Dziś krótko i bardziej sugestywnie. A dzień dzisiejszy obfituje w wiele wyrafinowanych ofert, bowiem mamy właśnie tzw. "Czarny Piątek" (ang. Black Friday), amerykańskie "święto", podczas którego sklepy atakują obniżkami cen nawet do 90%, a klienci atakują... czy raczej szturmują sklepy - także internetowe. Wiele razy kusiłem się na tę czy inną promocję, wiele razy obiecywałem sobie "to już ten ostatni raz", a jednak ulegałem, bo jeszcze do niedawna mogliśmy o takich cenach pomarzyć. Mimo to ostatnio działam mądrzej, dzięki czemu nie mam na sumieniu zmarnowanych pieniędzy. Chcecie zatem dobrą wymówkę dla własnego "ja", by rzeczywiście zaoszczędzić?
Granice pomiędzy konsolami do grania oraz pecetami wyraźnie się zacierają. Niektórzy nawet twierdzą że kolejną generacją konsol będzie po prostu usługa: typu Xbox Live, dostępna zarówno na urządzeniach podłączanych do TV jak i na komputerach. Na pewno do zatarcia tej granicy przyczynią się usługi typu Big Picture. Mamy do niej dostęp w wersji beta klienta Steam.
W Jet Set Radio nie grałem od lat. Zawsze zazdrościłem tej gry posiadaczom Dreamcasta, zaś jej sequela posiadaczom Xboxa. Jestem wielkim fanem SEGI i wielkim fanem Tonego Hawka – dlatego wyczekiwałem tego powrotu. I oto od dzisiaj grę można kupić w wersji na PlayStation 3 (posiadacze PS Plus), niedługo będzie dostępna na Xboxie 360 i PC. Jak po latach ma się Jet Set?
GNews to cykl opisujący najciekawsze wydarzenie dnia ze świata gier wideo okraszony moim subiektywnym komentarzem. Codziennie od poniedziałku do piątku.
Dziś na Steam'ie powinna pojawić się nowa funkcjonalność - Big Picture. Ma ona umożliwić... a z resztą, zobaczcie sami:
Podsumowując, po podłączeniu komputera do telewizora (za pośrednictwem kabla HDMI) będziemy mogli zmienić wygląd Steam'a na taki, który z łatwością obsługuje program za pomocą pada, jak również jego wbudowaną przeglądarkę. Automatycznie dostosuję się do rozdzielczości odbiornika dzięki czemu, stanie się bardziej czytelny na dużym ekranie.
No i udało nam się heroicznym wysiłkiem przygotować kolejny podcast. W tym odcinku na tapetę bierzemy nowego Steama i Greenlight, nikomu niepotrzebnego Windowsa XP, wciskamy kilka wazelin i faili, a także, co najważniejsze, omawiamy swoje pierwsze wrażenia dotyczące zabawy w Guild Wars 2. Pada też kilka słów na temat Sleeping Dogs. Przy okazji ja dwa razy daję plamę (z czego jeden raz bardzo głupio), a reszta towarszystwa ma uciechę. Ha, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni :)
Pewnego dnia w siedzibie firmy Monolith Productions ktoś rzucił hasło: „Hej, zróbmy grę o przebierańcach, którzy walczą ze sobą używając zabawnych gadżetów”, po chwilowej konsternacji inna osoba odparła „Okej, tylko musimy dodać do niej coś naprawdę zajebistego”. Po burzy mózgów jednogłośnie stwierdzono, że „Mało jest rzeczy równie zajebistych co Batman w jeansach, goniący Jokera na rolkach”*. I tak powstało Gotham City Impostors, gra która od niedawna jest darmowa.
*Przepraszam za kolokwializmy, odtwarzałem autentyczne zdarzenia.
Po długiej przerwie wraca Znalezisko z sieci, czyli to wszystko, czego wypatrują w sieci wygłodniali konsumenci growej rozrywki - faile, bugi, wpadki, nooby, hardkorowi gracze i wiele, wiele innych, nie mniej ciekawych, zjawisk... Jeśli chcesz na chwilę oderwać się od marketingowo-biznesowego rynku gier wideo to Znalezisko z sieci jest właśnie dla Ciebie!
Left 4 Dead 2 pojawił się na rynku w listopadzie 2009 roku, rok po premierze pierwszej części gry. Samemu zagrałem w niego dopiero jakiś czas później, całkiem nieźle się bawiąc, jednak w natłoku nowości pominąłem tę pozycję. Teraz, kiedy nabrałem ochoty by powrócić do gry, zrozumiałem, że był to strzał w dziesiątkę. Poniższy tekst nie jest recenzją, lecz luźnymi przemyśleniami na temat omawianego tytułu.
Dawno, dawno temu, za e-górami, za e-lasami, były sobie gry. Pierwotnie na kasetach, w następnych latach również na kadridżach, dyskietkach, czy bardziej współczesnie płytach CD i DVD. Dosłownie tyle wystarczyło, aby cieszyć się daną produkcją. Czasy jednak się zmieniają, dlatego producenci postanowili stale uprzykrzać i pozaśmiecać cenne miejsce na naszym dysku. Jeśli zamierzamy pograć sobie w kilka interesujących nas tytułów, jesteśmy zmuszani do instalowania dodatkowych aplikacji takich jak Steam, Origin, Game For Windows Live, Social Club, Uplay etc. Pół biedy, gdyby posiadanie ich miało jakieś sensowne korzyści. Niestety istnieją one głównie po to, aby nas ubezwłasnowolnić.
Platformówki. Jest ich tak wiele, że trudno zliczyć. Każda ma jakieś "punkty sprzedażowe", szuka własnego stylu. Super Meat Boy jest szybki i dokładny, Limbo powolny i niedokładny, Braid „straszy” głębią. Zapytacie o Adventures of Shuggy? A Shuggy jest skromny, nikomu się nie narzuca, nie próbuje nic udowadniać. Po prostu jest sobie gdzieś tam w kąciku, sympatyczny i zaskakująco wciągający. Łatwo go zlekceważyć, bo wygląda na coś, co zaabsorbuje tylko najmłodszych. Ot, sympatyczna gierka dla dzieci. Ale potem z nudów, gdy wszystko inne jest już pięciokrotnie ograne i przetrawione, odpalasz grę w co-opie ze znajomym i zapominasz o girsach, hejlosach, czy innych „poważnych” zajęciach.