Twórcy Borderlands 2 chwalą się oddaniem w ręce gracza arsenału, jakiego jeszcze nigdy nie widział w żadnej produkcji na jakiejkolwiek platformie. Nie mogę tego zweryfikować, bo jeszcze na Pandorię nie trafiłem i nie zebrałem nawet jednego z walających się tam tonami pistoletów lub karabinów. Domyślam się jednak, że tak samo jak w pierwszej części, tak i w kontynuacji balans został zachowany i każdy gnat ma jakieś swoje zalety. Wiem też, że zdecydowanie łatwiej jest w wielu innych grach znaleźć przypadki broni, które są zupełnie zbędne. Ot choćby, w takiej produkcji Squaresoftu.
Narzekać na ułatwienia, uproszczenia i brak wyzwania w nowych grach można na każdym kroku. Nie wszyscy twórcy chcą jednak prowadzić graczy za rączkę i wprowadzać ich bezboleśnie w stworzony przez siebie świat. Czasami dostaje się do rąk potężną maszynę i bez większego doświadczenia wyjeżdża się na tor, aby pędzić z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę. Bez wspomagań, nowoczesnych systemów i linii pokazującej właściwy tor jazdy. Ale za to z piętnastką oponentów, którzy chętnie zamienią nas w dymiącą kupę złomu.
W najnowszej odsłonie słynnego menadżera piłkarskiego pojawia się dodatkowy tryb Football Manager Classic, w którym prowadzenie klubu zostało ograniczone do kilkunastu najważniejszych elementów. Autorzy dedykują ten moduł wszystkim zapracowanym ojcom i mężom oraz fanom, którzy nie mają już czasu na wielogodzinne posiedzenia przy monitorze. Jak dla mnie to iście genialne rozwiązanie.
Początkowo można mieć obawy, że Classic będzie zbyt uproszczony i płytki, a przez to nudny i niegrywalny. Okazuje się jednak, że w SI siedzą ludzie mający pojęcie o swojej pracy i problemach graczy. W jednym z filmików promujących ten tryb Miles Jacobson sam stwierdził, że przy tworzeniu go część twórców brała pod uwagę swoje własne problemy. Część z nich bowiem po założeniu rodziny też ma zdecydowanie mniej czasu na granie.
Jeszcze kilka lat temu kupowanie gier na konsole było morderstwem dla portfela. Premiery kosztowały często nawet 1/5 wynagrodzenia, a pułap cen promocyjnych też był zawieszony całkiem wysoko. Teoretycznie w tej kwestii wiele się nie zmieniło, bo i dzisiaj często nowe produkcje kosztują ponad 200zł, a „starocie” większość sklepów oferuje po np. 79 złotych. W przeciwieństwie jednak do dawnych czasów, dzisiaj dużo łatwiej o okazje.
Jedną z nich jest „PlayStation Plus”, który okazuje się genialnym i zaskakującym pomysłem Sony. Japoński koncern za określony abonament oferuje regularne dostawy darmowych gier oraz liczne zniżki na dziesiątki innych produkcji. Wystarczyło zapłacić mniej niż 200 złotych kilka tygodni temu, aby dzisiaj mieć w bibliotece „Darksiders”, „Red Dead Redemption”, "Borderlands", „Bulletstorm” czy „Motorstorm: Apocalypse”. W sumie już ponad piętnaście różnych gier. Mimo to jednak z niewiarygodną wręcz częstotliwością można spotkać się z narzekaniami graczy na tę usługę.
Powoli, acz bez większego rozgłosu minisy zdobywają sobie pozycję w sercach posiadaczy PlayStation. O szturmie mowy być nie może, ale dzięki tym małym i często pomysłowym tytułom każdy może za grosze znaleźć sobie dodatkową opcję do zabawy, choćby na piętnaście minut przed snem.
Taką okazję daje choćby 5-in-1 Arcade Hits studia Grip Games. Ten niewielki zbiór prostych i w niektórych kręgach już „kultowych” pozycji stanowi ciekawą opcję zabawy, którą warto mieć na dysku swojej konsoli. W końcu, nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się na PS3 lub PSP pasjans, klon Arkanoida, czy prosty bilard.
Filmowe potyczki z silnymi oponentami lub przeważającymi siłami wroga są czymś, czego wielu z nas szuka w grach. Nie ma w końcu nic przyjemniejszego niż okupione potem, krwią i łzami zwycięstwo nad wrogiem, który kilka minut wcześniej z przekonaniem obrażał nas i naszych towarzyszy. Rangę takiego starcia i jego szanse na zapisanie się w pamięci zwiększa zdecydowanie liczba rannych lub ofiar po stronie dobra/bohaterów/zwycięzców.
Uwaga, spojlery na temat Final Fantasy Tactics!
Tryb kariery w FIFA12 potrafi wciągnąć i zaoferować niesamowitą zabawę. Postanowiłem połączyć swoje pasje i relacjonować Wam na bieżąco swoje postępy w grze. Przy okazji jest szansa, aby podyskutować o piłce i produkcji EA Sports.
Kilka osób pytało mnie, czemu akurat w tym momencie zdecydowałem się zakończyć karierę w FIFA 12. W końcu nowy sezon dopiero się rozpoczął, zdobyłem sześć punktów w dwóch meczach Ligi Mistrzów i prowadziłem w tabeli Ligue 1. Jak dla mnie jednak, moment był w sam raz.
Każdy chciałby zostać X-Menem lub prawą ręką wielkiego Magneto. Nie? Ale kilkunastu śmiałków próbuje i liczy, że zostanie dostrzeżonych przez mutantów, którzy włączą ich w swoje szeregi i pozwolą walczyć o lepsze jutro. Przyjrzyjmy się więc może co ciekawszym kandydatom i kandydatkom.
W dniu premiery książki opowiadającej o losach szwedzkiego napastnika najczęściej cytowało się fragment poświęcony jego konfliktowi z Josepem Guardiolą. Wielki piłkarz kontra znakomity i odnoszący sukcesy trener. Każdy chciał się dowiedzieć, dlaczego Zlatan był aż tak bardzo wściekły, że nie przebierał w słowach w rozmowie ze szkoleniowcem Barcelony. Książka pozwala nieco lepiej zrozumieć całą tę sytuację. Jest też dobrą zapowiedzią tego, co czeka czytelnika dalej.
Długo zbierałem się do napisania recenzji Oni. Sporo już o tym tytule dowiedzieliście się z moich poprzednich wpisów. Głównie było to w negatywnym kontekście i w tonie sporego rozczarowania. Tak to już jednak jest, gdy na grę bardzo liczy, a ona cię rozczarowuje. Postanowiłem jednak dać się Oni obronić. A że to produkcja nastawiona w dużym aspekcie na walkę wręcz, więc przyjmuję postawę obronną i spróbuję zbić ofensywne argumenty nieco mniej znanego dzieła Bungie.
Tryb kariery w FIFA12 potrafi wciągnąć i zaoferować niesamowitą zabawę. Postanowiłem połączyć swoje pasje i relacjonować Wam na bieżąco swoje postępy w grze. Przy okazji jest szansa, aby podyskutować o piłce i produkcji EA Sports.
Tysiące osób stały i patrzyły na swoich jedenastu herosów, którzy wywalczyli dla nich Ligę Mistrzów i teraz szykowali się do pierwszego starcia w tych prestiżowych rozgrywkach z utytułowanym Milanem. Hymn zakończył się, a komentatorzy znowu zaczęli mówić i budować atmosferę wokół potyczki mistrza Francji z wielokrotnym triumfatorem tych rozgrywek.