentualnie niech Sam Fisher ubiegnie Agenta 47 w zlikwidowaniu jakiegoś złego pana terrorysty (lub odwrotnie). Oczywiście nie musimy się ograniczać do szeroko pojętej współczesności. Światy s-f to ogromne pole do popisu dla scenarzystów. Shepard korzystający z pomocy Master Chiefa w walce ze Żniwiarzami? Ewentualnie taka Normandia lądująca na znanym Wam wszystkim pierścieniu? Na pewno posikałbym się ze szczęścia widząc naszego Geralta na gościnnych występach... No właśnie, gdzie? Dragon Age? The Elder Scrolls? Och, możliwości jest pierdylion i jestem głęboko przekonany, że któraś z nich miałaby sens.

Pytania brzmią: czy podoba się Wam (jako graczom) taki koncept? Czy łączenie światów to fajna zabawa? Czy taki crossover udałby się tylko pod warunkiem, że byłby zrobiony na luzie i z przymrużeniem oka? A może poważna i rozbudowana historia prowadząca do spotkania dwóch znanych bohaterów to lepsze rozwiązanie? Ma się rozumieć w tego typu gdybaniach totalnie pomijam kwestię praw do marek i tego, który prezes wielkiej firmy jest większym jełopem. Chętnie poznam Wasze myśli w tym temacie (wszystkie inne też, ale bez zbytniego rzucania mięchem lub nagimi częściami ciała... dzięki!).


PS We wstępie do tekstu miało się pojawić odwołanie do Niezniszczalnych, którzy - choć crossoverem de facto nie są - łączą w jednej historii masę kultowych postaci. To skojarzenie jednak wykorzystał wczoraj Prometheus w swoim tekście, więc u mnie go nie znajdziecie. Peace!

fsm
11 września 2012 - 13:25