Chociaż echa targów będą jeszcze przez jakiś czas rozbrzmiewać w branży, najważniejsze karty zostały już wyłożone na stół. Można się pokusić o małe podsumowanie tegorocznych Electronic Entertainment Expo.
Na początek, co mi się spodobało:
- Wszystkie konferencje „Wielkiej piątki” trzymały poziom – nie musiałem oglądać całych wykładów poświęconych skakaniu przed Kinectem ani machaniu Move’em. W końcu do wszystkich dotarło, że E3 to impreza przede wszystkim dla core’owców i to pod nich powinni robić prezentacje. Tak też się stało, dostaliśmy konkretne informacje o nowych konsolach, sporo nowych materiałów związanych z nadchodzącymi hitami klasy AAA oraz kilka zapowiedzi gier, na które czekano od dawna. Część casualowa, jak już się pojawiała, to tylko jako dodatek. Nawet najsłabsza ze wszystkich konferencja Ubisoftu zawiniła jeno tym, że okazała się przeciętna – na tle dużo lepszych pozostałych.
- Zapowiedzi nowych tytułów – nie ma lepszej okazji na zapowiedzenie nowego hitu klasy AAA niż E3. Stąd dostaliśmy kilka naprawdę potężnych i wyczekiwanych od dawna bomb, wśród których prym wiodą Mirror’s Edge 2, Final Fantasy XV, Kingdom Hearts III i Tom Clancy’s The Division.
- Wycieranie podłogi Microsoftem przez Sony – abstrahując od tego, co pokazano na konferencji, sama prezentacja była pięknie rozegranym marketingowym ciosem wycelowanym prosto w Microsoft. Przynudnawy początek, prócz odbębniania obowiązkowych, mało kogo interesujących punktów programu jak Vita i PS3, pokazał też, że PS4 również zaoferuje kilka atrakcji w temacie niesławnego „TV, TV, TV, sports”. Następnie ukazano, że w przeciwieństwie do podejścia konkurencji, developerzy niezależni są miło widziani na nowej platformie japońskiej korporacji i wielbiciele tego typu produkcji nie powinni się zastanawiać, na kogo postawić. Główny atak nastąpił już w drugiej części prezentacji. Fragment poświęcony podejściu do używek oraz braku konieczności stałego podłączenia konsoli do sieci był tak jawnym i bezpośrednim atakiem na Microsoft, że nawet zakamuflowane w jego trakcie potwierdzenie konieczności płacenia za granie online niespecjalnie zabiło entuzjazm tłumów. A na deser zostało fatality – czyli znacznie niższa cena. Tak się zdobywa serca graczy.
- Tony nowych informacji i materiałów z setek gier – czyli to, co na E3 najważniejsze i zawsze pewne, ale i tak cieszy. Metal Gear Solid V, Final Fantasy XV, InFamous Second Son, Wiedźmin 3 – te gry to moja topka najlepszych z zaprezentowanych na targach. Ale czy jarasz się kolejnymi częściami Call of Duty i Battlefieldów, czy z niecierpliwością czekasz na nowe odsłony FIFY, czy też może wolisz segment Indie – i tak na targach znajdziesz coś, co cię zachwyci. No może poza jednym gatunkiem gier. Ale o tym w minusach.
To teraz co mi się nie spodobało:
- Nic ciekawego na Vitę – „Konsola, na którą nie ma gier” to łatka przypinana do każdego sprzętu Sony jeszcze od czasów Playstation 2. Tyleż nieprawdziwa i niesprawiedliwa, co mantra rozpowiadana dalej zarówno przez zwykłych graczy jak i dziennikarzy. Problem w tym, że w wypadku Vity, przynajmniej jak dla mnie, jest ona prawdziwa. No bo Gravity Rush, Uncharted, nadchodzący Killzone, i… no właśnie, i co? Ta konsola nie ma nic więcej, czym mogłaby mnie przyciągnąć. PSP przyciągnęło mnie ekskluzywnymi częściami Metal Gear Solid, God of War, Kingdom Hearts i Final Fantasy, zaś utrzymało przy sobie Pataponami, Metal Slug Collection i innymi perełkami. Tymczasem na Vitę widzę trzy fajne gry na krzyż, a zapowiedzi reedycji GoWów i Finali, w które grałem lata temu raczej wrażenia nie robią. Szkoda tym bardziej, że technicznie jest to najlepszy handheld na rynku – potężny, wyposażony we wszystkie niezbędne w dzisiejszych czasach gadżety, a przy tym dużo wygodniejszy do grania od nastawionych na wielofunkcyjność tabletów. Co z tego, jak nawet Pataponów na tym nie ma?!
- Wielcy nieobecni targów – czyli te kilka gier, o których prezentacji chodziły ploty, na które wiele osób czekało, by ostatecznie obejść się smakiem. The Last Guardian, który w ramach pomyłki pojawił się na liście prezentowanych gier i tym samym rozbudził nadzieję graczy. Pełnoprawny nowy Deus Ex, zamiast którego pokazano popierdółkę na smartfony. Beyond Good & Evil 2, którego twórcy rzucili kilka wskazówek dających nadzieję na prezentację na targach. Tylko po to, żeby rozczarować brakiem jakiegokolwiek infa. Nieładnie.
- A może by tak jakąś bijatykę fajną zapowiedzieć?– Przecież Mortal Kombat udowodnił, że bijatyki to nadal lubiany przez graczy gatunek. Więc jak to możliwe, że ani Namco, ani Capcom, ani Netherrealm Studios, ani nikt z głównych rozgrywających nie zapowiedział żadnej nowej odsłony którejś z najpopularniejszych serii? Niby jest Killer Instinct, ale to całkowita niewiadoma, na dodatek prezentująca podgatunek mordoklepek całkowicie opanowany przez Capcom, więc na cuda bym nie liczył. A poza tym to tylko kilka nowych materiałów z Dead or Alive 5. A gdzie jakiś Street Fighter? Mortal Kombat? Tekken? Soul Calibur? Virtua Fighter? Jako wielki fan bijatyk jestem niepocieszony. No chyba, że coś przegapiłem – nie wstydźcie się wtedy wypomnieć mi to w komentarzach, bom spragniony wieści o grach z tego gatunku.
- Cena gier na nowe konsole - Nuff said.
Mimo kilku minusów, targi okazały się naprawdę udane. Obfitujące w zapowiedzi i nowe materiały, kilkukrotnie zaskakujące, ale przede wszystkim dające bardzo konkretny wgląd na przyszłość branży. Powiedziałbym nawet, że to najlepsza edycja E3 od czasu, gdy zaczęto nas katować Muve’em, Kinectem i całą resztą casualowych wynalazków.
Jeśli spodobał Ci się mój wpis, byłoby miło, gdybyś zalajkował/a moją stronę na FaceBooku. Pojawiają się tam informacje o moich tekstach nie tylko z GP, ale także prywatnego bloga oraz z GOLa. Za korektę odpowiada Polski Geek, zachęcam też do odwiedzenia jego serwisu.