Wątek brutalności gier, będzie przewijał się przez media i politykę zawsze. Nic na to nie poradzimy czy tego chcemy czy nie. Nie da się nic poradzić na fakt, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie doszukiwał się winy w czymś, co według niego mogło się przyczynić do tragedii.
Od premiery Serca z kamienia, pierwszego dodatku do Wiedźmina 3 minęło już sporo czasu. Ja ograłem sobie DLC w odwrotnej kolejności i właśnie kończę wspomniany wcześniej. Z tego też powodu postanowiłem napisać recenzję, aby mieć na blogu w pełni zrecenzowanego Wieśka Czi.
Około 105 godzin. Tyle czasu spędziłem w świecie trzeciego Wiedźmina, wliczając w to zarówno podstawkę oraz Serca z kamienia, jak i Krew i wino. W trakcie tych w sumie kilku miesięcy (gram oszczędnie :P) ledwo udało mi się skrobnąć od dołu 50% ukończenia całości, według licznika GOG Galaxy. Pewnie jesteście lepsi, ale co tam. Patrząc wstecz, trudno mi wyobrazić sobie lepszy finał dla historii Geralta niż to, co CDP Red pokazało w ostatnim dodatku. Krew i wino to rzecz absolutnie wspaniała i wielu z Was zdanie na temat tej produkcji dawno sobie wyrobiło, ale ja i tak chciałem wystawić grze tę oto skromną laurkę.
Wiem, że Dziki Gon już nie jest świeżym tematem, ale długo zbierałem siły do zmierzenia się z tytułowym zagadnieniem, a premiera Krwi i wina wreszcie dała mi motywację, by przelać owe „żale” na klawiaturę. Jednak żeby nie było nieporozumień – uważam, że Wiedźmin 3: Dziki Gon jest świetną grą. Ma pierwszorzędny klimat, znakomite dialogi, piękny świat, satysfakcjonujący system walki i wiele innych zalet. Fabuła też stoi na bardzo wysokim poziomie… ale pod warunkiem, że porównujemy ją z innymi grami (RPG i nie tylko) i/lub traktujemy jako samodzielny byt. Jednak CD Projekt RED podjął się zadania kontynuowania mistrzowskiej opowieści nakreślonej przez Andrzeja Sapkowskiego w tzw. „sadze o wiedźminie”. Pomysł sam w sobie zły nie jest – w zakończeniu „Pani Jeziora” Sapkowski zostawił dość otwartych wątków, by pociągnięcie dalej losów Geralta i Ciri miało sens. Również do realizacji długo nie miałem zastrzeżeń (mniej więcej do połowy Dzikiego Gonu). Niestety, koniec końców po Wiedźminie 3 został mi niesmak w ustach. W niniejszym tekście postaram się wyjaśnić z perspektywy zagorzałego fana Sapkowskiego, co „RED-zi” sknocili w scenariuszu swojego wielkiego dzieła. Tak, bez spoilerów się nie obędzie.
E3. Wszędzie E3. Relacje, odczucia, wrażenia i podsumowania. Sam chciałem napisać coś o tegorocznych targach. Wziąć kilka propozycji deweloperów, które mnie zachwyciły i napisać o tym tekst. Ale nie. Postanowiłem jednak, że zbyt dużo ostatnimi czasy macie do czynienia z tego typu artykułami, więc dla odświeżenia nieco internetów, piszę krótką, acz treściwą recenzję dodatku do Wiedźmina 3 pt. Krew i wino. Cóż. Jakiś czas temu pojawiały się pewne publikacje, ale sam muszę dorzucić cegiełkę.
Wiedźmin 3 jaki jest, każdy wie. Jednych ta wiedza skłania do zachwytów, inni kręcą nosem. Pewne jest jedno - produkcja CDP Red to sukces w każdym tego słowa znaczeniu. Sukces trzeba kontynuować, pojawiła się więc zapowiedź dwóch dużych dodatków rozwijających świat podstawowej gry, oferujących różne różności i generalnie nie pozwalających o Wiedźminie zapomnieć. Serca z kamienia miały premierę jakiś czas temu i wielu z Was bez wątpienia ten dodatek ukończyło. Czy Wasze wrażenia są tak samo pozytywne, jak moje?
My, polscy gracze, jesteśmy gromadką podzieloną i często posiadającą skrajnie odmienne gusta i preferencje. Są jednak nieliczne rzeczy, które łączą większość z nas, jak choćby fakt, że w przeciwieństwie do naszych kolegów z Zachodu nie gramy prawie w ogóle w Halo. Innym przykładem jest kult Wiedźmina, jaki wykształcił się wśród nas na przestrzeni lat, choć nie o tym specyficznym zjawisku będzie mowa w niniejszym tekście, a o grze, która 8 lat temu, 26 października 2007 roku, dała mu początek, czyli pierwszym Wiedźminie. Powspominajmy zatem umiarkowanie odległą przeszłość i sprawdźmy, jak po ośmiu jesieniach na szlaku ma się dziadek Wiedźmina 3: Dzikiego Gonu.
Serca z Kamienia to pierwszy z dwóch pełnoprawnych rozszerzeń, jakie rodzime studio CD Projekt RED zaplanowało dla swojego najnowszego dziecka i niewątpliwie największego polskiego hitu, Wiedźmina 3: Dzikiego Gonu. „Podstawka” ustawiła poprzeczkę bardzo wysoko, dlatego z pewnością niełatwo było stworzyć zawartość, która nie powtarzałaby tego, czym już zdążyliśmy przesiąknąć. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że REDzi nie tylko podołali temu zadaniu, ale udało im się wyznaczyć przy tym wzór jakości, jaki mogą – a nawet powinni – naśladować inni deweloperzy gier segmentu AAA.
Kiedyś, w zamierzchłych, bądź zapomnianych czasach nie było (albo było niedużo) mini-produkcji promujących gry video. Jaki był tego powód? Może po prostu nikt na to nie wpadł? Albo wpadł, ale nie można było uzyskać na tyle funduszy, bo przecież ogólnoświatowe serwisy z filmikami nie istniały, a jedyną drogą rozpowszechnienia takiej reklamy byłaby telewizja lub ewentualnie radio. To przecież bardzo kosztowna kwestia. Może jednak sprawa opierała się na czymś innym. Przypuszczalnie rynek gier video nie był na tyle duży, aby taka promocja danego produktu opłacała się dostatecznie. W końcu każdy kto był zafascynowany światem wirtualnym z pewnością uzyskałby informacje o nowych produkcjach lub po prostu czekał na dostawy do sklepów, bądź bazarków. Istnieje też możliwość, iż po prostu brało się, co popadnie, gdyż wybór był na tyle mały, że dla retro gracza nie była to aż taka trudna do rozwiązania sprawa.
Rozwój! Rozwój! (Niedor... !)
O Wiedźminie 3 rozpisali się już dosłownie wszyscy. Peanów, pochwalnych tyrad i specjalnie na tę okazję komponowanych hymnów nie było końca – i słusznie, albowiem tytuł CD Projekt RED zasługuje na nie w pełni. Dziki Gon jest pierwszym tytułem od niepamiętnych czasów, który pewnego sobotniego poranka wciągnął mnie na 12 godzin z przerwą na obiad i siku.