Kończy się pewna epoka w dziejach komputerowej rozrywki, a wraz z nią powoli lecz stanowczo odchodzą w niebyt gry pudełkowe. Kto by pomyślał, że tak szybko? Mimo to jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie, nim całkowicie zrezygnujemy z fizycznych nośników. Tak czy inaczej pewnym ukłonem dla „wyznawców pudełkowej religii” były Giermasze największego niegdyś wydawcy na polskim rynku, CD-Projekt. I nie chodzi mi tu o sam fakt dostania zalegających w magazynie gier w okazyjnych cenach. Chodzi o samą ideę i ciekawie spędzony czas.
Giermasz zwyczajowo zaczynał się w okolicach godziny 10.00, chociaż pierwsze osoby na miejscu były już w nocy. Stałych bywalców z początku kolejki można było rozpoznać po charakterystycznym, obowiązkowym wyposażeniu (jakiś przenośny grill, krzesełka turystyczne itp.) każdego stalkera chcącego przeżyć w tych ciężkich warunkach i zdobyć parę cennych artefaktów. Porównanie jak najbardziej trafne, bowiem kiedy byłem ostatni raz (ponad rok temu) na Giermaszu, warunki pogodowe były, mówiąc delikatnie, ekstremalne. Niezbyt przygotowany do „wyprawy” (mimo, że byłem na Giermaszu już drugi, a w sumie może i trzeci raz) nie przewidziałem, że znowu będziemy stać w nieskończenie długiej kolejce, w dodatku w naprawdę siarczystym mrozie (a z uwagi na godziny wczesno-poranne, temperatura była naprawdę niska). Stety czy nie, na każdy kolejny Giermasz zbierało się coraz więcej ludzi, a stali bywalcy przychodzili coraz wcześniej. Zatem przychodząc godzinę wcześniej niż ostatnio byłem mniej więcej w tym samym miejscu w kolejce. Przyznaję, niezbyt mnie to motywowało do kolejnych odwiedzin siedziby CD-Projektu, dlatego póki co na trzech razach się skończyło.
Tak czy inaczej w kolejce można było spotkać wiele ciekawych osobowości i chociaż sporo z nich prezentowało typowo tzw. „nerdowski” status, to było też całkiem dużo normalnych ludzi, z którymi udało się pogadać na tematy inne niż tylko „jakie ostatnio wbiłeś acziki” albo „wczoraj kampiłem w beefie do dwunastej w nocy, a ty?”. Kolejka była długa. Bardzo długa. Jeden z organizatorów doliczył się prawie tysiąca osób (chociaż nie wiem czy to było serio, niemniej blisko prawdy). To sporo, biorąc pod uwagę fakt, że takie Giermasze to okazje raczej dla starych wyjadaczy wychowanych na papierowych RPG czy gier z lat 90-tych (i wcześniejszych). W teorii drzwi do siedziby CD-Projektu otwarte zostały o godz. 10.00, ale stojąc od 6.00 moja grupa (było wpuszczanych po dwadzieścia osób) weszła dopiero około południa. Tak jest, całe sześć godzin stania w porannym chłodzie, na szczęście dobrzy ludzie (czyt.: znajomi znajomego) mieli ze sobą zapas owocowej herbatki i plastikowych kubeczków, tym samym mieliśmy profity w postaci -10 do wychłodzenia. Gdzieś tam nawet było okazja do pośmiania się z zasypiającego człowieka (żeby to zrozumieć, trzeba było tam być; napiszę tylko, iż delikwent ów za nic mając sobie siarczysty mróz i tłum obok zgromadzony oparłszy się o budynek postanowił się zdrzemnąć... i nie reagować nawet na rzucane obok monety*).
Ogółem rzecz biorąc, zanim dotarliśmy do magicznych wrót CD-Projekt, nudy nie brakowało. Ba, pojawił się nawet ktoś z samego CD-P z paroma koszulkami Wiedźmina do rozdania. Prawdziwa zabawa zaczęła się przy wejściu. Jak to Polacy mają we krwi, honor, to dla nas rzecz bezwzględna. Ileż to ludzi było gotowych przyrzec ponad wszystko, że „stałem tam od rana, coś ci się pomyliło!”, „a bo nie, ja tu stałem!”. Niestety, jaki naród, taka kultura. W istocie w ciągu paru godzin z sześćdziesięciu osób przed nami (liczyłem) zrobiło się dwa razy więcej. Bo a to znajomy znajomego, a to ktoś tam poszedł coś zjeść, a potem rzekomo przyszedł i tym podobne. Niezbyt to uczciwe i świadczy o braku kultury w społeczeństwie. Niemniej kiedy wreszcie przekroczyliśmy próg siedziby wydawcy, można było usiąść i nacieszyć oczy miejscem nie tylko wydawcy, ale i developera, CD-Projekt Red. Naprawdę sporo wyróżnień za całokształt dobitnie pokazuje, jak wiele obie firmy osiągnęły na polskim rynku. Szkoda, że obecny CDP.pl poszedł w kierunku cyfryzacji i nie szaleje za specjalnie z cenami.
Po wpuszczeniu przez bramki zaczął się element właściwy: polowanie na co większe perełki. Jak już wspomniałem, nie chodzi tu tylko o ceny, ale przede wszystkim o możliwość dostania tytułów sprzed lat, nieraz mocno już zakurzonych, ale wciąż w folii. To zdecydowanie raj dla koneserów gier starych i mniej popularnych, choć nie tylko. Pojawiły się i tytuły świeże, choć coraz ich mniej. Widać jak na dłoni, że CD-P chciał po prostu wyprzedać to, co mu zalegało, by przenieść się całkowicie w świat cyfrowy. Świetne ceny, przyjemna (choć miejscami napięta) atmosfera, ciekawe dyskusje i wiele okazji do śmiechu pamiętam z trzech dotychczasowych Giermaszy. Dziękuję CD-Projektowi nie tylko za bycie swego czasu przykładem jak winny wyglądać ładnie i bogato wydane gry (Złota Kolekcja, Platyna, a nawet premierówki, szczególnie Wiedźmina itp.) ale i kawał historii w polskiej branży gamingowej. Czas pudełek mija nieubłaganie i na pewno zapamiętam go jako coś bardzo pozytywnego właśnie dzięki - między innymi - Giermaszom.
-------
*) brakowało tylko dziurawych rękawiczek i kartonu z napisem: ZBIERAM NA PIWO
------------------------------------------------
Zapraszam też na facebook.com/dinosfera- łatwy i szybki dostęp do wszystkich publikowanych przeze mnie materiałów i innych ciekawych rzeczy. Uwagi i konstruktywna krytyka mile widziana!