Wyraźny entuzjazm, widoczny w tytule tego wpisu, jest co najmniej nie na miejscu w przypadku osoby stroniącej od RTSów. Osoby, która w całym życiu przeszła tylko Warcrafta III na kodach... i oryginalne Halo Wars. Zapowiedź "dwójki" elektryzuje mnie jednak z kilku, niejasnych na pierwszy rzut oka, powodów.
Hunt the Truth to seria audiologów, stylizowana na dziennikarskie śledztwo Benjamina Girauda. Projekt został ujawniony razem z podaniem do wiadomości publicznej oficjalnej daty premiery Halo 5: Guardians. Celem całego przedsięwzięcia było budowanie atmosfery i podtrzymanie zainteresowania potencjalnych klientów przed ujawnieniem większej ilości informacji o grze na E3.
Nietypowy sposób na marketing okazał się niezwykle nośny.
W chwilach takich jak ta, wymóg „always online” perfekcyjnie ujawnia swoje niedoskonałości – choć fizycznie każda gra oraz sprzęt znajdują się w zasięgu ręki, bez podłączenia do PSN lub Xbox Live niczego nie zdziałamy. Debata na temat tego czy takie rozwiązanie faktycznie ma rację bytu i czy należą się nam refundacje za niedziałającą usługę to jednak całkowicie odrębny temat – teraz wypada się skupić na doraźnych rozwiązaniach i czymś, co może nam wypełnić chwile bez dostępu do ulubionych tytułów. Oczywiście z jednej strony mamy morze filmów typu „Let’s Play” oraz tysiące streamerów, jeśli jednak nuży Was zwykłe „oglądanie jak ktoś gra”, warto przyjrzeć się specjalnie reżyserowanym produkcjom – zarówno tym komediowym, jak i typowo dokumentalnym. Poniżej znajdziecie krótką listę, moim zdaniem najlepszych (lub najbardziej wartościowych) serii, poświęconych kulturze gier wideo oraz związanym z nią postaciom. Dominują oczywiście twory spod szyldu Machnima Inc., ale nie oznacza to, że brakuje im różnoradności!
Kupiłem sobie niedawno gramofon. Moje własne, prywatne analogowe źródło dźwięku. Uznałem, że to dobra okazja, by odświeżyć sobie soundtrack z gry Bioshock, który został wydany na winylu w edycji kolekcjonerskiej Bioshocka 2. Słuchając tego (średniego, dodajmy) dzieła zacząłem myśleć o tym jak wydawane są soundtracki z gier. W końcu te z filmów wielokrotnie zaskakiwały świetnymi edycjami, wspaniałymi czarnymi płytami czy innymi czaderskimi dodatkami. Jak zaś jest w sferze OST z gier komputerowych? Jak się okazuje trochę gorzej.
Z serią Halo jest trochę jak z futbolem amerykańskim. Prawie na całym świecie cieszy się znikomym zainteresowaniem, ale w Ameryce szał na to jest nieziemski. Szał z okazji Super Bowl ogarnia USA co roku, szał z okazji Halo rzadziej i nieregularnie, ale za każdym razem jest to wielkie święto fanów gier. Pod koniec 2012 roku ukazała się kolejna odsłona serii, Halo 4, a jej wydaniu towarzyszył soundtrack. Choć zdaję sobie sprawę, że płyta ta nie jest najświeższa, to właśnie niedawno wpadła w moje (wirtualne) ręce w edycji Deluxe, a ja postanowiłem się jej przyjrzeć i zrecenzować ją – w końcu nie było u mnie jeszcze recenzji OST z gry, a gameplay.pl jest serwisem skupionym w głównej mierze na grach. Nadrabiam więc tę zaległość i zapraszam na recenzję Halo 4 (Original Soundtrack) w edycji Deluxe, która została wzbogacona o dodatkowe remixy kilku utworów.
Największa growa impreza roku, party na którym zawsze chciałem być, a pewnie nigdy nie będę, epicka biba dla absolutnie wszystkich entuzjastów gier komputerowych na świecie – E3 trwa w najlepsze a jego dzień „0” swój start ma już za sobą. Zupełnie jak i w przypadku PlayStation Meeting w Nowym Jorku i Xbox Reveal prosto z Redmond, dzięki magicznej mocy streamowania wideło na kilka godzin przeniosłem się do Los Angeles, by wreszcie zobaczyć w co pogramy na temacie numer jeden tegorocznych targów – konsolach następnej generacji. Co więc słychać w wielkim świecie?
To, że nowe Halo powstaje, można było wywnioskować już dawno temu. Nie ma bowiem Xboksa, na którym nie ukazałaby się choćby jedna odsłona tej wiekowej dosyć serii. Sama marka wyewoluowała do najwyższej możliwej rangi w Stanach Zjednoczonych, co nie powinno zbytnio dziwić, gdyż tam Master Chief jest wielbiony najbardziej.
W poprzednim artykule z serii „10 najbardziej…” Imperialista przedstawił Wam w pełni subiektywne TOP 10, które z różnych powodów nie zostały zauważone przez wiecznie wygłodniałą brać. Dziś z kolei, chciałbym przedstawić Wam nieco szerzej 10 tytułów, które także z wszelakich względów były zbyt przychylnie potraktowane zarówno przez graczy, jak i dziennikarzy. Sami zresztą wiecie, że nasza branża jest na tyle nieprzewidywalna, aby w wielomilionowych nakładach przyjąć dzieło z pozoru kompletnie niemające jakiegokolwiek potencjału, z kiepską grafiką i powielaniem tych samych schematów od wielu lat. Tak, już wiecie, którego kandydata chcę wywołać do tablicy.
Nie jestem jakimś psychofanem Halo, jednak muszę oddać, że gry z tej serii są naprawdę udanymi strzelankami. Dodając do tego moje zamiłowanie do wszelkiej maści fantastyki, wszystko tworzy całkiem przyjemna mieszankę. Dlatego też postanowiłem sięgnąć po książkę osadzoną w tym uniwersum. Halo: Upadek Reach, autorstwa Erica Nylunda.
No właśnie, ile gier musisz ograć zanim odetchniesz z ulgą?