5 argumentów... za tym, że NBA Live 14 będzie niewypałem (o ile wyjdzie)
Recenzja gry Tales from the Borderlands
Doom jako nieokiełznany shooter - recenzja
Płatne DLC do nieukończonej gry? Niemożliwe? A jednak!
Reedycje gier na nowych platformach to dobre zjawisko
Konsola Xbox One z motywem Gry o Tron
O tym wiedzą już pewnie wszyscy. Gigant zmiękł, polityka dotycząca działania Xboksa One jak i gier na niego uległa totalnej zmianie, gracze z całego świata zostali wysłuchani i to oni są ostatecznym zwycięzcą w walce z pazernym gigantem. Taa, jasne.
To już oficjalne! Microsoft po wysłuchaniu wszystkich negatywnych komentarzy przed i po E3, postanowiło zmienić swoją politykę, a przy tym stać się bardziej ludzkie! Czy brak używanych gier, niewymagane podłączenie do internetu pomoże Xbox One? Czy ocali to wizerunek firmy?
Oglądając konferencję Microsoftu (hahaha), a także czytając oraz słuchając o nowinkach dotyczących nowej konsoli pochodzącej z tej firmy (buahaha!) zacząłem zastanawiać się nad pewnymi sprawami. Bowiem wielokrotnie zaświtała mi myśl mówiąca o sabotażu, bądź o tajnych szpiegach z konkurencyjnej korporacji. Brzmi zabawnie, prawda? Cóż, przedstawiciele Microsoftu również, bo nie ukrywajmy, ale ich plany nie wywołują śmiechu politowania, lecz czysto szyderczy śmiech. Przynajmniej w moim przypadku.
Myślę, że każdy gracz jest świadomy tego, że obecnie w obozie Microsoftu źle się dzieje. Spowodowane jest to fatalną komunikacją firmy z Redmond ze swymi (wygląda na to, że niedoszłymi) odbiorcami. Frustracja graczy, którzy chcą robić ze swymi grami co tylko chcą, bez podglądania ich przez Kinecta i weryfikacji co 24 godziny zaczyna nabierać coraz to bardziej epickich rozmiarów. Tym razem ofiarą protestów stał się oficjalny profil Xboksa na Facebooku.
Microsoft wyraźnie bierze przykład z pierwszych działań marketingowych Sony związanych z PS3 i zalicza coraz to nowe wtopy. Tym razem na jaw wyszło, że gry prezentowane na targach odpalane były na komputerach dość mocno odbiegających technicznie od tego, co ma siedzieć w nowym Xboksie.
Chociaż echa targów będą jeszcze przez jakiś czas rozbrzmiewać w branży, najważniejsze karty zostały już wyłożone na stół. Można się pokusić o małe podsumowanie tegorocznych Electronic Entertainment Expo.
Nie wiem, czy macie powoli dosyć dyskusji, informacji i publikacji o nadchodzących konsolach nextgen, ale jedno jest pewne: to będzie ciekawa generacja. W dzisiejszym tekście chciałbym podsumować wszystkie dotychczasowe informacje, jeśli więc wciąż się wahacie, to postaram się rozwiać Wasze wątpliwości – i obiecuję, że postaram się być obiektywny, dlatego nie będzie konsoli „wygranej” i „przegranej” - wszystko rozbija się o grupę docelową.
Z mojego punktu widzenia E3 spełnia przede wszystkim dwie funkcje – pierwsza to nakręcenie na cały rok grania, dzięki swym zapowiedziom i konferencjom, druga to rozrywkowo-komediowa extravaganza, która ogarnia Internet w czasie trwania imprezy w Los Angeles.
Oczywiście tym razem oberwało się Microsoftowi, który po raz kolejny potraktował swych odbiorców jak bezmyślne dzieci podpięte do głębokiego portfela swych rodziców. A jak dowalić to oczywiście poprzez prześmiewcze wideo:
Dzisiejsza konferencja Sony zapisała się złotymi zgłoskami w historii. Cena, wygląd (i brak uciążliwych zabezpieczeń) prawdopodobnie sprawią, że Playstation 4 stanie się murowanym hitem.
Największa growa impreza roku, party na którym zawsze chciałem być, a pewnie nigdy nie będę, epicka biba dla absolutnie wszystkich entuzjastów gier komputerowych na świecie – E3 trwa w najlepsze a jego dzień „0” swój start ma już za sobą. Zupełnie jak i w przypadku PlayStation Meeting w Nowym Jorku i Xbox Reveal prosto z Redmond, dzięki magicznej mocy streamowania wideło na kilka godzin przeniosłem się do Los Angeles, by wreszcie zobaczyć w co pogramy na temacie numer jeden tegorocznych targów – konsolach następnej generacji. Co więc słychać w wielkim świecie?