Recenzja gry Rage, którą opublikowaliśmy na łamach serwisu gry-online.pl w minioną niedzielę, wywołała lawinę komentarzy, również tych negatywnych. Przyznam szczerze, że byłem tym faktem zaskoczony – spodziewałem się, że pecetowa edycja gry za problemy techniczne zostanie przez Was zrównana z ziemią, a tu proszę, pojawiło się mnóstwo głosów broniących ekipę z Teksasu. Każdy ma prawo do swojego zdania i nikomu tego prawa nie zamierzam odbierać, ale nie zmienia to faktu, że z niektórymi zarzutami pod moim adresem nijak zgodzić się nie mogę. Zwłaszcza z jednym, któremu poświęcę tę krótką notkę.
Chodzi o kwestię priorytetowej dla Rage platformy sprzętowej, którą nie był pecet, co ostatnio przyznał sam John Carmack - guru amerykańskiej firmy. Kilka osób stwierdziło, że w związku z tym nie powinienem recenzować tej produkcji na blaszaku, ponieważ ta edycja jest tylko konwersją – właściwy produkt powstawał z myślą o konsolach i właśnie tam prezentuje się najlepiej. Może i zgodziłbym się z tym zdaniem, ale zaraz, moment – nie przypominam sobie, żeby zarówno Carmack, jak i reszta jego ekipy, kiedykolwiek stwierdziła, że posiadacze komputerów otrzymają Rage w upośledzonej formie. Nie znalazłem takiej informacji w reklamach, nie doszukałem się takiego ostrzeżenia na pudełku. Wszystko było w porządku, dopóki nagle nie okazało się, że pecetowa wersja to niedopracowany potworek, który nie przeszedł należytych testów. Mętne tłumaczenia o wadliwych sterownikach irytują mnie jeszcze bardziej – na czym tworzono ten port, skoro nie działa na zwykłych maszynach?
Rage jest grą całkiem przyzwoitą, ale to, co się wydarzyło przed kilkoma dniami, nie stawia w dobrym świetle pracowników firmy id Software, ludzi, którzy na pecetowych strzelaninach zjedli zęby. Skoro mój komputer bez trudu spełnia wymagania rekomendowane, to mam prawo oczekiwać, że produkt będzie działać bez zarzutu. Próby wciśnięcia mi kitu, że gram na złej platformie są tak żałosne, że je przemilczę. Jeśli tak miało to wyglądać, to trzeba było zupełnie zignorować PC i mielibyśmy święty spokój. Wielu fanów magików z Teksasu dałoby sobie wówczas z Rage siana. Ja zapewne również.