Śmierć w komiksach Marvela rzadko bywa stanem trwałym. Każdego roku wydawnictwo uśmierca z wielką pompą kilku pierwszoligowych bohaterów i złoczyńców - tylko po to, by przywrócić ich do życia w ciągu maksymalnie trzech lat. Jest od tej reguły kilka wyjątków, a jednym z istotniejszych była Jean Grey. Grudniowe plany wydawnictwa sugerują jednak, że i ją w końcu czeka wielki powrót.
Marvel wkrótce zaliczy niemal 10 lat bezsprzecznego liderowania na polu małych i dużych produkcji o superbohaterach. Początki były trudne, ale gdy machina nabrała rozpędu, to nic nie było w stanie zatrzymać Marvel Cinematic Universe w drodze po kolejne laury. Chyba, że znajdzie się jakiś porządny złoczyńca. Na tyle szalony, by zaatakować od środka. Podwójny agent. Odpowiadający przed rasistowskim szefem Marvel Entertainment telewizyjny twórca Scott Buck - jednoosobowa armia odpowiedzialna za najsłabszy "rajtuzowy" netfliksowy serial (Iron Fist, a jak) i przy okazji szef przedsięwzięcia znanego jako Inhumans.
Jeszcze kilka lat temu MCU snuło śmiałe wizje rozwoju swojego świata i gdzieś w odległej wówczas przyszłości miała mieć miejsce premiera kinowego filmu poświęconego Inhumans - nieludziom, którzy byliby nazywani mutantami, gdyby nie licencyjne prawo przyznające używanie tego słowa produkcjom z logo Fox. Minęły lata, w Marvelu się pozmieniało, a elegancko zarysowany w serialu Agenci T.A.R.C.Z.Y. wątek Inhumans został przerobiony na ośmioodcinkowy serial, którego półtoragodzinny wstęp właśnie wylądował na specjalnych pokazach w sieci kin IMAX. Wow! Serial w kinie? Kręcony przy użyciu tych specjalnych kamer? Specjalnie na potrzeby wielkiego ekranu? No to chyba dostali specjalną zapomogę budżetową, żeby zrobić to porządnie... Prawda?
Wszyscy, którzy naprawdę na ten serial czekali, już go obejrzeli. Zapowiadane od kilku lat spotkanie czterech "małokalibrowych" superbohaterów - Daredevila, Jessiki Jones, Luke'a Cage'a i DANNY'EGO RANDA, NIEŚMIERTELNEGO IRON FISTA, OBROŃCY KUNLUN, stało się ciałem. Osiem odcinków The Defenders zapewniło mi sporo zabawy, ale nie obyło się bez kręcenia nosem. Wy swoją opinię na pewno już macie wyrobioną. Chcecie poznać moją? Zapraszam!
Wszystkie ekranowe wykwity (duże i małe) z logo Marvela bardzo lubię i jestem im w stanie sporo wybaczyć. Obejrzałem chyba wszystko, co było do obejrzenia, podobnie jak wielu z Was. Im dłużej filmowe uniwersum trwa, tym większe robią się oczekiwania. Wszak wszystko już widzieliśmy. A może pojawia się zmęczenie i znudzenie? Wszak wszystko już widzieliśmy... Po premierach czterech solowych seriali finansowanych przez Netflix, można pokusić o kilka spostrzeżeń. Złoczyńcy na małym ekranie są ciekawsi niż ci na dużym. Niedostatki budżetowe można przykryć rozbudowaną fabułą i małym kalibrem fabularnego zagrożenia (choć czasami niedostatków budżetowych przykryć się nie da). Historie osadzone w normalnej rzeczywistości robią lepsze wrażenie niż te, ocierające się o fantastykę.
Wydarzenia przedstawione w filmie Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie, pierwszej pobocznej odsłonie kultowej space opery, zrobiły spore wrażenie na widzach oraz krytykach filmowych. Już wkrótce o poświęceniu rebelii, poniesionym, by zniszczyć pierwszą gwiazdę śmierci, dowiedzą się także bohaterowie oryginalnej trylogii Gwiezdnych wojen – Luke Skywalker, Leia Organa oraz Han Solo.
