Od nich wszystko się zaczęło. Studio Id Software jest bez wątpienia jedynym prawowitym ojcem pierwszoosobowych strzelanin. To właśnie ekipie z Id zawdzięczamy takie hity jak Wolfenstain, Doom czy Quake. Lata świetności jednak minęły, ekipa się rozpadła i przyszłość firmy nie napawa optymizmem.
Zwłaszcza, że odszedł ostatni z współzałożycieli owego studia. Przypomnijmy. W 1991 roku czwórka młodych, ambitnych chłopaków postanowiła stworzyć firmę, pod której nazwą tworzyliby gry wideo. Załoga początkowo składała się z tytułowego Johna Carmacka, Johna Romero, Toma Halla oraz Adriana Carmacka, niesamowicie utalentowanego grafika, którego zbieżne nazwisko to tylko przypadek. Wypuścili na rynek swoją debiutancką produkcję – Commander Keen.
Graczy można podzielić na tych, co marudzą (zwykle słusznie) i tych, którzy wszystkie zmiany w branży przyjmują z entuzjazmem (ewentualnie neutralnie). Każdy z nas jest mniej lub bardziej wymagający, ale chyba nietrudno zauważyć, że nie jest w branży tak kolorowo i uczciwie, jakbyśmy tego sobie życzyli. Zatem czy ludzie, którzy niegdyś włożyli kawał serca i pracy w swoje flagowe tytuły cokolwiek jeszcze w branży zmienią? Czy ich potrzebujemy? O tym i nie tylko – poniżej.
Klasyka na talerzu: gry stare, ale jare, nierzadko tytuły, o których już się nie mówi. Jak to z nimi jest – warto do nich wracać? Czasami przecież gorzko się rozczarowujemy odpalając ulubiony tytuł sprzed lat. Trzeba więc zastanowić się i może czasem zachować miłe wspomnienia. Zawsze jednak można poczytać o starych legendach. Tym razem z kolei na talerzu ląduje Quake, pierwszy FPS w prawdziwym, nie oszukanym 3D*. Dlaczego mimo rewolucyjnej technologii nie zdetronizował króla, jakim był swego czasu Duke Nukem 3D? Może dlatego, że nie w samej technologii tkwi istota grywalności. Jedno jest pewne: Quake ostro namieszał w branży.
Nie jestem fanem gier od id Software, pomimo mojego szacunku wobec tego producenta. Wszakże zaoferował on nam wiele znakomitych i wręcz rewolucyjnych produkcji, które z miejsca stały się wielkimi hitami. Z biegiem lat studio wyraźnie obniżyło swe loty, rzadko wydając swoje dzieła. Na ich kolejną nową markę przyszło nam bardzo długo czekać, bo aż 15 lat! Czy było warto? Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Jednego w sumie jestem pewien. Rage z całą pewnością nie zalicza się do kanonu w świecie elektronicznej rozrywki, ani także do ścisłej czołówki najlepszych gier ostatnich lat. W dalszej części tekstu, dowiecie się dlaczego.
Legendarny pecetowy deweloper, lata oczekiwania, geniusz od silników graficznych John Carmack, nowa intrygująca marka, postapokaliptyczne klimaty, duże przestrzenie i swoboda rozgrywki, pojazdy – te i inne rzeczy od dłuższego już czasu podgrzewały atmosferę wokół Rage. O dziwno premierze gry nie towarzyszył jakiś specjalny boom marketingowy, ale wydawało się, że id Software zaserwuje nam perełkę, czarnego konia a.d.2011. Niestety, rzeczywistość jest okrutna i Rage najpierw wywołał u mnie prawdziwy RAGE, który z czasem przeszedł w uśmiech politowania, a w końcu nudę. Boszzzzz…. Dokąd zmierzasz id?!
John Carmack za sprawą Twittera poinformował, że niedawno wydany Rage doczeka się patcha, który ulepszy jakość tekstur w wersji na PC (za sprawą ich wyższych rozdzielczości). Wiemy doskonale, że najnowsza gra id Software boryka się nie tylko z problemem brzydkich tekstur, ale także z innymi babolami technicznymi, więc póki co musimy cieszyć się, że cokolwiek w sprawie poprawienia tych bolączek się dzieje (fakt - po czasie). W jakim stopniu gra wyładnieje? Przekonamy się, kiedy Steam pobierze najnowszą łatkę...
Cieszycie się z tej nowiny? Ze swojej strony co jeszcze byście dopisali do listy spraw do poprawienia?
