Szybka rozkmina to cykl mini-felietonów, który oprócz ukazania interesującego zjawiska, gamingowej ciekawostki, śmiesznego filmiku lub ukrytego bonusu - zaprasza Was do dyskusji na konkretny temat i wzięcia udziału w ankiecie.
Gdy z wytęsknieniem oczekujemy jakiejś gry, wypatrujemy jakichkolwiek nowych informacji na jej temat. Chłoniemy zapowiedzi, zwiastuny, beta testy, screeny. Wszystko co się da, jak popadnie. Kwestia zrozumiała. Tłumacząca zainteresowanie tytułem. Chcemy jak najbardziej poszerzyć swoją wiedzę na temat konkretnej gry. No ok. A co z czystymi gameplayami prezentującymi jej fragment lub (o zgrozo!) sam początek rozgrywki? Psujemy sobie przecież (świadomie, bądź nie) poznawanie fabuły, mechaniki, pierwszego wrażenia na własną rękę. Cośrodowa rozkmina na dziś prosta i krótka. Powstrzymujemy się czy nie wytrzymujemy i oglądamy?
Analizowałem części składowe gry komputerowej już kilkukrotnie. Była mowa o grafice, interaktywności i immersji. Nieraz rozkładaliśmy na czynniki pierwsze sam gameplay, kwestie inspiracji, naszego gamingowego stanowiska czy szerokorozumianej zabawy w sieci jako nowej formy komunikacji i miejsca wirtualnych spotkań. Najwyższy czas przyjrzeć się bliżej stronie audio, której ewidentnie do tej pory brakowało. Pora więc uzupełnić wymieniony zestaw wesołych rozkmin Roja o werbalną jazdę jaką fundują nam nasze gry. Będzie o roli efektów dźwiękowych i implementacji muzyki, którą podzieliłem na pięć kategorii. A więc, piękne urozmaicenie czy niezauważalny dodatek? Czesław śpiewa, Rojo pisze, muza gra. Zapraszam!
Szybka rozkmina to cykl mini-felietonów, który oprócz ukazania interesującego zjawiska, gamingowej ciekawostki, śmiesznego filmiku lub ukrytego bonusu - zaprasza Was do dyskusji na konkretny temat i wzięcia udziału w ankiecie.
Każdy ma swój własny styl gry. Wyrabiany latami, stosowany w niejednej grze. Mamy swoje ulubione uzbrojenie, klasy postaci, rasy, profesje, taktyki, role w drużynie. Grając od jakiegoś czasu, zdążyliśmy się w pewien sposób określić. Wyglądając więc konkretnego tytułu, wiemy kim zagramy, w co się wyposażymy, na jakie skille się zdecydujemy, jaką strategię przyjmiemy. A może się mylę? Może nie zawsze to samo i tak samo? Wyprowadźcie mnie ewentualnie z błędu w komentarzach. Zapraszam do kolejnej szybkiej rozkminy i soczystej dysputy.
W sytuacji prezentacji jakiejś nowej klasy postaci w nadciągającym fantasy-cRPG (zwykłym lub MMO), która posługiwać się będzie bronią palną lub takowa pojawi się dla wszystkich, zawsze wybucha zażarta dyskusja, co do słuszności takiej implementacji. Jedni uważają coś takiego za ciekawe, oryginalne urozmaicenie, inni - za totalną, niepotrzebną brednię psującą klimat gry. Jak zaznaczyłem na początku, nie chodzi mi o erpegi, w których broń nabita ołowiem jest uzasadniona (np. Fallout, The Fall: Last Days of Gaia, Deus Ex, Mass Effect, Silent Storm), a o gry gdzie wzbudzić może ona konsternację i zastanowienie (np. Frater, Sacred, Torchlight, Dungeon Siege, Wizardy, Mage Knight Apocalypse, Might & Magic, World of Warcraft, Guild Wars, Hard to be a God czy Silverfall). A więc, wolicie slasherować dragony długim ostrzem czy boomheadshotować porządnie nabitą strzelbą?
W piątym odcinku Rojopojntofwiu rozmawialiśmy o naszych preferencjach co do konkretnych trybów gier. Wymienialiśmy poglądy na temat Singla i Multi. Razem czy osobno? Opinie były podzielone, dysputa zacna. Dzisiaj chciałbym pogawędzić o czymś innym, ale podobnym. Skupmy się na przygodzie dla pojedynczego gracza, biorąc na celownik głównie erpegi i niektóre strzelanki. Wolicie przemierzać wirtualny świat jako samotny wilk (Wiedźmin, seria Gothic, Risen, Titan Quest, itp.), czy grupą śmiałków o różnych profesjach (seria Dungeon Siege, Dragon Age, KOTOR-y, Baldury, Neverwintery, Tormenty, Drakensangi i inne)? Pokuszę się o zestawienie wad i zalet proponowanej przez twórców mechaniki eksploracji krain i poznawania fabuły. A więc, solo czy grupą? Chętnie poznam Waszą opinię. Podzielę się również swoją. Zapraszam.
Im człowiek starszy, tym czasu na granie mniej. Trzeba sobie dawkować, wybierać konkretne tytuły, lepiej organizować gamingowe życie. Z latami dochodzą przeróżne obowiązki, bezlitośnie kradnące cenne godziny, które z przyjemnością poświecilibyśmy na podróż do wirtualnych krain, zapuszczenie się w lochy czy odwiedziny znajomych w MMO. Nierozsądni kładą na to lachę, Ci bardziej życiowo operatywni z głową na karku - wpadają w pułapkę dylematów i wyrzeczeń. Niektórzy całkowicie rezygnują z elektronicznej rozrywki. Prześledźmy sobie dzisiaj drogę gracza. Od etapu rozkosznej, niczym nie skrępowanej zabawy z grami, po brutalną konieczność lepszego gospodarowania czasem. Pięć etapów ścieżki życiowej rasowego gracza według Roja. Zapraszam do wspólnej wycieczki i analizy odwiedzanych miejsc.
Tak zatytułowany artykuł ukazał się wczoraj na stronach serwisu IGN. Felieton jest przemyślaną i popartą przykładami analizą zjawiska, które od paru lat ma miejsce w branży gier - coraz mniejszy nacisk kładzie się na rozwój grafiki w grach, bo to po prostu się nie opłaca, a konsole wpływają na stagnację rynku. Tłumaczenie tego świetnego artykułu znajdziecie wewnątrz newsa.
Felieton pod takim tytułem został ostatnio opublikowany na łamach serwisu IGN. Autor w krytyczny sposób omawia losy słynnej serii gier wojennych, mniej lub bardziej dosadnie wytykając to, o czym dotąd mało się mówiło w kontekście gier wideo. Główna uwaga skupia się na wydanym niedawno Black Ops, a użyte argumenty są godne choćby chwilowej uwagi.
Czwarta część cyklu, w której naszym celem jest przybliżenie wam tych obszarów związanych z branżą gier, które wychodzą poza wąski aspekt rozrywkowy i pozwalają spojrzeć na elektroniczną rozgrywkę poprzez pryzmat współczesnej nauki, kultury, polityki i ekonomii. W tej odsłonie przeczytacie między innymi o zawodzie grafika, niszach kulturowych i artystycznych projektach związanych z grami. Miłej lektury!
Gry są dalece zbyt istotne, by rozmawiać o nich całkiem poważnie.