Miesiąc po zakończeniu zdjęć do Avengers: Infinity War, studio filmowe Marvela rozpoczęło prace na planie nienazwanego jeszcze, czwartego filmu o Avengers, mającego zwieńczyć trzecią fazę kinowego uniwersum. Czynności za kamerą mają potrwać do końca tego roku, a ukończony film obejrzymy w kinach prawie półtora roku później, w maju 2019 roku.
Inferno – utwór napisany przez reżysera Jamesa Gunna z myślą o napisach końcowych Strażników Galaktyki Vol. 2 – spotkał się z ciepłym przyjęciem fanów marki. Nie tylko z uwagi na swoją muzyczną jakość, ale też ze względu na udział w nagraniach samego Davida Hasselhoffa. Teraz, w związku z nadciągającą premierą domowego wydania filmu (edycja Blu-ray zadebiutuje 22 sierpnia), firma Marvel udostępniła w sieci oficjalny teledysk do wymienionej wyżej kompozycji.
Udało się! Trzeci numer MarvelMaga faktycznie ukazuje się niemal idealnie miesiąc po swoim poprzedniku, bez żadnych obsuw, opóźnień i innych niecnych rzeczy, które zabijają ideę stojące za tym cyklem – ideę informowania Was o najciekawszych wieściach z marvelowego światka. Za nami konwent SDCC, na którym otrzymaliśmy szczególnie dużo interesujących materiałów związanych z serialami i filmami sygnowanymi logiem „Domu Pomysłów”.
Wydawnictwo Marvel Comics planuje rozpoczęcie we wrześniu inicjatywy Legacy, której myślą przewodnią jest przypomnienie czytelnikom o bogatej historii komiksów oraz połączenie nowego ze starym. Pod nowym szyldem pojawi się przeszło pięćdziesiąt komiksów, a okrętem flagowym projektu, od którego wszystko się rozpocznie, będzie pojedynczy zeszyt o zwiększonej objętości Marvel Legacy #1. Jak ujawnili przedstawiciele „Domu Pomysłów”, komiks ten przedstawi historię dotąd nieznanej grupy Avengers, która funkcjonowała przed milionem lat.
W temacie ekranizacji przygód Człowieka-pająka stwierdzenie "do trzech razy sztuka" nasuwa się samo. I jeśli zapomnimy o nadal rewelacyjnym Spider-Manie 2 Sama Raimiego, to jest to sama prawda. Ulubiony superbohater z sąsiedztwa właśnie doczekał się szóstego filmu i trzeciego aktorskiego wcielenia, ale dopiero teraz stał się pełnoprawnym członkiem dużego, filmowego uniwersum Marvela. I całe szczęście!
Spider-Man to mój ulubiony superbohater, jedyny, którego znałem z kart komiksu na długo przed pierwszymi "rajtuzowymi" filmami z XXI wieku. Z tego też powodu z wielkim optymizmem podchodziłem do wszystkich wcieleń Petera Parkera na dużym ekranie, nawet kulawego Niesamowitego Spider-Mana 2, którego pogrążył marketing i chęć budowania kolejnego uniwersum, oraz jeszcze bardziej kulawego SM3, który np. nie oddał sprawiedliwości postaci Venoma. Karty zostały przetasowane, rozdane na nowo, Sony i Disney się dogadali, Pajączek wrócił do kumpli z Avengers, a na ekrany wskakuje świeżutki Spider-Man: Homecoming.
18 sierpnia do oferty platformy Netflix trafią Defenders. Seria połączy i rozwinie historie przedstawione w dotychczasowych odcinkach marvelowskich seriali Daredevil, Jessica Jones, Luke Cage i Iron Fist. Nie oznacza to jednak, że samodzielne produkcje poświęcone poszczególnym superbohaterom nie doczekają się kontynuacji. Mamy tu na myśli również dalsze przygody Luke’a Cage’a, na temat których właśnie się co nieco dowiedzieliśmy.