Recenzując kolejną grę Johna Carmacka chciałoby się rzec "brawo Id Software, wyszła wam kolejna bardzo dobra produkcja, którą mogę polecić wszystkim". Tym razem nie wyleję miodu na nowe dziecko twórcy Dooma i Quake'a. Moja przygoda z Rage zaczęła się bowiem od sporego rozczarowania związanego z poziomem technicznym. Problemy z wyświetlaniem grafiki opisane zostały już na wszystkich możliwych forach dyskusyjnych, dlatego nie będę przytaczał po raz n'ty tych samych wątpliwości.
Rage to technologiczny gniot, który powinien stać się przykładem dla studentów informatyki jak nie należy pisać gier na PC. To zadziwiające, że gość, który wskazywał wielokrotnie kierunek rozwoju FPS'ów w branży sięgnął dziś programistycznego olewactwa. Nie obchodzą mnie tłumaczenia, że Rage był robiony z myślą o konsolach. Skoro Carmack przyznaje się do jawnej zdrady komputerów osobistych na rzecz gamepada i dużego telewizora to warto zadać pytanie - na kiego grzyba potrzebny nam tak słaby port? Ale to tylko początek kłopotów, które sprawia Rage.
Recenzja gry Rage, którą opublikowaliśmy na łamach serwisu gry-online.pl w minioną niedzielę, wywołała lawinę komentarzy, również tych negatywnych. Przyznam szczerze, że byłem tym faktem zaskoczony – spodziewałem się, że pecetowa edycja gry za problemy techniczne zostanie przez Was zrównana z ziemią, a tu proszę, pojawiło się mnóstwo głosów broniących ekipę z Teksasu. Każdy ma prawo do swojego zdania i nikomu tego prawa nie zamierzam odbierać, ale nie zmienia to faktu, że z niektórymi zarzutami pod moim adresem nijak zgodzić się nie mogę. Zwłaszcza z jednym, któremu poświęcę tę krótką notkę.
Dla każdego miłośnika gier firmy id Software, a jak powszechnie wiadomo, jestem największym fanbojem w tym kraju, premiera kolejnej produkcji tego studia jest jak dar od losu. Na Rage czekałem z utęsknieniem, bo i czekać było na co. Pierwszoosobowy shooter w postapokaliptycznych klimatach rodem z Mad Maksa i to na dodatek od mojego ulubionego studia – brzmiało to jak spełnienie marzeń. Niestety, zanim zanurzyłem się w tym fantastycznym świecie i zacząłem ubijać żądnych krwi bandziorów, musiałem ów znakomicie zapowiadający się tytuł uruchomić. I tu zaczęły się schody – coś, czego kompletnie się nie spodziewałem.
Grę odpaliłem na dwóch maszynach – redakcyjnym rzęchu z GeForcem 8500 GT na pokładzie i prywatnym, znacznie mocniejszym komputerze. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, Rage wystartował bez problemów tylko na tej pierwszej maszynie. Gdy zapragnąłem odbyć podróż na zdewastowaną Ziemię w domowym zaciszu, produkt firmy id Software zafundował mi prawdziwą drogę przez mękę.
Ła-ła-łi-ła. Tego chyba nikt się nie spodziewał (a jak się spodziewał..cóż, gratulacje i kłaniam się w pas). Najnowsze dziecko Johna Carmacka, czyli od lat oczekiwane Rage okazało się technicznym gniotem. Chociaż nie, "gniot" to jednak za mocno powiedziane. Po tych wszystkich ochach i achach, pokazach oraz opisach technologii Megatexture oczekiwaliśmy gry z grafiką, która w 2011 roku powalczy o kilka nagród. Użytkownicy Steama po nocnej premierze i uruchomieniu gry zaczęli przecierać oczy z wrażenia, czy czasem nie cofnęli się do czasów Dooma 3.
O problemach z silnikiem piszą również media. Komentarz w sprawie jakości wizualnej wystosował m.in. portal Arstechnica, który stwierdził, że Rage to kreatywny i techniczny bankrut, ale mimo tego gra się w niego dobrze. Za wygraną nie dają także klienci, którzy zakupili produkt w przedsprzedaży. Multum błędów, migające tekstury, mała liczba detali otoczenia - być może jak w przypadku polskiego Dead Island producent wydał na rynek wersję nieukończoną, testową, wybrakowaną. Poniżej znajdziecie kilka przykładów "doskonałości" Rage'a.